Premier razem z ministrami swojego gabinetu spotkał się w sobotę z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej. Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna i Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim - w ramach protestu opuściły spotkanie. Część rodzin uważa, że szef rządu obraził Ewę Kochanowską, mówiąc, że jej pytanie było bezczelne. "W czasie wysłuchania publicznego w Brukseli, gdzie jedną z osób referujących była moja córka, po jej wystąpieniu europoseł, były prezydent Litwy Vytautas Landsbergis powiedział do niej +pani życie jest zagrożone, proszę uważać, jadąc samochodem+. Zapytałam premiera, czy taka sytuacja jest możliwa. Wtedy usłyszałam, że moje pytanie jest bezczelne" - relacjonowała w sobotę Kochanowska. "Premier zareagował bardzo burzliwie na wypowiedź pani Kochanowskiej i nie dziwię się. Ewa Kochanowska de facto zapytała go, czy ona może czuć się bezpieczna, jak głośno mówi o katastrofie smoleńskiej, bo obawia się zamachu na swoje życie. Tak można jej wypowiedź skrócić, to znaczy pytała +panie premierze, czy pan wydał rozkaz zamordowania mnie i tych, którzy śmią zadawać głośne pytania o Smoleńsk. To jest bezczelność, trudno to inaczej nazwać" - powiedział Graś w niedzielę w programie "Siódmy Dzień Tygodnia" w Radiu Zet. Jak podkreślił, trzeba w końcu "brednie i oskarżenia" wygłaszane w różnych miejscach pod adresem rządu i premiera, nazywać po imieniu. Pytany, czy premier powiedział do Ewy Kochanowskiej - tak jak relacjonowała część rodzin - "pani jest bezczelna", Graś powiedział: "Nie, niedokładnie. Na pewno nie powiedział, +pani jest bezczelna+, nie pamiętam dokładnie, jak to zostało sformułowane, ale rzeczywiście to słowo tam się pojawiło, ale nie było skierowane bezpośrednio do pani Kochanowskiej, tylko dotyczyło tego typu grupy zarzutów i postulatów". W niedzielnym programie "Kawa na ławę" w TVN24 Adam Hofman (PiS) zaproponował, by upublicznić stenogram z tej rozmowy. "Żądam od pana i od pana premiera polskiego rządu ujawnienia stenogramu z tego spotkania albo nagrania z tego spotkania" - zwrócił się Hofman do rzecznika rządu. "Nie uważa pan, że w trosce o te rodziny, o które tak się pan rzekomo troszczy, wypadałoby je najpierw zapytać, czy życzą sobie, te rodziny, żeby pan (Adam Hofman - PAP) czytał, co one miały premierowi do powiedzenia? Czy zadał im pan to pytanie?" - pytał w odpowiedzi Graś. "Jeśli się stawia pan po ich stronie, to niech im pan zada pytanie, czy sobie życzą, żeby pan czytał ich wypowiedzi z tego spotkania" - dodał. Ujawnienia nagrań ze spotkań domaga się też Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie smoleńskiej. "Od dzisiaj zaczniemy na spokojnie prostowanie tego, co nie zostało ściśle powiedziane. Uważam, że wobec tego co od wczoraj zostało już powiedziane i się wydarzyło bezwzględnie muszą być ujawnione nagrania z obu spotkań (premiera z rodzinami-PAP), bo tylko one całościowo pokażą, co się tam naprawdę działo" - powiedziała Wassermann w niedzielę wieczorem w rozmowie z TVN24. Jak dodała, nagrania powinny być ujawnione w trybie informacji publicznej. Dopytywana, zaznaczyła, że nie mówi w imieniu wszystkich rodzin, ale swoim i Ewy Kochanowskiej, z którą się kontaktowała. Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, powiedział z kolei w TVN24, że nie chce publikacji stenogramów. "Oczywiście ja się na to nie zgadzam. Wielokrotnie tam zabierałem głos i nie chciałbym, żeby pan Hofman, czy inni ludzie, którzy nawołują do opublikowania, dowiedzieli się o moich osobistych cierpieniach, o moich osobistych przeżyciach. Sądzę, że zdecydowana większość uczestników spotkania poprze mój punkt widzenia" - argumentował Deresz. W Radiu Zet Graś był też pytany o zachowanie Małgorzaty Wassermann, która w ramach protestu opuściła sobotnie spotkanie z Donaldem Tuskiem. Jak tłumaczyła, premier zachowywał się skandalicznie, wygłaszał expose, nie odpowiadał na merytoryczne pytania, nie było nawet mikrofonów. "To była kpina" - podkreśliła Wassermann. Graś powiedział, że premier na początku spotkania przedstawił scenariusz rozmów, który został przyjęty przez rodziny. "Po pierwsze, mieliśmy grupę pytań, na które rodziny nie uzyskały odpowiedzi na poprzednim spotkaniu, a rząd zobowiązał się na te pytania przygotować odpowiedzi, po drugie, była grupa pytań, które nadeszły mailem na dwa dni przed spotkaniem, trzecim elementem były odpowiedzi na pytania zadawane z sali (...) była dyskusja, w której pani Małgorzata Wassermann nie uczestniczyła, bo wcześniej wyszła" - tłumaczył rzecznik rządu. Jak dodał, twierdzenie Małgorzaty Wassermann, że nie było dyskusji, nie było mikrofonów na sali jest nieprawdziwe. "Ta dyskusja się odbyła i gdyby pani Wassermann została do końca, to mogłaby w niej uczestniczyć" - zaznaczył. Graś powiedział też, że na spotkaniu były dokładnie trzy osoby, które miały inne zdanie od pozostałych. "Z innymi dyskusja toczyła się zupełnie spokojnie i normalnie. Nic nadzwyczajnego się nie działo" - podkreślił.(