Zeznając w charakterze świadka Wojciech Wybranowski powiedział przed Sądem Okręgowym Warszawa - Praga, że weryfikował doniesienia swoich informatorów, a pytania o rolę Gronkiewicz-Waltz stawiał w interesie publicznym. Gronkiewicz-Waltz wytoczyła wydawcy i naczelnej "Naszego Dziennika" proces o ochronę dóbr osobistych. Żąda opublikowania na koszt pozwanych przeprosin w "NDz", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku" i "Gazecie Wyborczej" oraz 50 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Pozwani chcą oddalenia powództwa. Sprawa dotyczy materiału z czerwca 2007 r. "NDz" - w artykule Wybranowskiego pt. "Gronkiewicz, bank i gangsterzy" - zasugerował, powołując się na Wiesława Michalskiego, biznesmena-aferzystę powiązanego z przestępczym podziemiem - że Gronkiewicz miała pomóc mafii w przejęciu banku i kontaktowała się z gangsterami. Według "NDz", prezydent Warszawy unikała odpowiedzi na pytania gazety o te kontakty. Pisano też, że nie chce zeznawać przed komisją śledczą. Wybranowski przekonywał w poniedziałek, że między rozmową z Michalskim a opublikowaniem artykułu minęły ok. dwa miesiące, które spędził na weryfikowaniu "rewelacji" gangstera. Jak powiedział, sprawdzał jego przestępczą przeszłość i powiązania biznesowe. Zwrócił się z pytaniami do Gronkiewicz-Waltz, a także przesłał jej spisaną wypowiedź Michalskiego, aby mogła się do niej ustosunkować. Skierował ponadto do NBP zapytanie o wskazanie podmiotów zainteresowanych zakupem Dolnośląskiego Banku Gospodarczego. Dziennikarz przyznał jednocześnie, że nie zwracał się do nikogo z pytaniem czy prowadzone jest z udziałem powódki postępowanie karne ws. sprzedaży DBG. "W publikacji wskazałem, że bank został sprzedany zgodnie z procedurami, a artykuł dotyczył prób przejęcia go i kontaktów ze światem przestępczym" - powiedział. Sąd dwukrotnie zwracał pełnomocnik pozwanych mec. Krystynie Kosińskiej uwagę by nie podpowiadała świadkowi co ma mówić; pierwszy raz z własnej inicjatywy, kolejny na wniosek pełnomocnika Gronkiewicz mec. Jerzego Naumana. Na rozprawie padło kilka drobnych złośliwości. Nauman zwracał się do Wybranowskiego "panie dziennikarzu"; a Kosińska sugerowała, że mecenas chce zastraszyć świadka trzykrotnie ponawiając pytanie, czy miał świadomość, że popełnia przestępstwo ujawniając informacje ze śledztwa. Hanna Gronkiewicz-Waltz, która także miała stawić się przed sądem była w poniedziałek nieobecna, gdyż - jak wyjaśniał mec. Nauman - przebywa za granicą. Sprawę odroczono bez wyznaczania kolejnego terminu. Aby nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi dowieść, że mówił prawdę lub przynajmniej, że działał w interesie publicznym. Na nim też spoczywa ciężar wykazania, że jego działanie nie było bezprawne.