"Chciałabym zaapelować szczególnie do tych warszawiaków, którzy wciąż wahają się, czy wziąć udział w referendum warszawskim. Jeśli w Waszej opinii w Warszawie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, nie bierzcie udziału w tym referendum. Poczekajcie. Za rok są wybory. Wtedy będziecie mieli możliwość ocenić pełne dwie kadencje mojego urzędowania i skonfrontować to z dokonaniami i pomysłami innych kandydatów. Taki wybór będzie wyborem pozytywnym" - napisała Gronkiewicz-Waltz w liście opublikowanym w środę na internetowej stronie PO. Jak oceniła, obecna konstrukcja referendum, zgodnie z którą aby było ono ważne, wymagana jest odpowiednia frekwencja, wyraźnie narzuca linię wyboru: "jeśli jesteś za odwołaniem prezydenta - idź, jeśli przeciw - nie idź". "Taka logika działania nie ma znaczka partyjnego. Dokładnie w ten sam sposób zachował się PiS i Jarosław Kaczyński w trakcie referendum w Łodzi w 2010 roku. Powiedział wtedy: "W mieście (Łodzi) nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Ja nie wybrałbym się na to referendum" - napisała w liście prezydent Warszawy. Gronkiewicz-Waltz zaznaczyła, że apel kieruje szczególnie do wszystkich swoich sympatyków i osób, które zamierzają poprzeć ją w referendum. "Nie marnujcie swojego głosu. Nie dajcie się namówić Jarosławowi Kaczyńskiemu i nie bierzcie udziału w tym wiecu politycznym jednej partii. Tylko zwiększycie liczbę jego uczestników, a i tak Was przekrzyczą" - podkreśliła. "Jeśli chcecie mi pomóc, zostańcie w domu, a swój głos oddajcie za rok. Wtedy będą prawdziwe wybory. Wtedy Wasz głos będzie mi naprawdę potrzebny. Dziś jedyny, kto się ucieszy z Waszego udziału w referendum będzie Jarosław Kaczyński. Nie bez przyczyny namawia moich zwolenników, żeby wzięli w nim udział. Pamiętajcie, jeśli Jarosław Kaczyński Was do czegoś namawia, to na pewno nie jest to dobre dla mnie" - napisała Gronkiewicz-Waltz. Referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała poparły m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska.