- Wiem, że te słowa wyrwane z kontekstu mogą wywoływać obiekcje i chcę za to serdecznie przeprosić tych wszystkich, którzy uważają, że takie słowa nie powinny z moich ust paść. Ale równocześnie bardzo kategorycznie pragnę stwierdzić, że podtrzymuję sens tych słów - tam, gdzie przepisy są niejednoznaczne, minister sprawiedliwości i wszyscy ludzie wymiaru sprawiedliwości mają obowiązek kierowania się duchem prawa i obowiązek kierowania się interesem społecznym - podkreślił Gowin. Dodał, że "nie przewiduje swojej dymisji", gdyż ucieszyłaby ona tylko tych, którzy nie chcą wyjaśnienia sprawy Amber Gold. Minister podkreślił równocześnie, że wszystkie jego działania - w tym zażądanie akt spraw - były nastawione na wyjaśnienie tej sprawy. - Nie byłbym w stanie przedstawić szczegółowego sprawozdania polskiemu Sejmowi i opinii publicznej, gdybym nie miał dostępu do akt tych spraw. W mojej ocenie sprzeniewierzyłbym się swoim konstytucyjnym obowiązkom, gdybym nie podjął tych działań, gdybym biernie przyglądał się uchybieniom wymiaru sprawiedliwości. Wszystkie moje dalsze działania będą jednoznacznie nastawione na wyjaśnienie uchybień wymiaru sprawiedliwości w sprawie Amber Gold - dodał. Szef resortu sprawiedliwości zaznaczył, że kwestię dostępu ministra do akt reguluje regulamin urzędowania sądów powszechnych. W czwartek Gowin podczas briefingu w Żywcu odpowiadając na pytania dotyczące zarzutów medialnych o złamanie przez niego przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych, powiedział: "Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię i chcę, żeby stąd poszedł jasny przekaz do tej sitwy: nie zastraszycie mnie".