Jak wyjaśnił zaważyły na tym przede wszystkim dobre warunki na stokach. Na trasach narciarskich od początku grudnia do końca marca utrzymywały się dobre warunki. Śniegu było pod dostatkiem. Stoki, zwłaszcza podczas ferii, były zatłoczone. "W ubiegłym roku takiej zimy nie mieliśmy" - dodał Kurowski. Minionej zimy szczególnie często goprowcy interweniowali podczas ferii - ok. 1,4 tys. razy. Rekordowa okazała się niedziela, 12 lutego, gdy ratowników wzywano na pomoc 77 razy. Zdaniem goprowców wpływ na tak dużą liczbę wypadków miała przede wszystkim brawura i lekkomyślność w połączeniu z niewielkimi umiejętnościami narciarzy. Sprzyjał temu także tłok na stokach. Najczęściej dochodziło do urazów kończyn: skręceń stawów kolanowych, wybicia barku lub złamań rąk czy nóg. Wydarzyły się też poważniejsze wypadki: urazy kręgosłupa i głowy. Najtragiczniejsze zdarzenie miało miejsce w styczniu w Wiśle. 20-latek upadł tak nieszczęśliwie, że w wyniku obrażeń wewnętrznych zmarł w szpitalu. Minionej zimy goprowcy wyruszali 40-krotnie na akcje poszukiwawcze. Najbardziej dramatyczna wydarzyła się na Pilsku. O włos od tragedii znalazł się też biegacz z Mazowsza, który się zgubił. Ratownicy odnaleźli go w stanie głębokiej hipotermii. Czterokrotnie zanikało u niego krążenie. Niemal w ostatniej chwili trafił do Polsko-Amerykańskich Klinik Serca w Bielsku-Białej. Od Bramy Morawskiej po Babią Górę Choć sezon narciarski w Beskidach oficjalnie został już zakończony, to jednak w Wielkanoc po raz ostatni narciarze będą mieli okazję szusować. W niedzielę i poniedziałek jeden z wyciągów uruchomi Beskid Sport Arena w Szczyrku. Grupa Beskidzka GOPR zrzesza ok. 400 ratowników. Zasięgiem swego działania obejmuje teren od Bramy Morawskiej po Babią Górę.