Najpierw likwiduje się chodniki i wyrobiska. Wykorzystuje się do tego wody podziemne, które stopniowo zatapiają kopalnię. To najprostsza metoda, by wypełnić wyrobiska tak, żeby nie stanowiły zagrożenia. Urządzenia z dołu kopalni, jeśli można je ponownie wykorzystać, wydobywa się na powierzchnię. Reszta zostaje pod ziemią. Potem zasypywane są szyby. Losy tego co na powierzchni też bywają różne - część majątku jest sprzedawana, inna wynajmowana, a pozostała likwidowana. Przez proces likwidacji przeszła już jedna trzecia z 71 kopalń, które pod koniec lat 70. działały na Śląsku. Po niektórych pozostały zdewastowane budynki, wybite okna, gruzy. To, co da się ukraść, wynoszą złodzieje: tory, elementy konstrukcyjne, materiały budowlane. Kradzieży nie da się uniknąć. - Niestety, nie da się zabezpieczyć wszystkiego ze środków, które pochodzą z budżetu - powiedział RMF Janusz Siemieniec, prezes spółki, która zajmuje się likwidowaniem kopalń. Powodem jest - jak zwykle - brak pieniędzy. Często to, co zostało z kopalni, pozwala przetrwać najbiedniejszym.