Zdarzenie miało miejsce rok temu, w sobotę 11 sierpnia, ale szczegóły ujawniono dopiero teraz. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź zmierzał do Juraty, tuż przed swoimi urodzinami, na prywatne zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy. "Oznakowany radiowóz gdańskiej policji na sygnale pilotuje samochód z arcybiskupem Sławojem Leszkiem Głódziem i jego kierowcą przez całe Trójmiasto, aż do letniej rezydencji prezydenta Andrzeja Dudy w Juracie" - pisze "Gazeta Wyborcza". Jak czytamy, kolumna aut poruszała się z dużą prędkością, nie zważała też na sygnalizację świetlną. Polecenie o pilnej eskorcie dla arcybiskupa Głódzia miał wydać naczelnik wydziału ruchu drogowego komendy miejskiej, podkom. Zbigniew Korytnicki. Informator "Gazety Wyborczej" twierdzi, że wszystko odbyło się niezgodnie z przepisami. Arcybiskupowi nie przysługuje bowiem asysta policji. Poza tym taką kolumnę powinno zamykać drugie policyjne auto - takiego pojazdu jednak nie było. Gazeta postanowiła zapytać o przejazd arcybiskupa władze policji. Pytania pozostały jednak bez odpowiedzi. Potwierdzono jedynie, że radiowóz został przydzielony arcybiskupowi, który jechał na "uroczystość" - czytamy. "Przejazd odbył się tylko w jedną stronę" - odpisała rzeczniczka komendy miejskiej, st. asp. Karina Kamińska. Z kolei Joanna Kowalik-Kosińska, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego, nadinsp. Jarosława Rzymkowskiego, poinformowała "Wyborczą", że "komendant wojewódzki nie brał udziału w podejmowaniu tej decyzji". O wizytę arcybiskupa dziennikarze zwrócili się również do Kancelarii Prezydenta. Podała ona, że żadna "uroczystość" państwowa tamtego dnia w Juracie się nie odbywała. Więcej w "Gazecie Wyborczej".