Gowin poinformował, że propozycja jest wynikiem ustaleń zespołu ds. bioetyki pracującego przy Kancelarii Premiera, którym kieruje. Zespół, w którego skład wchodzą prawnicy, lekarze, biolodzy, filozofowie i etycy, zajmuje się przygotowaniem do ratyfikacji Konwencji Bioetycznej Rady Europy. - Tam, gdzie nie ma już szans na leczenie, tam pacjent może w formie albo "testamentu życia", albo - jest druga forma, nad która się zastanawiamy - specjalnego pełnomocnika, wyrazić wolę, żeby nie podtrzymywać tego życia na siłę, żeby zapewnić mu godną śmierć - wyjaśniał w TVN24 Jarosław Gowin. Podkreślił przy tym, że "tak długo, jak jest szansa na uratowanie życia, lekarze zobowiązani są do tego, żeby to robić". Zdaniem Gowina nie należy mylić "testamentu życia" z eutanazją. - To nie jest legalizacja prawa do samobójstwa, to jest usankcjonowanie prawa do godnego umierania - mówił. - Jest zasadnicza różnica między uporczywym podtrzymywaniem życia a prośbą, spełnianą lub nie, o skrócenie tego życia - podkreślił. Gowin powiedział, że nie wie, jeszcze jaką formę będzie miał "testament życia". - To są sprawy szczegółowe, nad tym jeszcze pracują prawnicy - poinformował. Zaznaczył, że w przyszłej ustawie dotyczącej tej kwestii nie da się szczegółowo zapisać "niezliczonych, skomplikowanych sytuacji"; ustawa będzie formułowała "pewną ogólną zasadę". - Natomiast nie wiem, czy wystarczy notatka w portfelu. Być może powinien to być jakiś dokument potwierdzony sądownie tak, żeby zmniejszyć ryzyko nadużyć - powiedział. - Chcę uspokoić, że my sobie doskonale zdajemy sprawę, że istnieje możliwość nadużyć, stąd konkretne przepisy prawne będą miały taki kształt, by zapobiegać groźbie eutanazji - zapowiedział. Pełnomocnikiem, który wyrażałby wolę pacjenta (gdy ten nie mógłby tego zrobić) miałaby być wskazana przez niego wcześniej osoba. Zdaniem Gowina "raczej nie powinna to być osoba z rodziny". - Osoba taka bierze na siebie odpowiedzialność - to nie jest łatwe, ale myślę, że tam, gdzie jest dwoje ludzi, którzy mają do siebie pełne zaufanie, tam gdzie jest np. miłość, tam możemy ten ciężar odpowiedzialności przekazywać - podkreślił. - Tutaj dotykamy spraw bardzo dramatycznych i sytuacji stosunkowo bardzo rzadkich. Myślę, że każdy z nas, ja na pewno, chciałby mieć prawo, by samemu decydować o tym, co ma się stać ze mną w sytuacjach skrajnych - dodał. - Niezależnie od tego, jakie jest stanowisko naszych najbliższych - oczywiście można je uwzględniać i można nie składać takiego "testamentu życia", albo przeciwnie, składać testament, składać wolę podtrzymywania życia tak długo, jak jest to technicznie możliwe, ale w każdym przypadku, niezależnie od treści tego testamentu, decyzja powinna należeć do każdego z nas - zaznaczył. - Oczywiście istnieją sytuacje skrajne, w których np. wyznawcy jakiejś sekty mogą nie chcieć zgodzić się na np. transfuzję krwi. Albo inny przykład, gdy ktoś chory na chorobę zakaźną nie chce się poddać leczeniu - oczywiście prawo w takich sytuacjach będzie zmuszało do poddania się leczeniu, poddania się terapii - dodał. Gowin zaznaczył, że "dzisiaj cała odpowiedzialność za decyzje (dotyczące pacjenta - red.) tak naprawdę zrzucona jest na barki lekarzy". - Nie powinno tak być - ocenił. - Jest też druga strona medalu. W polskim prawie medycznym kwestia zgody pacjenta, np. zgody na badania, na eksperymenty jest określona w ten sposób, że pacjent tak naprawdę ma niewiele do powiedzenia. W zgodzie ze standardami Konwencji Bioetycznej będziemy postulowali zwiększenie zakresu prawa pacjenta do decydowania o sobie - poinformował. Zdaniem Gowina pomysł zespołu ds. bioetyki jest akceptowany przez środowisko lekarskie. - Jest to pomysł moim zdaniem moralnie w ogóle niekontrowersyjny - zaznaczył. - W zespole byli także przedstawiciele Kościoła katolickiego, innych wyznań i propozycje te zyskały ich jednomyślną akceptację - dodał.