miał być szefem klubu PO, ale stracił szansę po tym, jak z grupą parlamentarzystów Platformy poparł kandydata PiS w Krakowie - pisze "Nasz Dziennik". - To jest kolejna intryga, trochę dziennikarska, żeby podzielić PO. Nie aspiruję do funkcji szefa klubu. Będę prezydentem Warszawy (...) Śpię po pięć godzin po to, by wygrać - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. Szef PO Donald Tusk także wykluczył taki scenariusz. - Hanna Gronkiewicz-Waltz wygra wybory w Warszawie, m.in. dlatego, żeby nie musieć mnie obalać w klubie - żartował Tusk. Gronkiewicz-Waltz pytana, czy uważa, że potrzebne jest spotkanie zarządu partii z posłem Rokitą w sprawie jego decyzji o poparciu Terleckiego powiedziała, że nie. - Janek Rokita jest nie do okiełznania. W Krakowie ma jakieś plany polityczne, ale one nie wpływają na to co się dzieje w Warszawie - oceniła. "Nasz Dziennik" przypominał, że jeszcze w kampanii samorządowej zapowiadał, że w grudniu i styczniu PO będzie miała cały cykl konferencji programowych i propozycji legislacyjnych. Jednak w klubie wcale nie ma mobilizacji. Najsłynniejszy platformerski "mobilizator" - Rokita, ma słabe notowania w partii. Od kwietnia, gdy obiecano mu wybór na szefa klubu parlamentarnego, nie przeprowadzono nawet głosowania nad jego kandydaturą. Bo choć z jednej strony byłoby to zagonienie posłów do ciężkiej pracy programowej, to z drugiej oznaczałoby wzmocnienie pozycji krakowskiego polityka. A na tym zupełnie nie zależy "grupie trzymającej władzę" w PO. Co gorsza dla Rokity, nie ma on też najlepszej marki w grupie polityków bardziej mu przychylnych. Dziś klubowi szefuje Tusk, który jest znany raczej z niewielkiego zacięcia do pracy w cieniu gabinetów. czy lepiej czują się w mobilizowaniu innych i liczeniu pieniędzy niż koordynowaniu mrówczej pracy posłów. Jak powiedziała wczoraj "Naszemu Dziennikowi" osoba zbliżona do kierownictwa Platformy, po "wybryku" Rokity w Krakowie pat w wyborze szefa klubu jeszcze się wydłuży. - Jeśli nie wygramy wyborów w Warszawie, to szefową klubu zostanie , a na dodatek znów zostanie głośno powiedziane, że to wina Janka - mówi dziennikowi polityk Platformy, który nie chce podać swojego nazwiska. Przypomina, że rok temu, po przegranych wyborach parlamentarnych, to właśnie Rokita został okrzyknięty przez kolegów z władz partii głównym winowajcą porażki.