Hanna Gronkiewicz-Waltz przypomniała na antenie TVN24, że w 2010 roku podczas obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Bronisław Komorowski, który też był wówczas prezydentem elektem, nie zabrał głosu. "Przemawiał pełniący obowiązki prezydenta marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna" - podkreśliła prezydent Warszawy. "Ważne są procedury. Nic więcej nie mam do dodania" - oznajmiła. Jacek Sasin oznajmił wcześniej, że Andrzej Duda został pozbawiony prawa zabrania głosu podczas sobotnich obchodów. "Bardzo przykro się stało, ale Hanna Gronkiewicz-Waltz nie była w stanie wznieść się ponad podziały" - argumentował polityk Prawa i Sprawiedliwości. Prezydent stolicy pytana o gwizdy na Powązkach, które były wymierzone w premier Kopacz, odpowiedziała, że "politycy Platformy Obywatelskiej są do tego w jakimś sensie, niestety, przyzwyczajeni" Dodała też, że premier skomentowała całą sytuację następującymi słowami: "był za duży wylew miłości chrześcijańskiej wśród tych, co stali na cmentarzu". Z kolei marszałek Kidawa-Błońska miała powiedzieć: "tym razem na nikogo nie pluli" - relacjonowała Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Tak zawsze to się odbywa - podsumowała.