Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" zadeklarował, że nie zostanie w cieniu po wysunięciu kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na premiera. Przewodniczący PO podkreślił, że będą prowadzić kampanię razem. "Obecność Małgorzaty na pierwszej linii to nowa jakość w tej kampanii. To daje nam dużą szansę, by powiedzieć więcej. (...) Nie będę odsłaniał tajników, kampania tak naprawdę się zaczyna" - powiedział w rozmowie z "DGP".Schetyna ujawnił, że Kidawa-Błońska będzie zabiegać głównie o elektorat kobiecy i lewicowy, a także o głosy wyborców niezdecydowanych, tych, którzy nie głosują oraz tych, których partia straciła w latach 2011-2015. "Ja natomiast skupię się na mobilizacji ludzi Platformy i całej Koalicji, struktur i działaczy lokalnych. Do nich też trzeba trafić ze wspólnym przekazem, że możemy wygrać" - zapowiedział Schetyna. "Fundamentalna zapowiedź" Lider Koalicji Obywatelskiej zadeklarował również: "Obiecuję, że to, co zostało dane, nie będzie odebrane. To fundamentalna zapowiedź". "Nie będzie podwyższenia wieku emerytalnego, zaproponujemy natomiast zachęty do dłuższej aktywności dla seniorów. To ważne rzeczy, które są trudne politycznie. Tym bardziej że PiS na każdej konwencji straszy, że chcemy zabrać '500 plus' czy podwyższyć wiek emerytalny. Jeszcze raz mówię: to nieprawda" - oświadczył Schetyna. "To absurd" Przewodniczący PO zaznaczył też, że "nie będzie się licytować z PiS w polityce społecznej". "W 2015 roku daliśmy 39,5 mld zł w budżecie na politykę społeczną, a PiS krzyknął '500 plus' i przegraliśmy to starcie. Nie możemy mówić, że płaca minimalna wyniesie 3500 czy 4500 zł. To absurd. Narzucanie wyższej płacy minimalnej części ludzi może się podobać, ale trzeba pamiętać o konsekwencjach. Koszty poniosą pracodawcy, którymi PiS w ogóle się nie przejmuje. Czyli cała gospodarka Polski" - powiedział Schetyna w rozmowie z "DGP". "Koalicja bezpieczeństwa" alternatywą dla rządu PiS Lider Koalicji Obywatelskiej, zapytany o to, co musi się wydarzyć, by to Kidawa-Błońska została premierem, odpowiedział: "Musimy razem z innymi partiami opozycyjnymi mieć minimum 231 mandatów". "Kluczowe jest to, by jak najmniej głosów było zmarnowanych, czyli takich, które oddawane są na ugrupowania nieprzekraczające progu. PiS w 2015 r. w zwycięstwie pomogło 7,5 proc. głosów oddanych na koalicję lewicową, która nie weszła do Sejmu" - powiedział. Na pytanie, czy alternatywą dla samodzielnego rządu PiS, jest koalicja "kordonu sanitarnego" wokół tej partii, Schetyna odpowiedział, że nazwałby to raczej "koalicją bezpieczeństwa". "Taką koalicją europejską, tylko złożoną z klubów parlamentarnych, a nie partii politycznych, jak obecnie" - zaznaczył. "PiS pisze jakiś scenariusz" Przewodniczący PO w rozmowie z gazetą dodał, że "PiS pisze jakiś scenariusz". Zastrzegł, że pytaniem pozostaje, co się stanie podczas posiedzenia Sejmu kończącej się kadencji, już po wyborach. "Być może to Jarosław Kaczyński jest kandydatem na premiera. Pogłoski są takie, że jeśli wynik nie będzie dla PiS satysfakcjonujący, może dojść do wymiany szefa rządu" - podkreślił Schetyna. "Moim zdaniem PiS, jeśli po wyborach nie będzie miał wystarczającej liczby posłów do powołania rządu, będzie chciał wykorzystać ten czas do podjęcia twardych politycznych decyzji. Obstawiam, że może wskazać Kaczyńskiego na premiera. Ten miałby owe 30 dni na działania, np. podkupowanie posłów z innych klubów" - ocenił. "Prosta recepta na wyborczą klęskę" Schetyna, zapytany o to, w jakiej roli widzi siebie w przyszłym rządzie, odpowiedział, że na razie o tym nie myśli. "I wcale nie kokietuję. Myślenie dziś - przez kogokolwiek - o swojej pozycji w rządzie to prosta recepta na wyborczą klęskę. Budujemy zespół, Koalicję Obywatelską, wokół Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i to jest najważniejsze" - zadeklarował.Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".