- przed laty bohater głośnej afery i właściciel BKO, w której tysiące drobnych ciułaczy utopiło oszczędności swego życia - zmarł w kwietniu od rany kłutej, zadanej nożem w klatkę piersiową. Chociaż - jak twierdzi prokuratura - w sprawie nie ma przełomu, który przesądziłby o tej właśnie wersji, to coraz więcej elementów może wskazywać na to, że mogło to być zabójstwo. Np. na nożu, który znaleziono na miejscu tragedii, nie było śladów krwi. Mógł ktoś go wytrzeć, ale mogło być i tak, iż to tkanka tłuszczowa "wyczyściła" nóż. Oficjalnie prokuratorzy są ostrożni - zauważa gazeta. Śledczy ustalają, do kogo należą odciski palców znalezione w mieszkaniu Grobelnego, kto i kiedy u niego był i czy ma to związek z jego śmiercią. Lech Grobelny mógł mieć wrogów. W jego parabanku pieniądze ulokowało ponad 11 tysięcy ludzi. - Moim zdaniem, było to zabójstwo. Grobelnego mógł zabić zawiedziony człowiek, który powierzył mu swoje oszczędności - uważa kryminolog prof. Brunon Hołyst. - Przypadki, by ktoś sam wbił sobie nóż w pierś, należą w kryminalistyce do wyjątków - dodaje profesor w rozmowie z "Życie Warszawy".