"Absolutna większość zgromadzeń publicznych odbywa się w stolicy. To tu dochodzi do około 700 protestów każdego roku. W pamięci warszawiaków ciągle pozostają: palenie opon przy okazji demonstracji czy używanie bruku jako broni skierowanej przeciwko służbom porządkowym. W najbliższą środę i sobotę dojdzie do kolejnych protestów związków zawodowych. Z zapowiedzi central związkowych wynika, że może dojść do paraliżu komunikacyjnego stolicy. Zaskakującym jest fakt, że manifestacja odbędzie dwukrotnie w ciągu tego samego tygodnia - w środę i w sobotę. W obu przypadkach przybierze formę tzw. marszu gwiaździstego. Ta forma manifestacji jest - z punktu widzenia zwykłego warszawiaka - najbardziej dotkliwa. Niezrozumiałym dla mnie jest to, że rozmiar dotkliwości dla mieszkańców stał się powodem do dumy i satysfakcji organizatorów" - przeczytać można w liście do związkowców do którego dotarł dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki. Czy apel prezydent Warszawy sprawi, że "Solidarność" zmieni zdanie? Nie ma na to większych szans. Związkowcy mają już szczegółowo rozpisane plany protestów, które potrwać mają w Warszawie od środy do soboty. Hanna Gronkiewicz-Waltz przed zaplanowanym na październik referendum ws. swojego odwołania podkreśla w liście do związkowców "ograniczcie się do soboty, pozwólcie warszawiakom normalnie żyć". W ostatnią sobotę Hanna Gronkiewicz-Waltz zaproponowała warszawiakom obniżkę cen biletów. 99 złotych - tyle ma kosztować całoroczny bilet komunikacji miejskiej w stolicy dla dziecka z rodziny z co najmniej trójką dzieci. Wcześniej pani prezydent zapowiedziała tańsze bilety dla osób płacących podatki w Warszawie. W weekend ich dzieciom obiecała Kartę Młodego Warszawiaka. Hanna Gronkiewicz-Waltz podkreśla, że ta decyzja nie ma nic wspólnego z referendum ws. jej odwołania. Konrad Piasecki