- Nie sądzimy, aby użycie jego wizerunku w reklamie było jakimś problemem - przyznaje z rozbrajającą szczerością przedstawiciel przewoźnika Tomasz Kułakowski. Linie lotnicze twierdzą, że nie są po żadnej ze stron. Nie oceniają moralności pisarza, a zależało im jedynie na wzbudzeniu emocji. Podkreślmy jednak, że przewoźnik nawet nie zadał sobie trudu, aby sprawdzić, czy Grass rzeczywiście mieszka we Frankfurcie. - A jakie to ma znaczenie? - pyta dalej Kułakowski. Znaczenie ma takie, że Grass mieszka w Berlinie, a przewoźnik zapraszając do Frankfurtu zwyczajnie swoich klientów okłamuje.