Kaczyński mówił dla blogpress.pl m.in. o tym, że działanie polskich władz w sprawie katastrofy z 10 kwietnia jest skandalem i pełną kapitulacją. - Kaczyńskiemu chodzi o to, by (...) koncentrować uwagę opinii publicznej nie na sprawach ważnych dla Polaków, ale na katastrofie smoleńskiej(...). Czyni to bardzo konsekwentnie (...), ogłasza nowe sensacje dotyczące przebiegu tej katastrofy - mówił Graś w niedzielnej audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet. - Trzeba na to patrzeć z dużym spokojem, pozwolić działać tym wszystkim instytucjom, które nad wyjaśnieniem katastrofy intensywnie pracują, na szczęście czasy, w których politycy zastępowali sędziów, prokuratorów, a często nawet katów (...) - mamy już za sobą - ocenił. Graś zaakcentował, że jest "spokojny i wierzy w profesjonalizm państwa polskiego, jego instytucji, ma zaufanie w tej sprawie do prokuratury". - Opinie i wnioski, oceny i osądy będzie można stawiać i wyciągać po tym, jak te instytucje prace zakończą, kiedy pojawi się raport prokuratury, komisji która bada ten wypadek - zaznaczył. Graś odniósł się też do słów Elżbiety Jakubiak. Powiedziała ona w jednej z audycji radiowych, że kiedy Donald Tusk leciał 7 kwietnia do Smoleńska, korzystano ze sprzętu naprowadzającego i nawigatorów. - Kompletna bzdura (...) Takiego nawigatora nie było ani 7 kwietnia ani 10 kwietnia, a warunki do lądowania - oprócz pogodowych - były identyczne. Ten lot był organizowany w identyczny sposób, de facto przez te same osoby - zaakcentował Graś. "Jestem zażenowany" Komentując słowa prezesa PiS zarzucającego członkom PO agresję i chamstwo, Paweł Graś powiedział, że trudno mu komentować słowa Kaczyńskiego i że nie wie, o co prezesowi PiS chodzi. - Jestem zażenowany - przyznał Graś. - Mieliśmy i wciąż mamy do czynienia ze wścieklizną polityczną, która zaczęła się właśnie w 2005 roku i niestety trwa. (...) Przejawia się w agresji (członków PO - przyp. red.), nie tylko słownej - oświadczył z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Błaszczak odniósł się też do sytuacji finansów publicznych państwa, która w jego opinii jest tragiczna. Jak powiedział, PiS proponuje alternatywę dla podnoszenia podatku VAT: "pozyskanie ponad siedmiu miliardów złotych w taki sposób, który nie spowoduje obciążenia Polaków", czyli przez podatek podatek bankowy. Na pytanie, czy podatek bankowy nie obciąży w konsekwencji kont Polaków, Błaszczak przypomniał, że istnieją instytucje regulujące rynek bankowy czy finansowy - Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Komisja Nadzoru Finansowego. To od ich postawy - jego zdaniem - zależy czy banki przerzucą opłaty na klientów czy też nie. "Nad tym rząd rzeczywiście pracuje" Paweł Graś przypomniał, że o ewentualności podniesienia podatku bankowego po raz pierwszy mówiono już podczas wspólnej konferencji prasowej Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka. Pytany wprost o to, czy podatek bankowy zostanie podniesiony Graś odparł, że "nad tym rząd rzeczywiście pracuje, ale trzeba znaleźć takie rozwiązania, które nie obciążałyby klienta". Jak dodał, informacje o tym, że "tą drogą można uzyskać pięcio -, siedmio- czy 10-miliardowe zyski to mity". - W Polsce znacząca część polskiego społeczeństwa nie ma rachunków bankowych, to są najczęściej ci najbiedniejsi, których podatek bankowy w ogóle by nie dotknął, a podwyżka podatku VAT - planowana docelowo do 25 proc., czyli do najwyższej stawki w Europie, obok Danii - bo tylko Dania ma taką stawkę podatkową VAT - odbije się na tzw. średniakach i najsłabiej zarabiających Polakach - mówił wiceszef klubu Lewicy Marek Wikiński. - My też jesteśmy zwolennikami, by zamiast podwyżki VAT wprowadzić alternatywne rozwiązanie i w tej sprawie będziemy niebawem prezentowali projekt ustawy - zapowiedział Wikiński. Graś sprostował, że Polska nie będzie mieć najwyższej stawki VAT w Europie, a w przyszłym roku planowana jest podwyżka VAT o 1 procent. "Nie ma co straszyć Polaków podwyżką 25-procentową i nie jest zapisane, że co rok będzie następował wzrost podatku VAT o 1 procent - zapewnił.