Prezydent Andrzej Duda powiedział w niedzielę, że podczas piątkowej wizyty w Berlinie będzie chciał poruszyć temat zmiany formatu rozmów dot. Ukrainy. "Mogłyby brać w nich udział także USA i sąsiedzi Ukrainy" - mówił prezydent. Obecnie rozmowy odbywają się "formacie normandzkim", czyli w gronie przywódców Rosji, Ukrainy, Niemiec i Francji. Wieczorem Schetyna odniósł się też do słów wiceszefa administracji prezydenta Ukrainy ds. zagranicznych Kostiantyna Jelisiejewa, który powiedział na popołudniowym briefingu w Kijowie, że ukraińska i polska strona omówią we wrześniu możliwość przyłączenia Warszawy do rozmów o uregulowaniu sytuacji w obwodach donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy. Szef MSZ był pytany we wtorek wieczorem w TVP Info, czy ta wypowiedź "miała na celu tylko ułagodzenie Polaków". "Tak, żeby nam nie było przykro, czy żebyśmy nie czuli się postawieni na aucie. A tak nie jest" - mówił Schetyna. Odniósł się też do słów posłanki PiS Beaty Szydło, że wypowiedź Dudy była zgodna z tym, co wcześniej mówił sam Schetyna. "To on powiedział, że sprawy Ukrainy, bezpieczeństwo naszego regionu, to, co się dzieje za nasza wschodnią granicą musi być omawiane i rozwiązywane przy współudziale Polski" - mówiła we wtorek w Oświęcimiu. "To było pod koniec zeszłego roku, 2014, kiedy trwały walki, kiedy był bombardowany Mariupol (...) Potem zostały podpisane porozumienie - tzw. Mińsk II, w lutym, potem dalej trwały walki. Wtedy mówiliśmy i to był bardzo czytelny głos na poziomie Unii europejskiej - rozszerzmy tę formułę" - wyjaśniał Schetyna. Potem, jak mówił, sytuacja "zaczęła się zmieniać", a rozmowy - intensyfikować. "Oczywiście, dochodzi do starć, czasami zdarzają się tragedie, giną ludzie, ale sytuacja jest nieporównywalnie inna niż ta sprzed roku. Dlatego trzeba wspierać tych, którzy rozmawiają i czekać na zakończenie tych rozmów. I wtedy zastanowić się, jaki ma być następny etap, który ma rozwiązać konflikt" - powiedział. Zaznaczył, że warto by w tej sprawie prezydent i rząd współpracowali w sposób skoordynowany i działali "cierpliwie i konsekwentnie". Szef MSZ podkreślił, że polska polityka zagraniczna na razie "jest w dobrym stanie, więc nie powinniśmy jej psuć". Wcześniej na wtorkowym briefingu Schetyna mówił, że jeśli chodzi o wypowiedź prezydenta, dotyczącą formatu normandzkiego, "to jest nieszczęśliwa, niezręczna wypowiedź. Najważniejsze jest w tej sytuacji być bardzo precyzyjnym. Format normandzki i realizacja protokołów mińskich, ustaleń, do których doszło w Mińsku, jest czymś bardzo ważnym, kruchym i kluczowym, istotnym dla porozumienia i pokoju w Europie. Więc warto wzmacniać, wspierać format normandzki i te rozmowy, tak jak robią to wszystkie kraje UE, Polska także". Szef polskiej dyplomacji zapewnił, że Polska jest informowana o przebiegu tych rozmów po każdym spotkaniu. "Mamy pełną wiedzę o tym, co jest przy stole, też angażując się i wspierając ten proces, bo uważamy, że dla niego dziś nie ma alternatywy" - zaznaczył Schetyna. Minister przyznał, że "to może nie jest formuła doskonała, że te rozmowy nie idą tak intensywnie, szybko jakbyśmy chcieli", ale - dodał - "alternatywy dziś dla nich nie ma". "Pewnie koniec 2015 roku będzie naturalnym momentem, kiedy będzie można podsumować ten czas i zobaczyć, w jaki sposób można te negocjacje zmodyfikować, zintensyfikować, przyspieszyć" - podkreślił Schetyna. Jak mówił, "trzeba bardzo wyraźnie ważyć każde słowo". "Na tym polega dyplomacja, która bardzo lubi precyzję, a często ciszę" - dodał. "Dowiedzieliśmy się z mediów" Schetyna pytany, czy on lub premier Ewa Kopacz wiedzieli o tym, że prezydent planuje wystąpić z pomysłem rozszerzenia formatu rozmów dot. Ukrainy, odparł: "Podobnie jak państwo dowiedzieliśmy się o tym z mediów. To była informacja, którą najpierw Kancelaria Prezydenta podzieliła się z państwem". "Jeśli ktoś robi politykę zagraniczną przez media, musi liczyć się z tym, że zaliczy twarde lądowanie, nie będzie mu łatwo i nie osiągnie oczekiwanej skuteczności" - powiedział Schetyna. "Najpierw trzeba rozmawiać z tymi, którzy są zainteresowani. Odpowiedź pana prezydenta Poroszenki była dość znamienna w tej kwestii" - podkreślił. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko powiedział w poniedziałek w przerwie rozmów w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Francois Hollande'em, że nie widzi potrzeby wprowadzania innych formatów rozmów niż format normandzki. Schetyna zapewnił, że w sprawie Ukrainy rząd będzie prowadził "bardzo jednoznaczną, konsekwentną i jednorodną" politykę. "Prosiłbym, by w takiej sytuacji bardziej ważyć słowa" - dodał minister. Jak podkreślił, trzeba pamiętać, że "każde słowo niezręcznie, nieopatrznie wypowiedziane, może mieć spore konsekwencje". "Zbudowaliśmy pozycję Polski jako kraju, który w ciągu ostatnich ośmiu lat prowadzi wspólną, jednolitą politykę zagraniczną, skuteczną w Europie i w świecie i warto wiele zrobić, by ten proces kontynuować" - ocenił szef dyplomacji. "Chciałbym też prosić, by w sprawach polityki zagranicznej nie wypowiadały się osoby związane z kampanią wyborczą i sztabem wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, bo to pokazuje, że jesteśmy mało odpowiedzialni w tej kwestii" - powiedział Schetyna. Jak zaznaczył, polską politykę zagraniczną trzeba odsuwać od "bieżącej gorączki, bieżących emocji, a szczególnie od kampanii wyborczej". Czy Duda spotka się z Kopacz? Według Schetyny piątkowa wizyta prezydenta Dudy w Berlinie będzie ważna dla relacji polsko-niemieckich. Pytany, czy chciałby, by doszło do jego spotkania z prezydentem Dudą przed wizytą w Berlinie, minister podkreślił, że "najlepszym interlokutorem w tej kwestii będzie premier Ewa Kopacz". Wyraził nadzieję, że do takiego spotkania dojdzie. "Jako MSZ, Rada Ministrów, jesteśmy gotowi do dobrej współpracy i mówimy: 'prowadźmy te trudne sprawy razem, bo warto być skutecznym i odpowiedzialnym'" - powiedział Schetyna. Dodał, że podobnie jak w Estonii, w Berlinie głowie państwa towarzyszyć będzie wiceminister spraw zagranicznych Henryka Mościcka-Dendys. Minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki na wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów podkreślił, że politykę zagraniczną prowadzi rząd. "Bardzo ważne jest to, jak w tej przestrzeni (polityki zagranicznej) porusza się prezydent, to bardzo delikatna materia i myślę, że wymaga dobrej współpracy. Wszelkiego rodzaju wypowiedzi, wystąpienia, plan działań, powinien być elementem dobrej współpracy, wymiany informacji i ustalenia wspólnych komunikatów, bo rzeczywiście tego wymaga racja stanu" - ocenił. "Dyplomacja wymaga dyplomatycznego zachowania i niewychodzenia przed szereg" - przekonywał Halicki. Jak dodał, "polityka zagraniczna jest jedna", dlatego potrzebna jest komunikacja i współpraca rządu i prezydenta. Strategia prezydenta Andrzej Duda jeszcze przed objęciem urzędu prezydenta w wywiadzie dla PAP podkreślał, że na temat zmiany formuły normandzkiej trzeba podjąć rozmowy. "Także z samą stroną ukraińską - mówił. - To jest oczywiście bardzo trudne, ale nie oznacza to, że nie należy podejmować działań. Myślę o takiej polityce, która będzie szukała sojuszników, aby nową formułę rozmów przygotować. Mam nadzieję, i chciałbym, aby te rozmowy były prowadzone z udziałem Polski i innych sąsiadów Ukrainy". Prezydent w ostatnią niedzielę mówił również, że temat zmiany formatu rozmów dot. Ukrainy chciałby poruszyć podczas wizyty w Berlinie, tym bardziej, że - jak mówił Duda - prezydent Ukrainy Petro Poroszenko podczas rozmowy telefonicznej powiedział mu, że "oczekuje wsparcia ze strony Polski". Dopytywany, jak nowy format rozmów mógłby wyglądać, prezydent powiedział: "O tym chcę rozmawiać. Nie wyobrażam sobie, żeby nie brały w nim udziału silne państwa europejskie, ale mogłyby w nim wziąć udział Stany Zjednoczone jako światowe mocarstwo, z którym na pewno Rosja musi się liczyć i sąsiedzi Ukrainy, czyli ci, którzy bezpośrednio są zainteresowani tym, co tam się dzieje".