- Za bezpieczeństwo gościa odpowiedzialność ponosi gospodarz, czyli w tym przypadku ochrona gruzińska - tłumaczył w TVP Info gen. Mirosław Gawor, były szef Biura Ochrony Rządu - I nie da się ukryć, że gruzińscy koledzy popełnili kilka błędów - powiedział Gawor. Jednym z błędów, według Gawora, było umieszczenie busa z dziennikarzami na przedzie kolumny. - To utrudniło działania ochrony. Z przodu powinien być np. pilot policyjny - podkreślił generał i dodał, że ochrona powinna być przygotowana na takie sytuacje, teren był bowiem objęty działania wojennymi. Szczególnie, że - jak zaznaczył - było już kilka zamachów na prezydenta Sakaszwilego. - Obydwaj prezydenci mogą mówić o wielkim szczęściu - mówił Gawor. Jego zdaniem polska delegacja nie powinna jechać w tak niebezpieczne miejsce. Generał miał też wątpliwości, czy uda się ustalić sprawców. - Obawiam się, że nigdy nie dowiemy się, kto strzelał do prezydenckiego konwoju - podkreślił. Były szef BOR przypomniał, że to nie pierwszy przypadek ostrzelania polskiego oficjela. - Gdy premier Suchocka wracała z Poznania do Warszawy, koło Sochaczewa oddano w kierunku kolumny rządowych samochodów strzały - mówił Gawor. Kolumna z szefową rządu natychmiast odjechała, ale jeden samochód natychmiast wrócił na miejsce by wyjaśnić sytuację. Okazało się, że strzelał nie umundurowany policjant i do dziś nie udało się wyjaśnić dlaczego to zrobił.