Grzegorz Puda nie zdążył na samolot Do zdarzenia miało dojść 5 sierpnia. Grzegorz Puda w ostatniej chwili dotarł na lotnisko w Rzeszowie, by złapać lot do Warszawy. Niestety samolot odleciał bez polityka, bo ten nie zdążył się odprawić. Winą Grzegorz Puda obarczył jednego z urzędników, który nie zapewnił mu dodatkowo płatnej usługi - odprawy VIP. Skraca ona bardzo czas odprawy. Ostatecznie minister czekał aż z Warszawy przyjedzie po niego rządowa limuzyna. Urzędnik broni się, że nie dostał polecenia załatwienia obsługi VIP dla ministra. Jego przełożony twierdzi, że je wydał podczas rozmowy telefonicznej. O sprawie napisała "Gazeta Wyborcza". Puda "buduje sobie Bizancjum" Po tych doniesieniach PSL wezwało premiera, aby zajął się działaniami Grzegorza Pudy w podległym mu resorcie. Zdaniem ludowców minister, zamiast pomagać rolnikom, "zajmuje się budowaniem sobie w resorcie Bizancjum". Resort Grzegorza Pudy wyjaśnia "Pracownik, do którego odnosi się Gazeta Wyborcza, nie dopełnił swoich obowiązków służbowych. Wbrew służbowemu poleceniu nie zapewnił przejścia ministra Grzegorza Pudy przez strefę VIP, co w konsekwencji uniemożliwiło ministrowi Pudzie wykonanie zaplanowanych na ten dzień obowiązków" - poinformowało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w czwartek po południu. "Napięty kalendarz spotkań ministra wymusza wręcz konieczność takiego postępowania. W tym konkretnym przypadku, z powodu niedopełnienia obowiązków służbowych przez pracownika, minister Puda nie dotarł na spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim" - poinformowało ministerstwo. "Pracownik nie został zwolniony, lecz przebywa na zwolnieniu lekarskim" - napisał resort.