W czterogodzinnej debacie, w której nie wzięli udziału posłowie Ruchu Palikota, przedstawiciele pozostałych klubów opozycyjnych krytykowali działania władz oraz sposób prowadzenia śledztwa po katastrofie. Większość zarzutów kierowano pod adresem premiera, a także ówczesnej minister zdrowia (dziś marszałek Sejmu) Ewy Kopacz oraz szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. Debacie przysłuchiwali się z galerii sejmowej przedstawiciele rodzin ofiar. "Jestem pełen uznania dla jej hartu ducha" - Atmosfera wczorajszej debaty chyba nie wskazuje na to, aby ta wojna miała być zakończona. Mówiąc szczerze, już po tym, jak zapoznałem się z pytaniami kierowanymi pod moim adresem przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, to zadałem sobie pytanie, czemu ta debata służy? Przecież ogromna większość pytań, co ich autorzy musieli wiedzieć, nie powinna być adresowana do ministra sprawiedliwości, gdyż dotyczyła zakresów kompetencji przede wszystkim prokuratora generalnego - powiedział Gowin dziennikarzom w piątek w Sejmie. Pytany, czy słuchał zorganizowanej po debacie konferencji Ewy Kopacz, na której marszałek Sejmu powiedziała, że jej jedynym błędem było to, że uwierzyła w słowa władz rosyjskich o przekopywaniu terenu katastrofy w Smoleńsku, powiedział: "jestem pełen uznania dla jej hartu ducha, jakim pani marszałek wykazała się i wtedy w Moskwie, i wczoraj podczas konferencji". "Głęboko jej współczuję" - Głęboko współczuję jej, przy jej z całą pewnością najlepszej woli i odwadze, jaką się wykazała wtedy w Moskwie, że dzisiaj pada ofiarą tak ostrych i niesprawiedliwych zarzutów - podkreślił minister sprawiedliwości. Jak zaznaczył, Kopacz przeprosiła w czwartek za wszelkie nieścisłości związane ze swoimi wypowiedziami. Dodał, że wszyscy muszą pamiętać, że to, co działo się wówczas pod Smoleńskiem i w Moskwie, było "bez precedensu i trudno mieć pretensje o to, że nie wszystkie informacje wtedy uzyskiwane, były do końca precyzyjne". Gowin pytany, czy Kopacz oprócz hartu ducha nie wykazała się wtedy również naiwnością, wierząc Rosjanom na słowo, poprosił dziennikarzy, aby nie oczekiwali od przedstawiciela polskiego rządu wypowiadania się nt. wiarygodności państwa rosyjskiego.