Według Gowina, reforma sądów i tak będzie musiała być wprowadzona. Jestem przekonany, że któryś z moich następców wróci do niej - oświadczył w poniedziałek b. szef resortu sprawiedliwości. Lider Polski Razem podkreślił na konferencji prasowej w Krakowie, że podpisana przez prezydenta nowelizacja Prawa o ustroju sądów przekreśla nadzieję na to, by w polskich sądach zapadały wyroki sprawiedliwe i szybkie. "Bardzo wielu przedsiębiorców, normalnych obywateli przeżywa życiowe dramaty związane z tym, że w sądach proste sprawy ciągną się latami. Sprawiedliwość, która przychodzi po latach, jest szyderstwem ze sprawiedliwości. To, że będzie tych dramatów tak wiele, dzisiaj niestety obciąża sumienie także pana prezydenta Komorowskiego" - powiedział b. minister sprawiedliwości. "To bardzo gorzki dzień w historii polskiej demokracji" - dodał. Przypomniał, że Polska jest na drugim miejscu w UE pod względem liczby sędziów. "Mamy 10 tys. sędziów, podczas gdy dwa razy większa Francja ma ich 5 tys. Jesteśmy na drugim miejscu także, jeśli chodzi o nakłady na sądownictwo w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. A na którym miejscu jesteśmy, jeśli chodzi o czas orzekania? Też na drugim miejscu - tyle że od końca" - zauważył poseł. W jego ocenie przyczyną "katastrofalnego stanu polskiego wymiaru sprawiedliwości" jest "bizantyjski rozrost struktur zarządzających sądami", zbyt duża liczba sędziów funkcyjnych - prezesów, wiceprezesów, przewodniczących wydziałów. "Sędziowie nie są od tego, żeby piastować stanowisko sędziowskie, ale by rozstrzygać spory, służyć obywatelom. Sędziowie nie mogą być kastą świętych krów, nie może być tak, że cieszą się oni nieuzasadnionymi przywilejami. Praca sędziowska jest wielkim wyróżnieniem, odpowiedzialnością, zaszczytem, ale powinna mieć charakter służby" - zaznaczył Gowin. Jak przypomniał, celem jego reformy nie była "likwidacja jakiegokolwiek sądu i żaden nie zostałby zlikwidowany, ale likwidacja dużej liczby +stołków+ prezesów sądów". "To w obronie tych stołków wystąpił dzisiaj pan prezydent Komorowski, podpisując ustawę, która dewastuje moją reformę. To w obronie stołków prezesów, korporacji prawniczych wystąpiła większość parlamentarna wtedy, kiedy uchwalała tę ustawę" - oświadczył Gowin. Tłumaczył też, że w jego reformie chodziło o skrócenie czasu orzekania kosztem komfortu sędziów oraz wyrównanie ilości obowiązków sędziów z małych sądów, którzy często mają znacznie mniej pracy niż sędziowie w sądach wielkomiejskich, którzy bywają skrajnie przepracowani. Reforma miała także zakończyć zbyt bliskie relacje łączące przedstawicieli niektórych powiatów i samorządów z wymiarem sprawiedliwości. Zdaniem Gowina jedyną słabością reformy było objęcie nią zbyt małej liczby sądów. "Należało objąć reformą dużo większą liczbę sądów; ja zdecydowałem się na ten kompromis polityczny, no ale jak się okazało, nawet ten kompromis nie był do przyjęcia dla korporacji prawniczych, protestującej części samorządowców, nie był do przyjęcia też dla Bronisława Komorowskiego" - powiedział. Bronisław Komorowski podpisał w poniedziałek nowelizację Prawa o ustroju sądów, która przywraca większość małych sądów rejonowych zniesionych wskutek tzw. reformy Gowina. Wskutek tej reformy 79 najmniejszych sądów rejonowych stało się wydziałami zamiejscowymi innych sądów. Dzięki nowelizacji ustawy przywróconych ma być nawet 58 zniesionych sądów. Według szacunków Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", "obligatoryjna reaktywacja" ma dotyczyć 41 sądów, zaś fakultatywna kolejnych 17. Gowin przyznał, że poniedziałkowa decyzja prezydenta nie oznacza całkowitej likwidacji reformy, ale ogranicza ją w tak dużej skali, że reforma traci sens, jest jednak na tyle potrzebna, że któryś z jego następców na pewno ją wprowadzi.