Jak powiedział dziennikarzom Paweł Graś, oprócz raportu komisja Jerzego Millera zaprezentuje też animację lotu polskiego tupolewa, podobną do tej, którą przygotował MAK, "tylko wzbogaconą jeszcze o to, co działo się na wieży rosyjskiej, po stronie rosyjskiej na lotnisku". Dodał, że rząd przygotowuje ponadto dokument, który jest "wyrazem naszych zastrzeżeń co do procedury i co do niewywiązywania się strony rosyjskiej z konwencji chicagowskiej". Zastrzeżenia do raportu MAK mają dotyczyć m.in. tego, że nie uwzględnia on wydarzeń w wieży lotniska w Smoleńsku, w której tak jak w kokpicie polskiego samolotu, miały znajdować się osoby trzecie. - Strona rosyjska sama zadeklarowała, że w oparciu o tę konwencję pracujemy, w związku z tym chcemy rząd Rosji poinformować w sposób formalny, że według nas wszystkie procedury tej konwencji nie zostały dopełnione. Potem, w zależności od reakcji strony rosyjskiej, będziemy podejmować takie, czy inne działania - powiedział. - Jeśli reakcji ze strony rosyjskiej nie będzie lub będzie ona negatywna, wtedy będziemy mogli zwrócić się do ICAO (Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego - red.) z wnioskiem o interwencję i dalsze procedowanie tej sprawy - dodał Graś. Błaszczak: Jedynie komisja międzynarodowa Szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak ocenił z kolei, że przyczyny katastrofy smoleńskiej jest w stanie wyjaśnić jedynie komisja międzynarodowa. - Rząd powinien wystąpić o komisję międzynarodową, powinien zwrócić się do rządu Stanów Zjednoczonych, do NATO, do Unii Europejskiej o to, żeby wsparli nas eksperci międzynarodowi. To jest jedyne wyjście z tej sytuacji. Oczywiście należy też odwoływać się od tego kłamliwego raportu - powiedział Błaszczak. Jak ocenił, raport komisji Millera nie zostanie dostrzeżony przez opinię międzynarodową, ani wzięty pod uwagę przez Rosjan. - Po komisji Millera spodziewam się praktycznie tego, co już zostało pokazane, a więc ponowienia wniosków, jakie zostały skierowane do MAK - powiedział. W ocenie Błaszczaka reakcja premiera na raport MAK była spóźniona. - Opinia światowa usłyszała, że polski generał, który był nietrzeźwy, wpłynął na polskich pilotów, którzy okazali się szaleńcami i popełnili samobójstwo. (...) W czwartek to już było zbyt późno (tego dnia odbyła się konferencja premiera ws. raportu MAK - red.), wtedy przecież ukazały się gazety na świecie, które w ten sposób opisywały sytuację - powiedział. Nałęcz: Prezydent wspiera działania rządu Doradca prezydenta Tomasz Nałęcz powiedział dziennikarzom, że prezydent wspiera działania rządu w sprawie raportu MAK, czego wyrazem była jego piątkowa rozmowa telefoniczna z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. - Prezydent Komorowski dlatego zadzwonił do prezydenta Miedwiediewa, żeby udzielić bardzo mocnego wsparcia dla stanowiska rządu (...) Prezydentowi zależało, żeby nie było żadnych wątpliwości na najwyższym piętrze władzy w Rosji, że raport MAK jest dla Polski nie do przyjęcia w tych fragmentach, gdzie w ogóle nie odnosi się do działań strony rosyjskiej - powiedział. Jak dodał, prezydent "podobnie jak premier uważa, że Polska winna być gotowa do przyjęcia tej części odpowiedzialności za katastrofę, która związana jest z działaniami polskimi, ale też nie możemy zrezygnować (...) z opisu działań rosyjskich i prezydent to bardzo mocno powiedział, licząc na to, że w Rosji będzie mogła panować ta świadomość, że nie ograniczymy naszych działań tylko do relacji na poziomie MAK". Pytany o to, czy 10 kwietnia prezydent będzie w Smoleńsku na obchodach rocznicy katastrofy, Nałęcz powiedział, że zależy to od woli i stanowiska rodzin ofiar. - Prezydent 10 kwietnia będzie razem z rodzinami ofiar katastrofy, na uroczystości wspólnie zorganizowanej. Jeśli rodziny sobie tego w Smoleńsku nie będą wyobrażały i życzyły, to jasne, że prezydenta w Smoleńsku nie będzie - powiedział Nałęcz.