"Jedziemy do Warszawy, żeby nasze koleżanki i koledzy wiedzieli, że nie są sami w swoim proteście. Chcemy, żeby tę świadomość mieli też politycy urzędujący w gmachu, przed którym stoi namiotowe miasteczko" - zadeklarował przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz. Górnicy wyjechali do stolicy we wtorek po szóstej rano z kopalń Piast w Bieruniu i Chwałowice w Rybniku. Przed siedzibą Ministerstwa Sprawiedliwości mają pojawić się około południa. Protest przed ministerstwem Protestujący pracownicy sądów i prokuratury od 7 maja przebywają w miasteczku namiotowym przed gmachem ministerstwa. Jak informują związkowcy, w namiotach ustawionych tuż przed wejściem do siedziby resortu sprawiedliwości każdego dnia nocuje ok. 20 osób. Protestujący zmieniają się; aby uczestniczyć w akcji biorą urlopy. "Pracownicy sądów i prokuratury zdecydowali się na taką formę protestu, gdyż zgodnie z obowiązującymi przepisami nie mają prawa do strajku. W marcu "Solidarność" pracowników sądownictwa oraz inne związki zawodowe działające w sądach i prokuraturze zorganizowały manifestację w Warszawie, w której wzięło udział ok. 4 tys. osób" - podała w komunikacie śląsko-dąbrowska Solidarność. Związkowcy domagają się podwyżek wynagrodzeń o 650 zł w tym roku i o 500 zł w kolejnym. Kolejny postulat dotyczy przyjęcia jeszcze przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi ustawy, która systemowo ureguluje warunki pracy w sądach i prokuraturze.Uczestnicy protestu chcą spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim - pisemną prośbę w tej sprawie złożyli w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pierwszego dnia akcji protestacyjnej. Jak informują związkowcy, dotąd szef rządu nie odpowiedział na ten apel. "Propozycji dotyczącej związkowych postulatów nie przedstawiło też Ministerstwo Sprawiedliwości" - czytamy w komunikacie regionalnej "S". Jaki: Powinni zarabiać więcej 7 maja, a dniu rozpoczęcia protestu przed Ministerstwem Sprawiedliwości, do postulatu podwyżek dla pracowników sądów i prokuratury odniósł się wiceszef resortu sprawiedliwości Patryk Jaki. "Chcę przypomnieć, że za czasów rządów Platformy ta grupa przez parę dobrych lat dostała zero, zero miała podwyżek. Za naszych rządów średnio ta grupa otrzymała 700 zł podwyżki" - powiedział Jaki, pytany o sprawę na konferencji prasowej. "Uważam, że powinni zarabiać więcej, ale daliśmy znacznie więcej niż poprzednicy - coś zawsze trzeba do czegoś porównać" - podkreślił 7 maja wiceszef resortu sprawiedliwości. "Znaleźliśmy środki na znaczące podwyżki, ale zgadzam się, że ci ludzie pracują ciężko i że powinni zarabiać znacznie więcej. W tej chwili możliwości budżetowe są takie, pracujemy ciężko na to, żeby w przyszłości móc jeszcze zwiększyć te podwyżki" - dodał. Z danych "Solidarności" pracowników sądownictwa wynika, że około 95 proc. pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych, zarabia mniej niż 2852 zł netto, w tym 20 proc. otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze nie większe niż 1808 zł netto. Ponadto - jak podają związkowcy - zgodnie z obowiązującymi przepisami, pracownicy sądów nie mają prawa do podjęcia dodatkowego zatrudnienia. Niskie pensje i bardzo trudne warunki pracy powodują masowy odpływ pracowników z sądów i prokuratury. W ciągu ostatnich czterech lat z sądów odeszło 20 tys. wykwalifikowanych pracowników - informuje "Solidarność".