Jak dodał, wobec tych osób na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje polityczne. Zastrzegł jednak, że nie jest w tej sprawie osobą decydującą. - To jest kwestia odpowiedzialności politycznej, przede wszystkim takiej, która pokazuje, na ile działamy wspólnie w sprawach ważnych dla Platformy jako całości - zaznaczył Grupiński. Dopytywany przez dziennikarzy, jakie konkretnie konsekwencje ma na myśli, szef klubu PO powiedział, że będzie na ten temat jeszcze rozmowa wewnątrz partii. Pytany z kolei o brak dyscypliny klubowej ws. głosowania nad uchyleniem immunitetu Kamińskiemu, Grupiński podkreślił, że w tego typu sprawach nigdy nie była stosowana dyscyplina. - To jest kwestia odpowiedzialności własnej, politycznej; naprawdę nasi posłowie powinni w tych sprawach akurat mieć mocno wyrobione zdanie - podkreślił. W jego ocenie, jedną z przyczyn głosowania przeciw lub wstrzymania się od głosu jego partyjnych kolegów był brak informacji ze strony prokuratury. - Głos miał wyłącznie Mariusz Kamiński, a posłowie nie mogli się zapoznać z oskarżeniem, które prokuratura przedstawiała, a robiła to wyłącznie na posiedzeniu komisji regulaminowej, więc to też jest pewnie problem nierównowagi argumentacji - zaznaczył. Antoni Mężydło, jeden z posłów PO, którzy głosowali przeciwko uchyleniu immunitetu Kamińskiemu, przekonywał w rozmowie z dziennikarzami, że postąpił zgodnie z własnym sumieniem. - Głosowanie przeciw uchyleniu immunitetu Mariusza Kamińskiego było mądre politycznie i zgodne z moim sumieniem. Wyciągnąłem taki wniosek z tego, co się dowiedziałem. Przyszedłem na posiedzenie nie obwarowany żadnymi instrukcjami i przekonaniami, wysłuchałem i zagłosowałem zgodnie z tym, jak powinienem zagłosować. Wydaje mi się, że było to mądre politycznie i zgodne z własnym sumieniem - powiedział Mężydło. Nie chciał mówić o tym, co go konkretnie przekonało, bo - jak tłumaczył - posiedzenie dotyczące uchylenia immunitetu było tajne. Mężydło zwrócił jednak uwagę, że uchylenia immunitetu nie poparli nawet ci, którzy "znają się na procedurach prawnych", jak np. wiceminister sprawiedliwości i poseł PO Jerzy Kozdroń. Pytany, czy nie obawia się konsekwencji Mężydło powiedział, że "polityk musi mieć trochę odwagi cywilnej". - Być może będą jakieś konsekwencje, ale te konsekwencje trzeba ponieść. Nie jestem tu w Sejmie, by być postacią fasadową - powiedział. Zapewniał, że dawne związki z PiS (w latach 2001-07 był posłem tego ugrupowania) i osobista znajomość z Mariuszem Kamińskim nie miały wpływu na sposób jego głosowania. Mężydło nie wykluczył, że mógłby poprzeć komisję śledczą ws. majątku Kwaśniewskich. Powołanie takiej komisji postuluje PiS. - Uważam, że trzeba to rozważyć, nie można do tego podchodzić automatycznie. Trzeba podejść merytorycznie, bo ostatnio coraz więcej dowiadujemy się, jak obecnie zarobkuje Aleksander Kwaśniewski - powiedział. Wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk (PO) jest zdania, że zabrakło mobilizacji w klubie PO. - Widzę różne formy takiej mobilizacji - mogło to być posiedzenie klubu w tej konkretnie sprawie lub informacja sms-owa - zaznaczył polityk. Według niego, PO z pewnością wróci jeszcze do tej kwestii. - Moim zdaniem jeszcze będziemy dyskutować o tym na posiedzeniu klubu - zaznaczył wicemarszałek. Klub PO rozmawiał na temat wtorkowego głosowania tuż po jego zakończeniu. Według relacji posłów, pojawiały się tam głosy, że potrzebne było przed głosowaniem specjalne posiedzenie klubu, które dałoby posłom jasną wskazówkę, jak powinni się zachować. - Rzeczywiście, przewodniczący mógł chociaż wysłać smsa w tej sprawie, że głosujemy tak czy inaczej - przyznał jeden z polityków PO. Zdaniem niektórych rozmówców PAP, wtorkowe głosowanie będzie miało z pewnością swoje konsekwencje, bo znów wracają głosy, że należałoby zmienić kierownictwo klubu PO. - Jak znam życie, to Donald (Tusk) zwoła wyjazdowe posiedzenie klubu i będzie dyskusja na ten temat - podkreślił poseł PO. Z kolei inny z polityków Platformy powiedział PAP, że sprawa powinna zostać omówiona przez zarząd partii.