Nominacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na kandydatkę Koalicji Obywatelskiej na stanowiska premiera była dla wielu zaskoczeniem. Grzegorzowi Schetynie zarzucono, że idzie w ślady Jarosława Kaczyńskiego, który na premier mianował Beatę Szydło, a później Mateusza Morawieckiego. Szef PO odbija te zarzuty na łamach "Rzeczpospolitej". "Czy mam takie poczucie [że poszedłem w ślady Kaczyńskiego]? Nie mam, to zupełnie inna sytuacja, to nie formuła schowania się za kimś, tak jak robił to prezes Kaczyński, kiedy wyciągał szefową kampanii wyborczej i mianował ją kandydatem na premiera. Potem mianował Mateusza Morawieckiego, prezesa banku. Kidawa-Błońska jest politykiem znanym, funkcjonuje w rzeczywistości publicznej i politycznej od wielu lat. My nie wzmacniamy centrali partyjnej na Wiejskiej, gdzie z piątego piętra przewodniczący partii będzie zarządzał państwem, KPRM, ministerstwami, wskazywał personalne decyzje jak Kaczyński z Nowogrodzkiej. To byłoby śmieszne" - powiedział Schetyna. Jednocześnie szef PO nie wykluczył startu Kidawy-Błońskiej w wyborach prezydenckich w 2020 roku. "Nie mogę tego dzisiaj powiedzieć, że premier Kidawa-Błońska nie będzie chciała ubiegać się o stanowisko prezydenta w 2020 roku, bo tego nie wiem. Chcę i zrobię wszystko, żebyśmy wygrali wybory parlamentarne" - oznajmił na łamach dziennika. Schetyna o zaangażowaniu Tuska "w projekt wzmacniania Polski" Schetyna został również zapytany o ewentualny powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. "2 grudnia Donald Tusk podzieli się swoim planem na przyszłość. Niczego bym nie przesądzał, dużo zależy od wyniku wyborów 13 października. Ten wynik będzie kompasem dla wielu, którzy patrzą na politykę w perspektywie następnych lat. Czy chciałbym, żeby wrócił? Chciałbym, by Donald Tusk zaangażował się w wielki projekt wzmacniania Polski i odbudowy jej pozycji w świecie' - skomentował. Cały wywiad z Grzegorzem Schetyną w "Rzeczpospolitej".