Schetyna podkreślił, że widzimy jak ostatnio Zagłębiem, Śląskiem zainteresowana jest ekipa rządząca. "Może tak musi być, jeżeli chce się zniwelować te różnice, ten brak zaangażowania przez wiele lat w ten region, w to województwo" - ocenił szef PO. "My mówimy jak ważny jest Śląsk, Zagłębie, woj. śląskie, ale jak mogą być wiarygodni ci, którzy przez ostatnie lat sprowadzają węgiel z Rosji, to jest ponad 20 milionów ton za ponad siedem miliardów złotych. Gdzie jest ich wiarygodność, gdzie są te obietnice, w których mówią, że będą walczyć o polskie kopalnie i polski węgiel?" - pytał lider Platformy. "Oni są po prostu niewiarygodni i to dziś wyraźnie mówimy" - zaznaczył Schetyna. Pytał też, czy mogą być wiarygodni ci, którzy obiecując walkę o klimat, czyste powietrze "marnują, marnotrawią około 30 miliardów zł, które Komisja Europejska na ten cel przekazała". "Niewiarygodna ekipa, z pustymi frazesami i z pustymi obietnicami i jestem przekonany, że 13 października wszyscy to z bliska zobaczą, szczególnie tu w Zagłębiu i na Śląsku" - powiedział szef PO. Jego zdaniem PiS nie jest też wiarygodny, gdy mówi o kobietach i nie było "bardziej antykobiecej ekipy rządowej". Wskazywał między innymi, że na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej są 52 kobiety w pierwszych trójkach, a na listach PiS - 25. Apel do rządu "Wiele kobiet i mężczyzn, którzy naprawdę ciężko pracują, ma za pracodawcę państwo. Co z ich zarobkami? Co z zarobkami pielęgniarek, nauczycielek i nauczycieli, policjantów, policjantek, urzędników. Wasze podwyżki zostały przejedzone" - powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska podczas konwencji KO. "Wasze podwyżki to setki limuzyn, których jest więcej niż karetek pogotowia; to prywatne loty; przekręty, nagrody. To wydatki na Fundację Narodową; na farmę trolli, propagandę. Tam są wasze podwyżki" - wyliczała. Wicemarszałek Sejmu przekonywała, że wcale tak nie musi być dalej. "Możecie to zatrzymać i dostać swoje pieniądze. Wystarczy pójść na wybory. To wy możecie podjąć decyzję, jak będzie wyglądało wasze życie i jak będziecie zarabiali" - mówiła. "Apeluję do rządzących o rozsądek, o szacunek dla ludzi pracy; mam wrażenie, że niektórych władza zaczęła oślepiać. Jeżeli naprawdę chcecie bronić polskiej rodziny, to nie mówcie jak ma żyć, tylko pozwólcie im zarabiać na siebie normalnie. Nie bójcie się ludzi z godnymi zarobkami. Nie bójcie się ludzi znających swoją wartość. Nie bójcie się kobiety, która potrafi samodzielnie się utrzymać. Nie bójcie się mężczyzny, który myśli samodzielnie. Po prostu nie bójcie się wolności" - mówiła. "Nie szukajcie wrogów, szukajcie zadań" "Apeluję do rządu o zakończenie dotychczasowych wojen i niewywoływanie kolejnej. Współpraca, a nie kłótnie, pamiętajcie o tym" - powiedziała Kidawa-Błońska. "Nie szukajcie wrogów, szukajcie zadań. Zabierzcie się wreszcie do roboty, przecież wiemy, że jest bardzo wiele problemów do rozwiązania, a ja nie wierzę, że w żadne bastiony, w żadne trwałe podziały. Wierzę w rozmowę i przyzwoitość. Wierzę, że Polska może być wielka tylko wtedy, kiedy tworzą ją wszyscy Polacy" - dodała. Kidawa-Błońska mówiła, że "niedaleko jest zakątek zwany Trójkątem Trzech Cesarzy - miejsce, gdzie zbiegały się granice trzech zaborów". "Każdy, kto myśli o podziałach Polski, który chce Polskę dzielić, niech przyjedzie tutaj na chwilę i zastanowi się, czy warto znowu dzielić Polaków" - podkreśliła. "Ja sama głęboko wierzę, że przyjdzie taki moment, iż znowu wszyscy będziemy razem. Wierzę, że świąteczny stół nie musi co roku zmieniać się w polityczne pole bitwy. Wierzę, że wciąż nas więcej łączy niż dzieli" - mówiła. "Jeżeli zaczniemy wspólnie rozwiązywać problem po problemie, jeżeli skupimy się na budowaniu, jeżeli odrzucimy nienawiść - to złość i kłótnie wyparują. Nie odpowiadajmy hejtem na hejt. Nie odpowiadajmy pogardą na pogardę. Nie odpowiadajmy chęcią zniszczenia na zniszczenie. Po prostu róbmy swoje najlepiej jak potrafimy" - apelowała. "Przekonujmy ludzi, a nie politycznych przeciwników. Zapracujmy na zaufanie i nigdy go nie straćmy, a wtedy wygramy wybory. (...) Jutro może być lepsze. Wierzę w to głęboko i mam nadzieje, że wy także w to uwierzycie" - dodała. "Rząd znalazł sobie kolejnego wroga" Kandydatka KO na premiera przestrzegała, że zmiany w składkach na ZUS i zadeklarowany wzrost płacy minimalnej doprowadzą wiele firm do bankructwa. "W tym miejscu ludzie znają wartość pracy i gorycz jej utraty" - powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska o Sosnowcu. "Była już wojna z sędziami, nauczycielami, lekarzami, a teraz zaczyna się wojna z pracodawcami i ludźmi pracy. Rząd znalazł sobie kolejnego wroga. Jesteśmy po to, żeby tej wojny nie było i po to te wybory wygramy" - mówiła kandydatka KO na premiera. Przestrzegała, że "wojna z pracodawcami i ludźmi pracy skończy się katastrofą dla nas wszystkich". Według Kidawy-Błońskiej "pierwsze strzały tej wojny już padły". "To radykalne zmiany w ZUS, które uderzą w pracodawców, a najmocniej w samozatrudnionych, płaca minimalna zadekretowana na wiele lat naprzód wiele firm doprowadzi do bankructwa" - dodała. "Jeżeli rząd będzie wspierał gospodarkę, a nie zajmował się propagandą, płaca minimalna może poszybować nawet do 5000 zł, a nawet więcej, ale to musi wynikać ze wzrostu, rachunku ekonomicznego, a nie z rachunku PR-owców" - podkreślała Kidawa-Błońska. Powiedziała, że rozmawiała z wieloma przedsiębiorcami i "ci najmniejsi są naprawdę przerażeni, boją się plajty, większość już dziś zamierza robić rezerwy kosztem płac i inwestycji, wszyscy wykluczają podwyżki dla obecnych pracowników, niektórzy myślą o zwolnieniach, niektórzy o obniżaniu pensji". Dodała, że w prywatnych firmach "pracują miliony kobiet i mężczyzn i wszyscy nie pójdą do spółek skarbu państwa, tam zresztą zrobiło się już bardzo tłoczno". "Płacę minimalną trzeba podnosić, ludzie muszą więcej zarabiać, ale nie kosztem tych, którzy mają zarobki w okolicy średniej krajowej" - powiedziała kandydatka KO na premiera, argumentując, że płaca musi odzwierciedlać staż pracy i umiejętności. "Nic, co było dane, nie zostanie ludziom odebrane" - zapewniła. "Pomoc socjalna musi być utrzymana, a nawet rozszerzona, tylko to nie musi dziać się kosztem średnio zarabiających, nie kosztem tych, którzy utrzymują cały nasz kraj" - powiedziała. "Po czterech latach światowej koniunktury zarobki powinny być już znacznie wyższe, a w kolejnych latach rosnąć, czy jednak w ostatnich czterech latach zauważyliście takie podwyżki? - pytała wicemarszałek Sejmu. "Trzeba to zmienić, to jest nasz priorytet, ale nie będziemy czynić tego dekretami, będziemy zmniejszać obciążenia dla pracodawców" - zaznaczyła.