Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował dzisiaj proces b. szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu z 10 kwietnia 2010 r. 37-letni Łukasz B. (dziś - szef kancelarii Tuska jako szefa Rady Europejskiej), zeznał jako świadek, że do jego obowiązków w 2010 r. należała bieżąca obsługa premiera - jak podkreślił - "przeważnie kalendarzowa". Wymienił w tym kontekście m.in. umawianie spotkań premiera i dbałość, by miał on wszystkie potrzebne materiały. "Towarzyszyłem premierowi w większości jego aktywności, ale nie brałem udziału w większości spotkań" - zeznał B., który 7 kwietnia 2010 r. był w Katyniu. Świadek zeznał, że nie brał udziału w żadnych rozmowach przygotowawczych. Pytany o spotkanie Tuska z Władimirem Putinem w Katyniu 7 kwietnia 2010 r., B. oświadczył, że z uwagi na polityczny charakter spotkania, "po raz pierwszy były nadzieje, że premier Rosji przeprosi za Zbrodnię Katyńską". Z ustaleń umorzonego przez prokuraturę śledztwa ws. organizacji wiadomo, że 18 stycznia 2010 r. Arabski i Łukasz B. przekazali departamentowi spraw zagranicznych KPRM, iż "jest zgoda na termin uroczystości w Katyniu w dniu 10 kwietnia 2010 r.". Odpowiadając na pytanie w tej sprawie, B. powiedział, że zapewne sprawdzał dla departamentu spraw zagranicznych, czy 10 kwietnia jest "wolny termin" w kalendarzu premiera, który wtedy prowadził. Na 10 kwietnia w Katyniu Rada Pamięci Ochrony Walk i Męczeństwa zaplanowała główne obchody 70-lecia Zbrodni Katyńskiej - 3 lutego Putin telefonicznie zaprosił Tuska do Katynia. Potem uzgodniono termin tego spotkania na 7 kwietnia. "Nie pamiętam" - tak B. odpowiedział na pytanie, od kiedy Tusk planował spotkanie z Putinem. Proces odroczono do 16 maja, kiedy sąd zacznie niejawne dla mediów i publiczności przesłuchania oficerów Biura Ochrony Rządu. 19 maja ma zeznawać m.in. b. szef BOR Marian Janicki, a 5 czerwca - b. wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny, prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Tuska i Kaczyńskiego. Zeznania świadków z BOR będą niejawne z powodu konieczności zachowania tajemnicy działań ochronnych BOR. Te rozprawy odbędą się w specjalnej sali sądu, do której dziennikarze z zasady nie mają wstępu. Mec. Stefan Hambura, pełnomocnik oskarżycieli prywatnych, wniósł, by przed przesłuchaniem Bielawnego do dyspozycji stron były wyroki i ich uzasadnienia sądów obu instancji - na co sąd się zgodził (o ile Sąd Apelacyjny w Warszawie sporządził już uzasadnienie swego prawomocnego wyroku wobec Bielawnego z 12 kwietnia br.). Prywatny akt oskarżenia złożono w 2014 r., po tym, gdy cywilna prokuratura prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W rozprawach uczestniczą dwaj prokuratorzy. Podsądni nie przyznają się do zarzutów. Pozostali oskarżeni to urzędnicy Monika B. i Miłosław K. (oboje z kancelarii premiera) oraz Justyna G. i Grzegorz C. z ambasady RP w Moskwie. Grozi im do 3 lat więzienia. 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która poszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".