Spór wokół jesiennego grabienia liści wybucha na forach dla ogrodników i działkowiczów na ogół już we wrześniu, gdy tylko rozpoczyna się powolny proces opadania liści. Gdy przerzucanie się merytorycznymi argumentami nie prowadzi do porozumienia, zwolennicy grabienia zaczynają zarzucać przeciwnikom lenistwo, by w zamian usłyszeć oskarżenia o przeciwdziałanie Matce Naturze. Kto ma rację? Okazuje się, że... to zależy. Trawnik nie lubi liści, czyli grabić Specjaliści w zasadzie są zgodni, że opadające liście, szczególnie gdy jest ich dużo, są zagrożeniem dla trawnika. Jeśli przez cały rok dbamy o stan zielonego otoczenia domu - nawozimy, kosimy i podlewamy, to zdecydowanie jesienią powinniśmy chwycić za grabie. Liście, które spadły z drzew, podlegają procesowi gnicia, pokrywają się pleśnią. Ich ogromna liczba sprawia, że trawa traci dostęp do słońca. W takich warunkach trawnik zaczyna niszczeć. W zgodzie z naturą, czyli nie grabić Jednak nie każdy kawałek ziemi wokół domu musi być idealnym, wyjętym prosto z rolki trawnikiem. Często jest kawałkiem łąki, gdzie żyją owady, małe ssaki i gady. Dla nich liście są naturalnym sprzymierzeńcem, a czasem wręcz zimowym domem, który pozwala odizolować się od mrozu i nadmiernej wilgoci. Tam warto liście zostawić tak, jak spadły i jednocześnie rozkoszować się jesiennym krajobrazem. Co robić z liśćmi? Okazuje się jednak, że nawet grabiąc liście możemy przysłużyć się Matce Naturze, nic na tym nie tracąc. - Liście zebrane z trawnika można złożyć w ustronnym miejscu w kupkach o wysokości do 40-50 cm - podpowiada Jan Goliński, leśnik. - Takiej wielkości stosy mogą stać się domem dla jeży. Idealnym domem, gdy obok stosiku ustawimy płytkie poidełka z wodą - dodaje. Zebrane liście mogą także pomóc w ochronie przed mrozem najdelikatniejszych okazów w naszym ogrodzie. Takie kopce wokół pnia młodych drzewek lub krzewów ozdobnych to najbardziej ekologiczny i najtańszy sposób na przygotowanie do zimy. Dodatkowy walor i przestroga Jest jeszcze jedna zaleta grabienia. To świetny sposób na spędzenie czasu na świeżym powietrzu. Taka aktywność fizyczna pozwala na spalenie ponad 200 kalorii na godzinę. Należy tylko pamiętać, by nie kończyć popołudnia podpaleniem liści. Takie ognisko może się bowiem skończyć mandatem. Agata Wilk