Odpowiadając na pytania posłów, minister podkreślił, że w rządowym projekcie ustawy o leczeniu niepłodności zapisano zakaz niszczenia zarodków. Wyjaśnił też, że proponowany wymóg przechowywania przez 90 lat dokumentacji medycznej wynika z założenia, że powinna ona być dostępna przez cały przeciętny czas życia dawców i dziecka urodzonego metodą in vitro. Arłukowicz wyjaśniał, że naprotechnologia nie jest żadną technologią medyczną, lecz sposobem planowania rodziny, prowadzenia diagnostyki i dbania o zdrowie kobiety. - To nie jest żaden sposób leczenia niepłodności, tylko jeden ze sposobów planowania rodziny - mówił. - Najwyższy czas temat in vitro w Polsce zamknąć dobrą, profesjonalną, nowoczesną, europejską ustawą, która ludzi nie karze więzieniem, a pozwala im mieć dzieci, jeśli medycyna na to pozwala - zaapelował na koniec Arłukowicz. Z kolei Czesław Hoc, przedstawiciel grupy posłów PiS, która złożyła projekt zakazujący in vitro, przekonywał, że procedura ta wiąże się z wieloma zagrożeniami - zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Dodał, że naprotechnologia to na Zachodzie "był przełom" - połączenie nowoczesnej technologii medycznej z naturalnym, biologicznym podejściem to ciała kobiety. Wskazywał na różnice w terminologii używanej przez autorów poszczególnych projektów. My mówimy cały czas o organizmie ludzkim, o osobie ludzkiej, natomiast państwo mówicie o grupie komórek czy tkanek. Ja chciałem tylko uzmysłowić: zygota to jest najmniejszy embrion, dwukomórkowy, który jest wielkości łebka szpilki. I w tej zygocie jest (...) zaprogramowane wszystko: będziesz wysokim, przystojnym mężczyzną albo kobietą, będziesz miała włosy np. koloru blond, zadarty nosek i pieprzyk na prawym policzku - mówił poseł. "Pan przekracza wszelkie granice" Arłukowicz odpowiadał Hocowi, że ten jako lekarz nie powinien mówić takich rzeczy. - Panie pośle, dopóki to mówią politycy, a nie lekarze, to jest akceptowalne. Ale pan jest lekarzem i pan przekracza wszelkie granice, bo pan dziś mówi o tym, że pan widzi zygotę, która ma nosek i pieprzyk. Panie pośle, jesteśmy w parlamencie w XXI w.! Jeśli pan kiedykolwiek zajmował się profesjonalnie tym tematem, to pan doskonale wie, co to jest zygota, jak rozwija się embrion i w jakiej fazie następują kolejne etapy rozwoju - mówił minister. - Nowoczesne rozumienie in vitro to szczęśliwi rodzice i zdrowe, szczęśliwe dziecko, czego wy chcecie ludziom zabronić - dodał. Reprezentujący wnioskodawców dwóch projektów SLD Dariusz Joński, odpowiadając na pytanie Marii Nowak (PiS), która nie wierzyła, że in vitro leczy niepłodność, podkreślił: "Nie wszystko jest kwestią wiary. Tu są same fakty, a fakty są takie, że rodzi się 5 tys. dzieci dzięki in vitro w Polsce". - Dziękował" też Arłukowiczowi za odniesienie się w dyskusji do edukacji seksualnej w szkołach, finansowania środków antykoncepcyjnych i aborcji do 12 tygodnia ciąży, o czym mówi jeden z projektów SLD. Minister nie ustosunkował się do tych kwestii i to milczenie wypomniał mu Joński. Podkreślił, że opozycja musiała czekać osiem lat aż rządząca PO zajmie się tymi tematami. - Powinniśmy gonić kraje Europy Zachodniej, a nie kraje Afryki, które właśnie wprowadzają zakaz in vitro, wprowadzają zakaz aborcji. Tylko proszę zobaczyć, co tam się dzieje. Jest takie samo podziemie aborcyjne jak w Polsce - mówił poseł SLD. - Dlaczego jesteśmy takim krajem wyznaniowym, w którym biskupi mają dyktować państwu, mówię o rządzie, co możecie, a czego nie możecie - pytał Joński. W czwartek posłowie debatowali o czterech projektach dotyczących procedury in vitro: rządowym, dwoma przygotowanymi przez SLD oraz jednym autorstwa PiS. W dyskusji padły wnioski o odrzucenie każdego z nich.