Konrad Piasecki: Pani senator, czy ekshumacja ciała męża rozproszyła, czy raczej wzmogła pani wątpliwości? Beata Gosiewska: - Ja bym tego w takich kategoriach nie rozpatrywała. Na pewno ekshumacje są potrzebne, dlatego że instytucje państwa polskiego, prokuratura zaniedbała wykonanie tych badań. Zgodnie z polskim prawem każdy, kto nie umarł śmiercią naturalną, powinien mieć wykonane badania sekcyjne. Tyle, że przed tą ekshumacją pani zgłaszała zupełnie fundamentalne wątpliwości, dotyczące np. tego, kto jest w trumnie pani męża. Dzisiaj już tych wątpliwości pani nie ma? - Ja raczej nigdy nie mówiłam, że najważniejsze jest to, kto jest w trumnie. Ja miałam taki dziwny spokój i przekonanie, że jednak w trumnie jest mój mąż. Rzeczywiście, te badania to wykazały. Ja zawsze mówiłam, że moim celem jest dojście do prawdy i przestrzeganie prawa. Miałam nadzieję, że te badania... Gdyby te badania były wykonane tuż po katastrofie, na pewno byśmy więcej wiedzieli o przyczynach tej katastrofy. I to, że nie zostały wykonane wcześniej, o to ma pani mnóstwo żalu do prokuratury? - Tak, oczywiście. Uważam, że ci, którzy są winni niewykonania tych badań, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. Tutaj nie tylko jest odpowiedzialność prokuratury, ale również drugiej osoby obecnie w państwie, pani ówczesnej minister Kopacz, która była świadkiem, była tam, na miejscu. I uważa pani, że to minister Kopacz odpowiada za to, że wcześniej nie dokonano ekshumacji? - Pani minister Kopacz znała sytuację, brała udział, sama mówiła, że ubierała fartuch i brała udział w sekcjach. Również tutaj to, czego dowiedzieliśmy się po ekshumacji, że tak naprawdę zbezczeszczono ciała naszych bliskich i pani marszałek brała współudział lub co najmniej była świadkiem tych wydarzeń. Ale czy pani wie, na czym to bezczeszczenie polegało? Bo prokurator generalny Andrzej Seremet mówi: "Nic nie wiem o bezczeszczeniu zwłok". - Panie redaktorze, jest to dla mnie dosyć trudny temat i myślę, że dla wielu rodzin też. To bardzo niedobrze, że prokurator nie wie, na czym to polegało. Badania sekcyjne odbyły się jakiś czas temu. Tak naprawdę te sekcje to były pozorowane sekcje. Rozcinano ciała naszych bliskich, po czym nawet nie wszystkie narządy były włożone do wewnątrz. Jest to dla nas trudne i bolesne, ja naprawdę nie chciałabym o tym mówić, bo to jest takie jeszcze upokarzanie nawet po śmierci. To proszę nie mówić o tym, tylko proszę powiedzieć, czy pani uważa, że kogoś powinno się ścigać za to bezczeszczenie zwłok? - Oczywiście. Ale kogo? Lekarzy moskiewskich? - Prokuratura z urzędu powinna to zrobić. Tych, którzy wykonywali sekcje, ale również ja bym chciała, żeby wyjaśniono rolę, udział, odpowiedzialność ówczesnej minister Kopacz, obecnie marszałka, czyli drugiej osoby w państwie. To jest niedopuszczalne, żeby pani marszałek tak kłamała i żeby zupełnie nie odpowiadała za to. Dzisiaj uważa pani, że wszystkie inne ciała też powinny być ekshumowane i przebadane? - To są decyzje bardzo trudne. To przede wszystkim decyzja prokuratury, i rodziny, tak jak ja nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie. Ja musiałam po prostu przeżyć to i przeżyć również drugi pochówek mojego męża. Bo równocześnie prokurator generalny mówi: wszystkie dotychczasowe badania ciał potwierdziły, że przyczyną śmierci były urazy ciała powstałe na skutek katastrofy lotniczej. - Ale pan prokurator nie mówi o tym, że wielu rzeczy już nie można stwierdzić, o czym powiedzieli i biegli i biegły ze Stanów Zjednoczonych. Badania płuc mogłyby na przykład potwierdzić wiele rzeczy. Nie można już na przykład stwierdzić materiałów wybuchowych. Ktoś powinien odpowiedzieć za to, że tych badań nie wykonano dwa lata temu, czyli świadomie zacierano ślady. To nie jest tak, że prokurator działa nieświadomie. Pani senator, a udowodnieniu jakiej tezy ma dzisiaj służyć to ponawiające, czy ponawiane pytanie do ministra Sikorskiego o to, skąd wiedział o śmierci prezydenta? - Pan minister nigdy nie powiedział szczerze, skąd wiedział w chwili katastrofy, albo dlaczego podawano znacznie późniejszą godzinę katastrofy i pan minister milczał, który wiedział. Znaczy tu problem polega na tym, że było od początku tyle kłamstwa i dezinformacji, w której brał udział też pan minister. Skądinąd mógł wiedzieć? Wiedział od ludzi, którzy do niego zadzwonili z miejsca katastrofy, czy z którymi skontaktował się na miejscu katastrofy, i oni mu powiedzieli, że nie widzą oznak życia, że podejrzewają, że wszyscy nie żyją. - Panie redaktorze, tam nie było żadnej akcji ratunkowej i tutaj, no przede wszystkim to, co nas bulwersuje to to, że minister w chwili katastrofy znał już przyczynę tej katastrofy. Później, kilka miesięcy później również pan prezydent mówił o tej arcy jakiejś bolesnej, czy prostej przyczynie katastrofy. To naprawdę niedopuszczalne, aby osoby zajmujące takie stanowiska w państwie, które autorytetem tych stanowisk, jakby przekonują społeczeństwo do nieprawdy. Rozumiem pytania o przyczynę katastrofy, ale skąd pytania o tę wiedzę na temat śmierci? Skąd minister Sikorski mógłby o tym wiedzieć? - Śmierć mógł stwierdzić ktoś, kto zidentyfikował ciało. Wiemy, że ciało prezydenta zostało zidentyfikowane znacznie później. Mieliśmy informacje, że odjeżdżały karetki. Nie wiemy, kto był w środku. Jest wiele niejasności. Wypowiedzi ministra są nieprzekonywujące, dlatego proszę nie dziwić się, że padają pytania. Ja te pytania otrzymuję od wielu Polaków, którzy pytają mnie: Czy oni zamordowali? A pani co im odpowiada? - Ja im odpowiadam, że czas to wyjaśnić. A pani wierzy w to, że ich zamordowali, że to był zamach? - Ja nie wiem, czy to był zamach i kto jest za to odpowiedzialny. Zachowanie polskiego rządu od początku tej katastrofy jest bardzo dziwne. Na pewno nie wierzę w to, że to był zwykły wypadek lotniczy. Dzisiaj politycy PiS mówią o tajemniczych dwóch wybuchach. Rozumiem, że skoro wybuchy, to zamach? - Nie mówią o tym politycy PiS, tylko mówią o tym niezależni naukowcy światowej sławy. Ale politycy PiS się pod tym podpisują. - To są naukowcy, którzy badali katastrofę promu Columbia. Ci naukowcy nie mają powodu do tego, żeby kogoś oskarżać niesłusznie. Również nasi naukowcy chcą badać przyczyny tej katastrofy, ale nie mają dowodów - nie mają wraku, nie mają czarnych skrzynek. Rząd wielokrotnie obiecywał sprowadzenie tego wraku i tego nie zrobił. Czy pani podoba się projekt pomnika, który stanie w Smoleńsku? - Ja tego projektu nie znam dobrze. Nie mam wyrobionej opinii. Dla mnie najważniejsze jest to, co tam będzie napisane. My - jako rodziny - swoją tablicę umieściliśmy. Rosjanie ją wyrzucili. To ma być upamiętnienie. Dla mnie nie musi to być wystawne, kosztowne, mnie interesuje zabezpieczenie tego terenu, aby nieprzebadany teren nie był zniszczony na przykład przy okazji budowy tego pomnika. Tam pozostały te części ciał naszych bliskich, które nie wróciły do Polski. Chodzi nam o godne zabezpieczenie tego miejsca, żeby nie było zniszczone, żeby szczątki, które wymywa deszcz, nie były bezczeszczone. Czytaj też na rmf24.pl