"Ten list prawie w stu procentach składa się z ataków na mnie, z takiego straszenia mnie. Myślę, że ataki personalne to przejaw dramatycznej słabości. Donald Tusk boi się debaty programowej, zastępuje ją atakami personalnymi, ale to kompletnie jałowe. Myślę, że co jak co, ale takie ataki personalne Donaldowi Tuskowi sympatii, nawet wśród członków Platformy, nie przysporzą" - mówił Gowin podczas piątkowego briefingu w Katowicach.Zaznaczył, że w czasie gdy premier rozsyła listy, które są "napastliwym atakiem" na niego, on sam rozsyła swój program i chce rozmawiać na jego temat z członkami partii. Nie zgodził się z zarzutem, że dzieli PO. "Ja nie atakuję premiera Donalda Tuska, tak jak on mnie w tym liście. Gdy czytałem ten list, cisnęło mi się pytanie: Donald, ty to naprawdę sam napisałeś? Mam wrażenie, że ktoś włożył Donaldowi Tuskowi te słowa w usta, czy pod klawiaturę. Takie personalne ataki to raczej nie jest coś, co cechuje prawdziwego przywódcę. Natomiast gdybyśmy debatowali otwarcie (...), Platforma na pewno wyszłaby z tych wyborów wewnętrznych wzmocniona" - ocenił Gowin. W upublicznionym w piątek liście Donald Tusk zarzucił swojemu konkurentowi w wyborach na szefa partii, że chce wykorzystać demokratyczne procedury w Platformie do promocji nowej inicjatywy politycznej. Podkreślił też, że przestaje wierzyć w dobre intencje Gowina, kiedy słyszy od niego ciepłe słowa pod adresem PiS i wyłącznie krytyczne pod adresem Platformy. Gowin odniósł się do zawartego w liście premiera zarzutu, że jego postulaty zmierzają do projektu "małej, ideologicznej partii". Poseł zaznaczył, że PO zawsze była wewnętrznie pluralistyczna i chce, żeby taka pozostała. "Gdy pan premier mówi, że ja buduję jakąś partię ideologiczną, tym samym dyskredytuje program Platformy, bo ja nie robię niczego innego, jak przywołuję stare postulaty programowe Platformy" - stwierdził. Polityk zaprzeczył jednocześnie, by atakiem na premiera była umieszczona na jego nowej stronie zmienpremiera.pl internetowa gra "Przywróć Tuskowi Pamięć". "To zabawa. Polityka dotyczy rzeczy ważnych, ale można spierać się politycznie także w formie zabawnej. (...) Ale tylko forma jest zabawna, treść jest jak najbardziej serio. Ta treść dowodzi, że w wielu sprawach fundamentalnych z punktu widzenia Platformy Donald Tusk dawno odszedł od programu, dzisiaj ten program, program Platformy, reprezentuję ja" - powiedział. Pytany, czy nie obawia się wyrzucenia z partii po przegranych wyborach, Gowin zaznaczył, że "w polityce trzeba się liczyć ze wszystkim", a on sam nie jest "człowiekiem strachliwym". Wspominając losy m.in. Macieja Płażyńskiego czy Jana Marii Rokity wyraził jednak nadzieję, że - niezależnie, kto wygra wybory - premier uzna, że "warto grać fair". Gowin w czwartek w Katowicach spotkał się z działaczami śląskiej PO, a w piątek rano - z prezydentami kolejno Gliwic i Zabrza, Zygmuntem Frankiewiczem i Małgorzatą Mańką-Szulik. Frankiewicz, który w 2001 r. był jednym z założycieli Platformy na Śląsku, po konflikcie z innymi regionalnymi działaczami PO, w 2008 r. przestał być członkiem partii. W piątek Gowin nazwał Frankiewicza "jednym z najwybitniejszych polskich samorządowców"; ocenił, że za jego czasów "Gliwice fantastycznie się rozwinęły". Wskazał, że rozmawiał z nim nie o polityce, a o samorządzie, chcąc dokładnie zrozumieć, na czym polegają zastrzeżenia samorządowców - również z PO - wobec dotyczącej ich polityki rządu.