Jeden z członków ekipy towarzyszącej Braunowi twierdzi, że w czwartek został uderzony przez osobę z otoczenia Wałęsy, gdy wychodził z sali sądu. Nie potwierdza tego obrońca b. prezydenta mec. Tomaszewski, według którego chodziło tylko o osłonięcie Wałęsy przed naporem kamerzysty. - Nikogo nie uderzyłem. Nie jestem osobą agresywną - powiedział Gulczyński dziennikarzom w piątek w Warszawie na konferencji poświęconej obchodom 25. rocznicy przyznania Wałęsie pokojowej Nagrody Nobla. Zapowiedział także wyjaśnienie sprawy, jeśli zostanie złożone doniesienie. Incydent skomentował także Wałęsa, choć - jak podkreślił - nie widział dobrze całego zajścia. - Spodziewałem się prowokacji - zaznaczył. - Odbieram to jako prowokację tamtych ludzi (...) W obrębie tych ludzi jest masa paranoików, którzy nakręcają bzdurne filmy i szukają sensacji - podkreślił. Do policji wpłynęło już doniesienie w sprawie pobicia. Jak poinformował PAP rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler złożył je poszkodowany dziennikarz. - Mamy też kontakt z wskazywanym przez niego sprawcą. Wyjaśniamy wszystkie okoliczności tej sprawy. Przesłuchamy również świadków tego zdarzenia - dodał. W czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa w sporze sądowym między Braunem a Wałęsą. Braun, żąda od b. lidera "Solidarności" sprostowania i przeprosin za sformułowania z jego książki "Moja III RP. Straciłem cierpliwość", wydanej przez wydawnictwo Bertelsmann (także pozwane). Braun poczuł się dotknięty stwierdzeniem Wałęsy, że jest "usłużnym dziennikarzem" i że działa "na zamówienie polityczne". Wałęsa odpowiedział pozwem wzajemnym przeciw Braunowi, od którego żąda przeprosin za film pt. "Plusy dodatnie, plusy ujemne", który stawia tezę, że w latach 70. Wałęsa był agentem SB o pseudonimie "Bolek".