W czwartek Natalka musi rozpocząć leczenie, bo inaczej nikt już nie zdoła zatrzymać choroby. Dziewczynka cierpi na glejaka, guz jest wielkości kurzego jaja i powoli zabija. Szansą jest leczenie w klinice w Meksyku. O chorobie i walce o życie Natalki, opowiada jej mama. "10 stycznia pojechałyśmy do Grodziska, do szpitala, z którego już nas nie wypuścili. Stamtąd przewieźli nas karetką do szpitala w Warszawie, bo na tomografii główki zobaczyli guza wielkości kurzego jaja... Nigdy wcześniej nie byłam tak zdruzgotana. Miałam tuż obok siebie dziecko w śmiertelnym niebezpieczeństwie, któremu nie umiałam pomóc w żaden sposób. Trzymałam ją w ramionach, czułam jej oddech, ale nie mogłam powiedzieć jej, że będzie dobrze, bo dobrze nie było... Tomografia komputerowa z kontrastem pokazała, że guz jest wielkości 5x6 cm, jest zlokalizowany we wzgórzu lewym i konarze mózgu. Wykonano rezonans magnetyczny, który pokazał wodogłowie. Natalce wszczepiono specjalną zastawkę, której zadaniem jest uwalnianie gromadzącego się płynu mózgowo-rdzeniowego do jamy otrzewnej. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka postawili sprawę jasno - guz jest nieoperacyjny, nie da się go wyciąć, więc klamka zapadła. Można spróbować przedłużyć życie mojego dziecka, dając mu dużą dawkę chemii, następnie radioterapia i koniec... Miałam przed oczami wizję mojego dziecka, które odejdzie po wyniszczającym leczeniu w szpitalnej izolatce. Zaczęliśmy działać. Znaleźliśmy wspaniałych ludzi, którzy zechcieli nam pomóc. Zaczęliśmy telefonować po najlepszych klinikach w Anglii, USA, Niemczech. Żadna z klinik nie chciała nas przyjąć z uwagi na to, że guz obejmuje obie półkule mózgu. To były szalone tygodnie heroicznego poszukiwania, po których pojawiło się światełko w tunelu. W Meksyku chcą leczyć moją córeczkę, ale straciliśmy już dość czasu. Liczą się godziny, dlatego musimy lecieć do Meksyku już teraz, w czwartek. To nasza jedyna szansa. Glejak to najbardziej zabójczy z dziecięcych nowotworów, dlatego walka o Natalkę będzie krótka i spontaniczna. Jeśli leczenie z Meksyku zadziała, to wygramy, guz zacznie ustępować pod naporem specjalnego leczenia, które dotrze do niego przez tętnice. Dzieci, które przeszły standardowy protokół leczenia, już z nami nie ma, te, które trafiły do Meksyku, wciąż żyją. Mogę prosić, więc proszę wszystkich ludzi, którzy mogą nam pomóc przeżyć o litość i wsparcie. Wszystko rozegra się na naszych oczach w ciągu kilku miesięcy. Dla mojego dziecka wciąż jest szansa - pomóżcie mi ją wykorzystać". Wesprzyj Natalkę na Siepomaga.pl, liczy się każda suma (kliknij tutaj, by przejść do wpłaty) Fragmenty apelu mamy Natalki pochodzą ze strony Siepomaga.pl