Gowin był w środę na Uniwersytecie Warszawskim uczestnikiem spotkania zorganizowanego przez organizację "Młodzi dla Polski" i Samorząd Studentów UW. - Jeśli pytacie mnie o mój osobisty stosunek do "paramałżeństw" homoseksualnych, to trzeba rozróżnić dwie rzeczy: tolerancję, na którą zasługuje każdy z nas, niezależnie od orientacji seksualnej. Orientacja seksualna jest osobistą sprawą każdego człowieka - powiedział studentom. - Natomiast zupełnie czym innym jest próba uczynienia z tej sprawy prywatnej, jaką jest orientacja seksualna, sztandaru walki politycznej pod hasłami jakiejś ideologii gejowskiej. Takiej ideologii jestem przeciwny, tutaj całkowicie zgadzam się z prezydentem Wałęsą - mówił na spotkaniu na UW. Gowin nawiązywał do wypowiedzi Lecha Wałęsy, który na początku marca w TVN24 powiedział, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". - Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości - mówił. Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w Sejmie, odparł: "Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę". Gowin przypomniał, że jako minister sprawiedliwości stoi na gruncie konstytucji i musiał podczas debaty w Sejmie sprzeciwić się wszystkim projektom ws. związków partnerskich.- Jako minister sprawiedliwości stoję na gruncie konstytucji, a konstytucja jednoznacznie stwierdza, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. W związku z tym niezależnie od tego, co sam uważam na temat "paramałżeństw" homoseksualnych, miałem obowiązek stwierdzić, że wszystkie projekty omawiane w Sejmie były sprzeczne z konstytucją - podkreślił. Zaznaczył, że wtedy spadła na niego "lawina krytyki" - zwłaszcza od partyjnych kolegów. "Dzisiaj - zwłaszcza po wypowiedzi prezydenta Bronisława Komorowskiego już prawie nikt nie kwestionuje, że miałem rację" - dodał. Gowin pytany o stosunek do legalizacji związków partnerskich powiedział, że jest przeciwny przyznawaniu takiego statusu parom heteroseksualnym. - Jeśli chodzi o związki partnerskie heteroseksualne, to jestem przeciw, ponieważ mogą one zawierać ślub kościelny, ślub cywilny lub żyć w tzw. konkubinacie, który wiąże się z określonymi prawami i obowiązkami. Czy potrzebna jest jeszcze czwarta forma pośrednia miedzy ślubem a konkubinatem? - mówił. - Jeśli utworzymy tę czwartą, to może za chwilę ktoś będzie chciał tworzyć półzwiązki partnerskie albo ćwierćzwiązki partnerskie. To wszystko wydaje mi się pozbawione sensu - dodał.Premier Donald Tusk powiedział w połowie marca, że w ciągu dwóch miesięcy do Sejmu powinien trafić projekt PO dot. związków partnerskich. - I wiele na to wskazuje, że będzie to jeden projekt. Ale, tak jak wspomniałem, gdyby się miało okazać, że jakaś grupa posłów w Platformie kategorycznie będzie domagała się własnego projektu, ja nie będę stawiał sprzeciwu - powiedział szef rządu. Pod koniec stycznia Sejm odrzucił trzy projekty ustaw w sprawie związków partnerskich: i autorstwa PO, i złożone przez Ruch Palikota oraz SLD. Przeciwko odrzuceniu projektów głosowali wszyscy posłowie SLD i RP. Oprócz posłów PiS i SP, którzy wnioskowali o odrzucenie ich w pierwszym czytaniu, przeciw projektom głosowali też posłowie PSL oraz ponad 40 posłów PO, w tym minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Przed głosowaniem Gowin, uważany za lidera konserwatywnej grupy w Platformie, oceniał, że projekty regulujące tę kwestię - w tym przygotowany w klubie PO - były niekonstytucyjne. Po tym głosowaniu spekulowało się o dymisji ministra sprawiedliwości, premier jednak po rozmowach z Gowinem zdecydował o pozostawieniu go na stanowisku.