Przez ponad godzinę Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk na posiedzeniu brukselskiego komitetu ekspertów wyjaśniał państwom członkowskim sprawę nielegalnego uboju bydła w Polsce. W rozmowie z dziennikarką RMF FM przyznał także, że rozważana jest jego dymisja. Już w ciągu 10, a nie 30 dni mamy poznać wnioski z ubiegłotygodniowej kontroli przeprowadzonej przez unijnych inspektorów. Sprawa traktowana jest jako pilna, a jedno z głównych zastrzeżeń to niespójność funkcjonowania systemu identyfikacji i rejestracji zwierząt. Inspektorzy zalecili również poprawę współpracy z policją i zwiększenie kar za nielegalny ubój bydła. Stwierdzili też, że w Polsce działa za mało inspektorów odpowiedzialnych za kontrole w ubojniach. KE zaleca więc wzmocnienie inspekcji weterynaryjnej. Nieoficjalnie urzędnicy mówią, że mała liczba pracowników wynika z niedofinansowania służby. Jeden z rozmówców naszej dziennikarki powiedział wprost, że "inspekcja weterynaryjna po prostu dogorywa". Jak nieoficjalnie ustaliła dziennikarka RMF FM już rok temu GIW przekazywał do ministerstwa rolnictwa list, w którym alarmował w sprawie niedofinansowania inspekcji weterynaryjnej i zbyt małej liczby inspektorów. Nic w tej sprawie nie zrobiono. Już w grudniu zaczęto natomiast odwoływać osoby, które mają kwalifikacje, znają unijne procedury i od lat miały doskonałe kontakty z Komisją Europejską. W grudniu minister rolnictwa odwołał ze stanowiska zastępcy szefa GIW - Krzysztofa Jażdżewskiego, bo potrzebował "głowy", gdy rolnicy zarzucili mu, że z Litwy sprowadzane jest mięso z tzw. czerwonych stref ASF. Minister rolnictwa wprowadził nawet wówczas embargo na mięso z Litwy, z którego musiał się potem wycofać, ale Jażdżewskiego do pracy nie przywrócił. Komisja Europejska z niepokojem patrzy na rozbijanie inspekcji weterynaryjnej. Do końca tygodnia Polska ustosunkuje się do zarzutów Komisji Europejskiej i za 10 dni - jak już informowaliśmy wcześniej - Bruksela oficjalnie przedstawi raport.