Lech Wałęsa Lech Wałęsa uważa, że w referendum weźmie udział 52 proc. uprawnionych do głosowania z czego 70 proc. poprze wejście do Unii Europejskiej. Wałęsa głosował na "tak" w niedzielę po południu w Gdańsku. - Będzie głosować jednak większość o te dwa procent, a z tych 52 procent - 70 proc. opowie się za Unią. To jest mój typ - powiedział po głosowaniu były prezydent. - Do dzisiaj wierzyłem w demokrację, ewolucję, w pokojowe metody. To jest ostatni etap tej drogi, kiedy przełamujemy ostatnie bariery, które uniemożliwiały nam porządny rozwój. Ale jest pytanie, czy ta droga była słuszna, czy jednak rewolucja byłaby lepsza i tańsza. Dzisiaj o tym zadecydujemy (...) To ostatni mój bój o możliwości. To ostatnia bitwa - powiedział. Według Wałęsy, jeśli frekwencja będzie poniżej 50 proc. to parlament będzie musiał głosować za wejściem do UE. Były prezydent uważa, że jeśli do tego dojdzie, Polacy zamiast pracować pogrążą się w kłótni. Jego zdaniem, będzie to wina elit - także i jego. - Zrobiono wszystko, by zohydzić. Zrobiono wszystko, by społeczeństwo czuło się poniżone. Kto wymyślił, by zapisać w ustawie (o referendum - red.) taki punkt, że jeśli społeczeństwo powie "nie" to parlament może powiedzieć "tak". To jest lekceważenie wszelkich prawideł - dodał Wałęsa. Jego zdaniem, "wszyscy, którzy za tą decyzją się opowiedzieli nigdy nie powinni znaleźć się w parlamencie". - Tych ludzi naród powinien z góry wykreślić, bo oni są niebezpieczni, oni lekceważą naród. Będę prosił na kolanach Polaków, by ich nigdy nie wybrali - dodał. W ocenie Wałęsy, referendum unijnego nie można porównywać do głosowania w 1989 roku. - Tu jest przesadzanie. 1989 rok to ważne ogniwo, ale w łańcuchu zdarzeń.(...) To głosowanie w łańcuchu zdarzeń to ostatni punkt, ostatnia stacja w batalii o możliwości dla Ojczyzny - powiedział. Dziennikarze z Ukrainy, pytali Wałęsę czy jest możliwe, że ich kraj wejdzie do UE. - Gdybym ja był prezydentem, Ukraina wchodziłaby razem z nami. Była pewna koncepcja: na zachodzie tracimy, na wschodzie wyrównujemy wszyscy. (...) Ukrainie byśmy najwięcej pomogli tzn. zajęli się współpracą z Ukrainą, bo Ukrainie nie trzeba pomagać. Potoczyło się to inaczej i to spowodowało zahamowanie procesów. Ubolewam nad tym. Ukraina powinna wchodzić razem z Polską - dodał. Tadeusz Mazowiecki Pierwszy premier niekomunistycznego rządu Tadeusz Mazowiecki powiedział, że kiedy pełnił tę funkcję wiadomo było, że Polska będzie dążyć do integracji z Unią, ale szczegółów nie dało się przewidzieć. Mazowiecki głosował przed południem w niedzielę na warszawskim Mokotowie. - Kierunek był wtedy wytknięty, ale takie szczegóły, że wejdziemy do Unii Europejskiej były trudne do przewidzenia - powiedział. Komentując niespełna 18-proc. frekwencję wyborczą w sobotę, były premier powiedział, że Polacy są przyzwyczajeni do jednodniowego głosowania w niedzielę. Wyraził nadzieję, że znajdzie się wielu ludzi, którzy rozumieją, jak istotne jest oddanie głosu w tym historycznym referendum. Danuta Huebner - W takich sprawach, dla Polski najważniejszych, myślę, że każdy powinien współdecydować. Ja też chciałam współdecydować - powiedziała minister ds. europejskich Danuta Huebner po niedzielnym głosowaniu. - To jest wydarzenie niezwykle ważne. Jak powiedziała, w całym procesie integracji europejskiej dzień dzisiejszy jest tym, który najbardziej przeżywa. Danuta Huebner głosowała w niedzielę, tuż po godz. 11. w komisji nr 530 na warszawskim Okęciu, w Zespole Szkół Mechaniczno - Elektrycznych im. Bohaterów Narwiku. Przyjechała tam z jedną z córek, Ewą. Na pytanie, dlaczego głosuje dopiero w drugim dniu referendum, pani minister odpowiedziała, że sobotę spędziła w Krakowie: - Miałam takie różne sprawy rodzinne, przyjacielskie śluby i wydarzenia. Huebner dodała, że nie spodziewa się, aby po referendum mogła odpocząć. - Roboty jest tyle, że nie liczę na chwilę spokoju. Stale jest bardzo dużo pracy związanej z przygotowaniem się do członkostwa. Myślę, że ten rok, już od jutra, będzie niezwykle intensywny. Zapytana, czy - jak sugerują niektóre media - spodziewa się w najbliższym czasie nominacji na stanowisko wicepremiera, odpowiedziała: - Trzeba spuścić zasłonę na takie myślenie, zobaczyć, jak się będą toczyły wydarzenia. Ale jeśli jest to pytanie o to, czy będę coś dalej robiła na rzecz Unii, to jestem do roboty osobą dość dobrą, więc na pewno będę kontynuować to, co robię. Hanna Suchocka Ambasador Polski przy Stolicy Apostolskiej i była premier Hanna Suchocka wyraziła nadzieję na pozytywny wynik referendum unijnego. Zdaniem byłej premier, odmowa wejścia Polski do Unii "oznaczałaby przekreślenie wszystkich naszych dążeń i przekreślenie całego wysiłku, włożonego przez Ojca Świętego w jednoczenie rozbitych części Europy". Suchocka powiedziała, że "jest jej nawet trudno dopuścić myśl", że w referendum większość odpowiedziałaby "nie", i dodała, że "nawet nie potrafi sobie tego wyobrazić". - Wejście do Unii to przecież zawsze był nasz cel - podkreśliła ambasador, przypominając słowa Jana Pawła II, że "będzie to zrealizowanie pewnej sprawiedliwości dziejowej". Zdaniem Suchockiej, udział w referendum oznacza, że "walcząc o wolność dla tej części Europy i domagając się tej wolności, w rezultacie sami naszym głosem możemy zadecydować, że znajdziemy się w grupie tych krajów, które zawsze wysoko ceniły takie zasadnicze wartości jak wolność i godność osobista". Pani ambasador zwróciła uwagę, że "z chwilą, kiedy znajdziemy się w Unii, rzeczywiście rozpocznie się dla nas praca. Wtedy właśnie trzeba będzie wykazać się tym, co się potrafi". Dodała, że "jest bardzo trudno stanąć wobec innych i zawalczyć dla siebie o godne miejsce". Nawiązując do rozpoczynającego się w lipcu włoskiego przewodnictwa w Unii Hanna Suchocka podkreśliła, że "będzie to czas finalizowania konstytucji europejskiej i rozstrzygnięcia bardzo trudnych problemów, które pojawiły się w różnych dyskusjach." Podkreśliła, że "to są wyzwania, które stoją zarówno przed krajem, który będzie miał prezydencję, jak i przed nami, nowymi państwami członkowskimi Unii". Marek Borowski Były dwa takie momenty: 4 czerwca, kiedy czułem, że zmienia się ustrój Polski, ale nie wiedziałem, jak to będzie, i teraz, kiedy mniej więcej wiem, jak będzie dalej - powiedział marszałek Sejmu Marek Borowski, który głosował w referendum unijnym w niedzielę przy ul. Sobieskiego w Warszawie. 4 czerwca 1989 roku odbyły się wybory do tzw. Sejmu kontraktowego. Na mocy porozumienia "Okrągłego Stołu", 35 proc. składu Sejmu i cały Senat zostały wybrane w wolnych, demokratycznych wyborach. Marszałek przypomniał, że od tamtego momentu minęło 14 lat i było to 14 lat jego aktywnego życia politycznego. Do Obwodowej Komisji ds. Referendum na warszawskiej Sadybie marszałek przyszedł z żoną, synem, synową i wnukiem Jasiem. - To głosowanie jest ważne dla nas, ale zwłaszcza dla takich konusów jak on - powiedział marszałek. Pytany, czy wierzy, że Polacy pójdą w niedzielę do urn, powiedział: - Nigdy mnie ta wiara nie opuszczała. Roman Giertych Mimo trzymiesięcznej, nierównoprawnej propagandy, gdzie 99 proc. środków publicznych i czasu mieli zwolennicy Unii, mam nadzieję, że Polacy odpowiedzą "nie" lub wyrażą niechęć nie idąc do głosowania - powiedział wiceszef klubu Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych. Do obwodowej komisji ds. referendum nr 7 w Warszawie, Giertych przyszedł z żoną i kilkuletnią córką Marysią. - Dzisiejsze głosowanie zamknęło proces kampanii wyborczej, podczas której ostrzegaliśmy. Liczę na to, że rodacy surowo rozliczą te partie, które nie ostrzegały - powiedział. Jego zdaniem, "nowa karta dla Polski otworzy się, kiedy powiemy Unii 'nie'". Komentując niską frekwencję po pierwszym dniu referendum Giertych powiedział: "nie było jeszcze w Polsce dwudniowego referendum, więc trudno teraz oceniać jaki będzie tego skutek". Na pytanie czy przyjąłby zaproszenie prezydenta do stołu negocjacyjnego odpowiedział, że tylko w dwóch sprawach. - Jeśli LPR miałaby obsadzić stanowisko premiera, bądź w celu rozmów na temat przyspieszonych wyborów parlamentarnych - powiedział. Renata Beger - Oddanie głosu w referendum europejskim jest obywatelskim obowiązkiem - powiedziała posłanka Samoobrony Renata Beger, która głosowała w niedzielę w Radawnicy w powiecie złotowskim w Wielkopolsce. Powiedziała, że jest szczęśliwa, że mogła oddać swój głos. - Nigdy nie opuściłam żadnego głosowania odkąd ukończyłam 18 lat - dodała. Posłanka Samoobrony wyraziła jednocześnie obawę, że frekwencja wyborcza może nie przekroczyć wymaganych 50 proc. - A to zmusi Zgromadzenie Narodowe do podjęcia decyzji, która pokaże, kto tak naprawdę chce oddać i sprzedać Polskę - powiedziała. Robert Gwiazdowski Głosowałem na "tak" z dwóch powodów - powiedział dr Robert Gwiazdowski, ekspert ds. podatkowych z Centrum im. Adama Smitha. - Pierwszy raz w życiu byłem na wyborach w 1989 r. To głosowanie traktuję jako zapięcie pewnego koła historii. Nie głosowałem za komisarzem Romano Prodi ani za rządem Leszka Millera. Głosowałem za Polską. Jako członek Unii Europejskiej możemy zrobić więcej dla gospodarki europejskiej, niż jako ktoś z zewnątrz. Gdybym był Szwajcarem lub Norwegiem pewno głosowałbym przeciw Unii, ale oni mogą sobie na to pozwolić ze względu na historię, położenie geograficzne i potencjał gospodarczy. My nie, ze względu na historię położenie geograficzne i potencjał gospodarczy - powiedział. - Możemy się starać, by w Unii, która przeżywa kryzys gospodarczy stanąć po stronie tych, którzy chcą naprawić jej gospodarkę, a nie po stronie tych - np. tak jak rządy Niemiec, czy Francji - które tę gospodarkę psują - dodał. Bp Tadeusz Pieronek Rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie bp Tadeusz Pieronek uważa, że opowiedzenie się za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej daje szanse na rozwój naszego kraju we wspólnej Europie. - Nie wyobrażam sobie, żeby Polska nie skorzystała z tej nadarzającej się szansy. Jest to wybór trudny, ale jedyny, który daje nadzieje na rozwój i znalezienie się Polski w świecie pokoju i dobrobytu - powiedział. Rektor Papieskiej Akademii Teologicznej, który głosował za przystąpieniem Polski do Unii, zaznaczył, że nie widzi z jej strony zagrożeń dla naszej tożsamości narodowej i kultury. Jego zdaniem, wielu Polaków, podobnie jak on, zagłosuje w niedzielę. - Ludzie w naszym kraju są przyzwyczajeni do niedzielnych głosowań i na ten dzień przygotowują się do wyjścia do lokali wyborczych - ocenił. Bp Pieronek przewiduje, że frekwencja w referendum wyniesie ponad 51 proc. - Oczywiście wolałbym więcej - dodał. Ks. Henryk Jankowski Ksiądz prałat Henryk Jankowski, swój głos w referendum oddał w jednym z lokali wyborczych na Starym Mieście w Gdańsku. Nie ukrywał, że zagłosował przeciwko integracji. - Przyszłościowo mi się zdaje, że to wejście do Unii Europejskiej jest za wczesne. Nie my powinniśmy się pchać, a oni powinni nas prosić - powiedział prałat po wyjściu z lokalu wyborczego. Dodał, że "dzisiejszy wybór zależy od społeczeństwa, ale równocześnie biorę poprawkę, że mogą być różne manipulacje i na to trzeba zwrócić uwagę w komisjach wyborczych". Wcześniej podczas kazania wygłoszonego podczas mszy św. ksiądz Jankowski stwierdził m.in., że trudno mu nie mówić o polityce, gdy w "Ojczyźnie źle się dzieje". - Widać aż nazbyt wyraźnie, że nie ma jasnej wizji przyszłości, ani programu społeczno-politycznego. (...) Nikt do dnia dzisiejszego nie powiedział nam, na jakich zasadach i jakim kosztem mamy wejść w struktury bezdusznej i ateistycznej Unii Europejskiej. Współpraca, poszanowanie praw i idea jednej wielkiej ojczyzny wielu narodów europejskich - tak. Ale Unii bez Boga, biurokracji i ograniczeniu wolności narodów, ich suwerenności i prawa do samostanowienia - nie - powiedział m.in. podczas kazania ks. Henryk Jankowski. Kapłan dodał także: "Unia i Bruksela jeść nam nie da! Nie nakarmią nas z Waszyngtonu, ani z Moskwy. Możemy liczyć tylko na siebie i obyśmy nie zatracili wiary i wolności". - Nie zapominajmy ile zła przyniósł okres zniewolenia komunistycznego i poddania się dyktatowi czerwonych komisarzy! Nie pozwólmy, aby powtórzyło się to w zniewoleniu od komisarzy z Brukseli, czy też "wuja Sama" z Ameryki - powiedział ks. Jankowski do wiernych. Prof. Magdalena Fikus Znany genetyk, prof. Magdalena Fikus, oddała w Warszawie swój głos za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. - Głosowałam na tak, bo Polska nie ma innej możliwości. Przeżyłam czasy stalinizmu, ludzie z mojego pokolenia, z wyjątkiem Jana Nowaka-Jeziorańskiego, nie wierzyli, że może być inaczej. Teraz pojawiła się szansa na zmiany - powiedziała prof. Fikus. Profesor dodała, że do poparcia akcesji Polski do UE nie przekonała ja kampania wyborcza, lecz własne doświadczenia. - Wejście Polski do UE jest dla mnie ważne również ze względów zawodowych. Już współpracuję z naukowcami z państw europejskich i jest to owocna współpraca i wiem, ze wpłynie to na polepszenie jakości naszych badań naukowych - powiedziała. Robert Korzeniowski W znakomitym nastroju, po zwycięstwie w sobotnich zawodach w La Corunie, głosował w niedzielne południe w polskiej ambasadzie w Madrycie mistrz olimpijski świata i Europy w chodzie Robert Korzeniowski. Od 1997 r. jest on ambasadorem ds. sportu, tolerancji i fair play przy Radzie Europy w Strasbourgu. - Jestem zaskoczony frekwencją. Gdy przyjechałem do budynku ambasady, zobaczyłem sporą kolejkę. Jak się dowiedziałem, wielu rodaków przybyło z odległych od Madrytu miejscowości. To jest piękny przykład podejścia do obywatelskiego obowiązku - powiedział Korzeniowski. - Noc miałem wyjątkowo krótką. Zawody w La Corunie zakończyły się późnym wieczorem, potem miałem badania antydopingowe i dopiero mogłem się cieszyć ze zwycięstwa wraz z fantastycznymi kibicami. Miałem bowiem znakomity doping 50-osobowej grupy Warszawskiej Opery Kameralnej, która zamieszkała w tym samym hotelu co ja. W piątek byłem na ich spektaklu, a w sobotę wszyscy kibicowali mi na trasie chodu - dodał mistrz olimpijski. Kazimierz Górski Integracja z Unią Europejską jest szansą przede wszystkim dla wykształconej młodzieży - uważa słynny przed laty trener piłkarski, Kazimierz Górski, który głosował w niedzielę przed południem w Warszawie, w lokalu wyborczym przy ul. Kazimierzowskiej. - Unia Europejska jest szansą przede wszystkim dla wykształconej młodzieży. Oczywiście, młode pokolenie będzie musiało wykazać się posiadanymi umiejętnościami. Z pewnością jednak będzie miało łatwiejszy start w dorosłe życie - powiedział. - Zawsze powtarzam, że w Europie byłem, jestem i będę. Nie miałem wątpliwości - głosowałem na "tak". Nie możemy pozostać obojętni na sprawy Europy, musimy przystąpić do struktur unijnych - podsumował najsłynniejszy polski trener. Ewa Bem - To jedna z sytuacji, w której wszyscy powinni spełnić swój obowiązek i zagłosować - powiedziała piosenkarka Ewa Bem, która swój głos za akcesją Polski do Unii Europejskiej oddała w niedzielę rano, w warszawskich Pyrach. Piosenkarka głosowała z całą rodziną na ul. Kajakowej. - Mile zaskoczyło mnie, że przed punktem wydawania kart do głosowania ustawiła się dość długa kolejka. Po wczorajszych informacjach o frekwencji referendalnej ten widok podziałał jak balsam. Po wczorajszych wiadomościach byłam mocno przerażona. Piosenkarka ma nadzieję, że można potraktować tę sobotnią niską frekwencję jako swego rodzaju próbę generalną, przed spodziewanym w niedzielę generalnym szturmem wyborców na punkty referendalne. - Ci, którzy leżą w tej chwili na trawie lekceważąc sobie obowiązek głosowania, niech mają świadomość, że takie leżenie może im nie wyjść na zdrowie, jeżeli stanie się to, co się stać nie powinno, czyli nie wejdziemy do UE. To jedna z sytuacji, gdy człowiek powinien bezwarunkowo najpierw pomyśleć o swoich obowiązkach, potem o przyjemnościach - dodała. Wojciech Kilar - Głosowałem, żeby mieć Polskę, jaką sobie wyobrażam i jaką chciałbym mieć, żeby móc sobie przy goleniu spojrzeć w oczy z czystym sumieniem - powiedział Wojciech Kilar. Słynny kompozytor głosował w niedzielę w Katowicach. - Nie chciałbym kiedyś mieć do siebie obrzydzenia, że nie poszedłem i brak tego głosu sprawił, że realizowana będzie wizja Polski, która mnie przeraża. Jeden głos może przeważyć wszystko. Było wiele wyborów, kiedy zwycięstwo wydawało się pewne. Moi znajomi mówili, że nie warto iść, bo ich kandydat na pewno wygra, po czym przegrał niewielką ilością głosów. Decydujące może być kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy głosów. Nie lekceważmy swojego głosu - powiedział. Wojciech Kilar podkreślił, że duchowo i kulturalnie Polska jest cały czas w Europie, ale gospodarczo nigdy w niej nie była w 100 procentach. - Ci, którzy obawiają się o naszą tożsamość, obrażają tę tożsamość sądząc, że jest ona tak krucha i tak łatwo będzie ją zniszczyć. Nie wierzą w Polskę i nasze czasem piękne cechy duchowe - mówił. Powiedział też, że Polska nadrabia teraz półwiekowe zacofanie cywilizacyjne. - Za długo żyliśmy w kleszczach myślenia komunistycznego, żeby szybko udało się z tego wyzwolić. Mam nadzieję, że Europa zmusi nas do racjonalnego myślenia ekonomicznego. Będziemy tam gdzie bylibyśmy, gdyby nie Jałta. Nie mamy innego wyjścia, choć nie będzie to droga usłana różami. Kompozytor mówił też o tym, co w Polsce obecnie napawa go niepokojem: chodzący po ulicach przestępcy, politycy, którzy kłamią przed komisją śledczą i w wywiadach, upolitycznione prokuratury i sądy. - Myślę, że Europa zmusi nas do tego, o czym mówił wieszcz - aby prawo znaczyło prawo, a sprawiedliwość - sprawiedliwość - podsumował. Leon Tarasewicz Wybityny malarz Leon Tarasewicz zagłosował za wejściem Polski do Unii Europejskiej. Artysta powiedział, że drażnią go "wszelkie granice" w odniesieniu do sztuki, a Unia Europejska jest "szansą, żeby wreszcie wszystko normalnie funkcjonowało". Malarz oddał swój głos w obwodowej komisji referendalnej w Waliłach Stacji na Podlasiu. Tarasewicz powiedział, że "w kontekście europejskim nigdy nie występuje" to, co miało miejsce w Polsce przy okazji kilku wystaw - choćby w warszawskiej Zachęcie - które budziły kontrowersje, "społeczną cenzurę", a w jednym przypadku skończyły się nawet procesem o naruszenie uczuć religijnych po wystawie w Gdańsku. Jako Białorusin Tarasewicz mówi, że Unia Europejska jest także zjawiskiem pozytywnym dla mniejszości, choć nie lubi on nawet używania słowa mniejszość, bo to jest "z założenia coś negatywnie nacechowanego". - Cenię sobie, że w Europie są takie miejsca jak np. Bawaria, gdzie ludzie żyją współcześnie z zachowaniem miejscowej spuścizny, która jest utrzymywana - powiedział Tarasewicz. Dodał, że cieszy go, gdy np. w Walii czy na Słowacji, która wchodzi do UE, widzi nazwy miejscowości w lokalnych brzmieniach i językach, co do tej pory nie udało się i nie udaje na Białostocczyźnie, gdzie najliczniej w Polsce zamieszkują Białorusini. Olgierd Łukaszewicz Olgierd Łukaszewicz, prezes Związku Artystów Scen Polskich, głosował wcześnie rano w niedzielę na warszawskiej Woli. O tych, którzy lekceważą sobie obowiązek głosowania, Łukaszewicz powiedział, że wystawiają sobie jak najgorsze świadectwo jako ludzie, Polacy i patrioci. W komisji w Zespole Szkół Ekonomicznych przy ul. Stawki już wczoraj wieczorem frekwencja była bardzo wysoka - 49 proc. - Bardzo niepokojące są jednak dane ogólnopolskie - powiedział. - To zatrważające. Zatraciliśmy chyba zupełnie instynkt obywatelski. Wygląda na to, że niewiele udało się zrobić dla wychowania obywatelskiego Polaków w ostatnich latach - dodał aktor. - Oby w niedzielę było lepiej. Niestety cisną mi się na usta gorzkie słowa. Niech ci, którzy nie głosują, nie myślą, że ktoś za nich to zrobi. Taka obojętność, "tumiwisizm" świadczy o zaściankowości. Odczuwam wielką gorycz i rozczarowanie w stosunku do tych, którzy nie rozumieją, że od nich samych zależy zmiana świata, w którym żyją oni i ich rodziny. Ci, którzy uznali, że akurat jest piękne słoneczko i im jest wygodniej tu czy tam być, zamiast zagłosować, dają sobie bardzo złe świadectwo jako ludzie, Polacy i patrioci - dodał. Paweł Kukiz - Dzień głosowania zapamiętam na pewno na całe lata. Jechałem aż z Opolszczyzny do Warszawy, żeby zagłosować. Dla Unii pokonałem 800 kilometrów jednego dnia. To jest sprawa bardzo ważna dla mnie i dla moich dzieci - powiedział Paweł Kukiz, który głosował na ul.Piaseczyńskiej w Warszawie. Zdaniem Kukiza ten dzień jest bardzo ważny, bowiem walcząc o wejście do Unii, Polska walczy o swoje miejsce w kulturze zachodnioeuropejskiej. - Wejdziemy do Unii jako godny partner, jako współtwórca tego układu, a nie ujarzmiony przez obce siły. Nawet polskie powstania traktuje już jako walkę o takie miejsce w Europie - wyjaśnił piosenkarz. Według Kukiza dzięki wejściu do Unii, Polska, nie tylko zyska jeżeli chodzi o kulturę, ale także osiągnie stabilizację pod względem ekonomicznym. - Jedyna rzecz , której się boję, to fakt, że wchodzimy do Unii tak słabi, jak jesteśmy obecnie - zaznaczył. Krzysztof Skiba Satyryk Krzysztof Skiba poparł wejście do Unii Europejskiej. Głosował pierwszy raz od 1989 roku. - To jest oczywiste dlaczego głosowałam na "tak" - powiedział po głosowaniu. - Polska do tej pory należał do dosyć głupich związków gospodarczych takich jak RWPG, była na manowcach ekonomii i świata cywilizowanego. Myślę, że tym aktem uda nam się podłączyć do cywilizacji. Gdybyśmy byli poza Unią na pewno w perspektywie paru lat byłoby coraz gorzej - uważa. Zdaniem Skiby, po wejściu do UE ucywilizuje się część polityków, ale tematów do śmiechu nie zabraknie. - Politycy się nie zmienią tak jak ciężko jest zmienić naturę ludzką. Myślę, że jednak spora ich część się ucywilizuje. Zobaczą jak to wygląda w innych krajach, będą członkami Parlamentu Europejskiego. Uważam, że tematów do żartów nie zabraknie. Zawsze będziemy mieli ten plankton polityczny dosyć ciekawy. Nasz parlament jest pełen barwnych postaci - dodał. Jego zdaniem dramatem byłoby, gdyby frekwencja nie osiągnęła 50 proc. - Mam obawy, że może zabraknąć paru procent. Trzymam kciuki, aby społeczeństwo okazało się dojrzałe - zaznaczył. Według niego, wielu Polaków może nie pójść do urn "na złość" obecnej ekipie rządzącej. - Tutaj gra idzie o zupełnie inną sprawę. Nie o to, czy będzie Leszek M., czy będzie Kaczyński u władzy. To nie ma w tej chwili większego znaczenia. To jest akt cywilizacyjny, kulturowy, tak bym to określił - powiedział Skiba. Janina Ochojska - Bycie w Unii jest wartością, dlatego głosowałam na "tak" - powiedziała szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej Janina Ochojska, która w niedzielę w Krakowie głosowała za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. - Głosowałam na "tak", bo z punktu widzenia mojej pracy, jeżeli wejdziemy do Unii będziemy mieć dostęp do funduszy unijnych. Będziemy mogli pomagać i w Polsce, i poza jej granicami, również za unijne pieniądze. To służyłoby budowaniu dobrego wizerunku Polski - wyjaśniła. Wierzy też, że Unia jest dla nas szansą. - Tylko chciałabym, żebyśmy nie myśleli, że to nas zwalnia z jakiegokolwiek obowiązku, a dobrobyt przyjdzie sam. Na niego teraz trzeba będzie zapracować. Ta szansa jest przed nami - powiedziała szefowa PAH. Oceniła, że ci, którzy nie poszli na wybory nie będą mieli prawa narzekać. - Niepójściem zadecydują o tym, że nie zależy im na przyszłości tego kraju - podkreśliła.