Graś przypomniał podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami, że premier Donald Tusk w dniu katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem powołał specjalny zespół międzyresortowy, złożony z ministrów: obrony, sprawiedliwości i spraw zagranicznych, na czele którego sam stanął. - To jest organ, który koordynuje działania, związane z wyjaśnieniem przyczyn katastrofy i działania związane z niesieniem pomocy ofiarom wypadku - podkreślił. Jak dodał, wyjaśnianiem przyczyn i okoliczności wypadku zajmują się dwa organy: prokuratura i mieszana (polsko-rosyjska) komisja cywilna; z polskiej strony nadzór nad nią sprawuje minister obrony Bogdan Klich. - Nie ma żadnej potrzeby, żeby w te działania w jakikolwiek sposób ingerować. Administracja rządowa, rząd, premier, zrobią wszystko, żeby pomóc tym organom, natomiast w żaden sposób, rząd nie zamierza ingerować w prace niezależnych instytucji - podkreślił rzecznik rządu. Jak dodał, w obecnym systemie prawnym prokuratura jest organem całkowicie niezależnym od rządu, od premiera, od ministra sprawiedliwości i to na prokuraturze ciąży zadanie wyjaśnienia sprawy jak najszybciej. Graś pytany, dlaczego na czele dwustronnej komisji nie stoi premier Donald Tusk, powiedział, że premier Rosji Władimir Putin też nie stoi na czele komisji, a na czele instytucji, która skupia prace poszczególnych resortów. - Czyli podobnie jak to jest w Polsce - zauważył. - Nadzór nad komisją cywilną, badającą przyczyny (tragedii) sprawuje (ze strony rosyjskiej, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego) Tatiana Anodina. Jej odpowiednikiem z polskiej strony jest szef MON, więc u nas ranga nadzorującego pracę komisji jest znacznie wyższa - zaznaczył rzecznik rządu. Jak podkreślił, wszystko co dotyczy działań rządu w sprawie katastrofy objęte jest osobistym nadzorem premiera. Zdaniem Grasia współpraca między polskimi i rosyjskimi specjalistami jest na razie bardzo dobra. Jak dodał, ocena działań komisji zostanie dokonana dopiero po zakończeniu przez nią prac. - Zdajemy sobie sprawę z wagi każdego zdania, słowa i każdej informacji, która w związku z tą sprawą się pojawia. Trwa analiza czarnych skrzynek, trwa synchronizowanie zapisów i zgodnie z tym, co zapowiedzieliśmy, tak szybko jak to będzie możliwe, te zapisy zostaną ujawnione. Ale podkreślam, to będzie decyzja prokuratury, bo ona jest dysponentem tych nagrań - powiedział rzecznik rządu. Jak podkreślił, nie można na ludzi pracujących w komisjach wywierać nacisków - ani ze strony administracji rządowej, ani ze strony mediów. - Siłą rzeczy, jest takie oczekiwanie i jest taki nacisk, aby jak najszybciej te informacje (dotyczące przyczyn katastrofy) się pojawiały. Ale kluczem jest to, żeby pojawiła się informacja nie szczątkowa, ale kompleksowa - taka, która będzie pełną analizą i zapisem tego, co działo się na pokładzie samolotu w ostatnich kilkudziesięciu minutach lotu i pełną analizą wszystkich okoliczności, które temu tragicznemu wydarzeniu towarzyszyły - zaznaczył Graś. Rzecznik rządu zapewnił też, że praca premiera w tej chwili koncentruje się prawie wyłącznie na kwestiach dotyczących katastrofy smoleńskiej. Poinformował, że odbywają się nieustannie spotkania premiera z ministrami, szefami służb i instytucji. Graś poinformował też, że do Rosji wybiera się szef MON; ma się tam spotkać z przedstawicielem rosyjskiego rządu oraz nadzorującą prace komisji ze strony rosyjskiej - Tatianą Anodiną. Termin wyjazdu nie jest jeszcze znany. Wcześniej o to, czy premier stanie na czele polsko-rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy był pytany szef doradców premiera Michał Boni. - Myślę, że to jest pytanie w relacjach międzynarodowych o symetrię, są odpowiednie instytucje, organa, którym podlegają ci, którzy wykonują czynności. W Polsce to jest minister obrony narodowej - jeśli chodzi o badanie tych okoliczności i zdarzeń katastrofy, w jakiejś części także ministerstwo infrastruktury - tłumaczył minister. Jak dodał, w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy, współdziałają dwie prokuratury: polska i rosyjska. - One są najbardziej odpowiedzialne za przebieg tego śledztwa - podkreślił Boni. Dziennikarze dopytywali ministra, czy polski rząd nie ma wrażenia, że w sprawie śledztwa dotyczącego smoleńskiej katastrofy "mógłby zrobić więcej". - Przepisy prawa mówią o rozdzielności administracji od prokuratury, nie można łamać prawa, które niedawno zostało przyjęte (chodzi o ustawę o rozdziale funkcji prokuratura generalnego i ministra sprawiedliwości - red.) i które zostało zresztą przyjęte przez wszystkich w parlamencie (...). Ustawa została podpisana przez prezydenta, świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego - mówił Boni. Jego zdaniem, "negowanie w sensie instytucjonalnym" rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości byłoby "złamaniem zobowiązania" także wobec Lecha Kaczyńskiego. - Pamięć o panu prezydencie nakazuje, abyśmy te rozwiązania, które on też wprowadził w życie, podpisał, mogli realizować - przekonywał Boni.