Adrian Furgalski: Niestety, w Polsce normą od wielu lat jest głupota na drodze. Nie tylko w przewozie osób. Normą, jest też, zwłaszcza w sezonie budowlanym czy prac w polu i sadach, przewożenie niezgodne z jakimikolwiek przepisami. Tutaj liczy się tylko to, żeby jak najwięcej osób, w jak najkrótszym czasie, jak najmniejszym kosztem dowieźć do pracy. Nikt się nie zastanawia nad konsekwencjami, bo dopóki nie ma wypadków, to wszystkim się wydaje, że jakoś się szczęśliwie dojedzie. RMF FM: Są jakieś wyniki badań pokazujące, że jest to nagminne? Nie ma takich statystyk, natomiast od czasu do czasu zdziwienie policji czy Inspekcji Transportu Drogowego wywołują zatrzymane do kontroli samochody, gdzie ludzie są nie tylko "na pace" w olbrzymiej ilości, ale także przewożeni w bagażnikach. Niestety wyobraźnia kierowców w Polsce jest fatalna. W Europie nie zdarza się to właściwie w ogóle. U nas, niestety, jesteśmy wciąż zaskakiwani przez takie dziwne wydarzenia i próby przewozu osób-towarów na drogach. To jest tylko brak wyobraźni ludzi, którzy przewożą w ten sposób pracowników, ludzi, którzy wsiadają na tą "pakę", czy jest to też konsekwencja złych przepisów i nieudolnego systemu wyłapywania takich przypadków? Ktoś, kto wsiada na taką "pakę" chce po prostu zarobić, więc nie będzie się zajmował kwestiami bezpieczeństwa. Tutaj odpowiedzialność spada na tego, kto organizuje taki przewóz, że bierze na siebie życie i zdrowie bardzo wielu ludzi. Możemy oczywiście zrobić coś, żeby w ustawach były znacznie większe kary za tego typu nielegalne działania. Ale my zaostrzamy przepisy non-stop, w sprawie pijanych kierowców, w sprawie prędkości, niewiele to zmienia w świadomości Polaków. Dopóki nie dojrzejemy do tego, żeby trochę tę ułańską fantazję na drogach przykrócić, to tych wypadków będzie niestety wciąż u nas sporo. Ci, którzy organizują taki przewóz, w takich warunkach, takimi metodami, chcą ograniczyć koszty. Nie da się na pracownikach, to próbują to robić chociaż na dowozie tych pracowników... Można powiedzieć, że są trudne czasy w ogóle w gospodarce, więc się oszczędza na wszystkim. W normalnych warunkach, to powinien być samochód albo przystosowany do przewozu osób, albo podpisanie jakiejś umowy, która tego typu przewóz realizuje, po to, żeby dowoziła nam rano pracowników na pole. Ale to są oczywiście wysokie koszty. A tutaj samochód, który normalnie przewozi paczki z jabłkami, przewozi w takich samych warunkach ludzi, bo tak się, niestety, robi codziennie na polskich drogach od wielu lat. W tej chwili pewnie będą jakieś zaostrzone kontrole w tych miejscach, gdzie wiemy, że do prac sezonowych ludzie są dowożeni. Trochę będzie to na pokaz. Niestety, za rok wszyscy o tym zapomną i podobne zjawiska, dopóki nie dojdzie do kolejnej katastrofy, będą miały miejsce. To co należy zrobić jeżeli nie zaostrzać przepisów, bo to nie skutkuje? Przepisy są odpowiednio ostre. Konieczne są częstsze kontrole i ze strony policji, i ze strony Inspekcji Transportu Drogowego, ale tych inspektorów jest za mało. Zbyt mało jest także policjantów z drogówki - 7 tysięcy policjantów na 20 milionów pojazdów. Więc nie jesteśmy w stanie wyłapać wszystkich, którzy piją, którzy przekraczają prędkość, którzy w takich warunkach przewożą osoby. Ja dzisiaj, po tym jak Sejm wielokrotnie zmieniał, w różnych aspektach bezpieczeństwa ruchu drogowego, ustawy, jestem zwolennikiem takiej teorii. Dopóki do nas to nie dotrze, a musimy być chyba epatowani takimi strasznymi obrazkami z miejsc tragedii, dopóki będzie przyzwolenie społeczne, żeby w naszym otoczeniu ludzie łamali przepisy, to w Polsce sytuacja na drogach szybko się nie poprawi.