Żaden światopogląd nie uzasadnia poniżania innych - argumentował sąd, który w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślił, że proces nie dotyczył przekonań religijnych, ale ochrony dóbr osobistych. "Gość Niedzielny" uznaje to prawomocne już rozstrzygnięcie za niesprawiedliwe i ograniczające wolność słowa. Poza zamieszczeniem przeprosin, pozwani mają też solidarnie zapłacić powódce 30 tys. zł i pokryć koszty postępowania apelacyjnego. Sąd tylko nieznacznie zmienił zaskarżony przez "GN" wyrok Sądu Okręgowego w Katowicach z września ubiegłego roku. Zmiany dotyczą treści przeprosin, które mają zostać zamieszczone na łamach tygodnika. Alicja Tysiąc chciała usunąć ciążę, bo urodzenie dziecka mogło grozić jej nawet utratą wzroku. Po porodzie jej wzrok pogorszył się; przyznano jej pierwszą grupę inwalidzką. Kobieta złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej 25 tys. euro zadośćuczynienia. Trybunał orzekł, że odmawiając usunięcia ciąży Alicji Tysiąc Polska naruszyła Artykuł 8. Konwencji Praw Człowieka, dotyczący prawa do poszanowania życia prywatnego. Trybunał wskazał także na brak w polskim prawie procedur odwoławczych od decyzji lekarzy. W pozwie Tysiąc zarzuciła tygodnikowi naruszenie jej dóbr osobistych w komentujących tę sprawę artykułach. Domagała się 50 tys. i przeprosin za bezprawne sugerowanie w "GN", że usiłowała dopuścić się zabójstwa. Zarzuciła też tygodnikowi, że ingerował w jej życie prywatne poprzez sugerowanie, że nie chciała swego dziecka. Zarzuciła też gazecie porównanie jej do hitlerowskich zbrodniarzy. Zarówno sąd I, jak i II instancji podzielił najważniejsze argumenty strony Tysiąc i jej pełnomocnika. Zgodnie z dzisiejszym wyrokiem, pozwani - w drugim numerze "Gościa Niedzielnego" po dniu uprawomocnienia się wyroku - na swój koszt powinni zamieścić na trzeciej stronie wydrukowany normalnie stosowaną w druku czcionką następujący tekst przeprosin: "Archidiecezja katowicka w Katowicach jako wydawca i Marek Gancarczyk jako redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny" przepraszają panią Alicję Tysiąc za bezprawne porównanie jej do hitlerowskich zbrodniarzy odpowiedzialnych za morderstwa w obozie Oświęcim-Brzezinka oraz za męczeństwo Żydów w gettach. Archidiecezja katowicka w Katowicach jako wydawca i Marek Gancarczyk jako redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny" wyrażają ubolewanie, że przez bezprawne naruszenie dóbr osobistych pani Alicji Tysiąc i używanie języka nienawiści, wyrządzili jej ból oraz krzywdę". Jak mówiła przewodnicząca składu orzekającego Ewa Tkocz, przywołane w inkryminowanych artykułach okrucieństwa II wojny światowej - m.in. morderstwa dokonywane przez hitlerowskich zbrodniarzy - "w kontekście czynności podejmowanych przez pozwaną w celu dokonania zabiegu, które określane były mianem zabójstwa, wywoływały u przeciętnego czytelnika skojarzenie z działalnością tych zbrodniarzy". Za nieprawdziwe uznał sąd sformułowanie zawarte w jednym z tekstów, że w Strasburgu przyznano Tysiąc odszkodowanie za to, że nie mogła zabić swojego dziecka i że "bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono". - Porównanie powódki do hitlerowskich zbrodniarzy jest przejawem silnej niechęci i wrogości w stosunku do niej, a tym samym - nienawiści. Są to wypowiedzi o faktach, a nawet ich kreowanie, nie zaś tylko ocena pewnych powszechnie znanych i żywo dyskutowanych zdarzeń - mówiła sędzia Tkocz. Jak dodała, "nawet sądy ocenne mogą okazać się nadużyciem, jeżeli zawarta w nich ocena nie ma podstaw w faktach", a "żaden światopogląd nie usprawiedliwia obrażania i poniżania innych osób". - Jeżeli pozwani powołują się na swój światopogląd, to zauważyć trzeba, że chrześcijaństwo jest religią miłości i taki też winien być język publikacji zamieszczonych w "Gościu Niedzielnym", którego wydawcą jest pozwana archidiecezja katowicka - powiedziała sędzia. - Pojęciem przeciwstawnym do języka miłości jest język nienawiści, którym posłużyli się autorzy inkryminowanych publikacji, budując figury retoryczne stawiające znak równości pomiędzy działaniami zmierzającymi do dokonania aborcji w obronie stanu zdrowia, w oparciu o istniejące regulacje prawne, a zbrodniami w obozie zagłady - mówiła. Przypomniała też, że zgodnie z preambułą do Konkordatu, fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest poszanowanie godności osoby ludzkiej i jej praw. - Poszanowanie to nie może odnosić się jednak wyłącznie do wyznawców tego samego poglądu - zaznaczyła sędzia. Redaktor naczelny "GN" ks. Marek Gancarczyk nie zgadza się z wyrokiem. Jego sprzeciw budzi zwłaszcza uznanie, że Tysiąc została porównana do zbrodniarzy hitlerowskich. - Trudno się zgodzić z tym, żebyśmy mieli przepraszać za coś, czego żeśmy nie napisali - powiedział po ogłoszeniu wyroku. - Ja naprawdę wiele razy ten tekst czytałem i żebyśmy porównali panią Alicję Tysiąc do zbrodniarzy hitlerowskich - no, tego nie było - podkreślił. Wyrok uznał za porażkę, "nie tylko wolności słowa". - Kto nas znieczulił, kto nas uśpił, że w naszych czasach, tuż obok nas, ginie rocznie kilka milionów dzieci, a my nic nie robimy? - pytał redaktor naczelny. Jak dodał, nie zgadza się z tym, by aborcji nie można było nazywać zabijaniem człowieka oraz z tym, aby teksty "GN" były określane mianem mowy nienawiści. Pytany, czy krytyka Alicji Tysiąc nie poszła jednak zbyt daleko, odpowiedział: "Być może tak, być może można było użyć łagodniejszych słów, ale rzecz polega na tym, że porównania pani Alicji Tysiąc do zbrodniarzy w ogóle nie było i w tym jest cały problem". Pełnomocnik "Gościa" i archidiecezji mec. Jacek Siński powiedział, że strona pozwana będzie czekała na pisemne uzasadnienie i wtedy zapadnie decyzja, czy składać skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. - Oczywiście z wyroku nie jesteśmy zadowoleni, ale po prostu tak to bywa - raz się wygrywa, raz się przegrywa - dodał Siński. Alicja Tysiąc nie przyjechała do Katowic na dzisiejszą publikację wyroku. Działaczka ruchu społecznego wsparcia Alicji Tysiąc Małgorzata Tkacz-Janik mówiła, że zwolennicy Tysiąc "bardzo się cieszą" z takiego wyroku sądu. Podkreślała jednak, że pełna satysfakcja byłaby wówczas, gdyby po ogłoszeniu wyroku pierwszej instancji nie było apelacji - czyli wokół sprawy nie było już dyskusji ani niepotrzebnych emocji. - Bardzo dobrze, że skończyło się właśnie w ten sposób. Uważamy, że polska rzeczywistość w zakresie mowy nienawiści i jej potępienia przesunęła się o parę milimetrów i bardzo się z tego cieszymy - wskazała Tkacz-Janik. Na temat wyroku wypowiedział się też metropolita katowicki abp Damian Zimoń. Ocenił, że atmosfera wokół procesu wytoczonego "Gościowi Niedzielnemu" nie dotyczy tylko użytego języka, "nad którym można dyskutować", ale "wskazuje ona na aktywność środowisk aborcyjnych, które za wszelką cenę chcą doprowadzić do nowych ustaleń prawnych w Polsce". - Żadne prawo stanowione nie może podważyć przykazania Bożego i nakazu Chrystusa - podkreślił abp Zimoń. W przesłanym po południu PAP oświadczeniu redakcja "Gościa Niedzielnego" uznała rozstrzygnięcie sądu za niesprawiedliwe i ograniczające wolność słowa. "Nie ulega także wątpliwości, że (Alicja Tysiąc - red.) domagała się odszkodowania w związku z odmową przerwania ciąży i w tym upatrywała istotę swego sporu z państwem polskim. Głoszone przez nas konsekwentnie poglądy, nazywające aborcję zabijaniem poczętego życia, zostały w wyroku Sądu napiętnowane jako mowa nienawiści" - napisali przedstawiciele redakcji. Zarzucają sądowi "arbitralne i wybiórcze" zestawienie wyrwanych z kontekstu fragmentów artykułów, "dla skonstruowania nieistniejącego bytu medialnego, nazwanego mową nienawiści", Proces wzbudzał żywe emocje u zwolenników obu stron. Za każdym razem do sądu przychodzili popierający Alicję Tysiąc przedstawiciele partii Racja Polskiej Lewicy i przedstawicielki organizacji kobiecych. Przed sądem manifestowali przedstawiciele środowisk prawicowych, popierający "Gościa Niedzielnego". - Jesteśmy osobami wierzącymi, jesteśmy katolikami, więc nie siedzimy ze swoją wiarą w domu. Ja żyję, cieszę się z tego, że żyję, więc przychodzę też, żeby zamanifestować, że każdy ma prawo żyć - powiedział jeden z demonstrantów. Na wieść o orzeczeniu zgromadzeni przed sądem skandowali: "Kara śmierci dla morderców", "Aborcja - holocaust", "Prawo życia dla niewinnych". Alicja Tysiąc w pozwie powoływała się na 10 tekstów różnych autorów, zamieszczonych w "Gościu Niedzielnym". W jednym z nich pt. "Siła przyzwyczajenia" ks. Gancarczyk wspomniał o zdjęciach z prywatnego albumu esesmana, które trafiły do muzeum przy byłym obozie Auschwitz. Na zdjęciach uwieczniono zbrodniarzy, wypoczywających po pracy, są roześmiani, zrelaksowani - pisał ksiądz. "Przyzwyczaili się do morderstw dokonywanych za płotem obozu. A jak jest dzisiaj? Inaczej, ale równie strasznie. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu odrzucił właśnie odwołanie rządu polskiego w słynnej już sprawie Alicji Tysiąc. W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania, plus koszty postępowania, za to, że nie mogła zabić swojego dziecka" - napisał redaktor naczelny. "Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków. A co z sędziami, którzy wydali tak nieprawdopodobny wyrok? Zapewne na weekendy jeżdżą w różne urokliwe miejsca. Są uśmiechnięci, zrelaksowani. Przyzwyczaili się" - pisał ks. Gancarczyk. Czy Alicja Tysiąc walczy w słusznej sprawie?