Jak poinformowano PAP w delegaturze krajowego biura wyborczego w Szczecinie, obwód utworzony na "Chopinie" należy do okręgu warszawskiego, a osoby przebywające na platformach "Petrobaltic" i "Baltic Beta" głosują na kandydatów z okręgu gdańskiego, tam bowiem znajdują się siedziby armatorów. "Fryderyk Chopin" znajduje się obecnie na Atlantyku, na wysokości Portugalii. Na pokładzie jednostki są m.in. uczniowie Szkoły pod Żaglami, którzy wypłynęli we wrześniu w niedokończony przed rokiem rejs, po tym, jak jednostka w sztormie złamała dwa maszty. "Petrobaltic" i "Baltic Beta" to platformy - wiertnicza i eksploatacyjna. 1000 i 1001 - takie numery noszą utworzone na nich obwodowe komisje wyborcze. Jedna oddalona jest o ok. 70 km., a druga - o ok. 30 kilometrów od brzegu. W spisach wyborców pierwszej z platform znajduje się 55 osób, a drugiej - 44. "Ale zwykle mamy więcej głosujących niż liczy sobie lista. Zgłaszają się do nas osoby z odpowiednimi zaświadczeniami: ludzie z firm zewnętrznych, które zajmują się serwisem sprzętu czy załogi statków, głównie tych zabezpieczających pracę platform" - powiedział PAP Grzegorz Gałat, kierownik platformy "Petrobaltic". Lokal wyborczy na "Petrobalticu" został urządzony w pokoju rekreacyjnym, gdzie zwykle załoga korzysta z komputerów i ogląda telewizję. Urna wyborcza stanowi stałe wyposażenie platformy. Szef biura personalno-administracyjnego Polskiej Żeglugi Morskiej (PMŻ) Janusz Nahajowski powiedział PAP, że większość polskich marynarzy nie ma możliwości głosowania. W samym PŻM, który ma 73 statki, na morzu pracuje ok. 2 tys. ludzi. Ponadto przeszło 40 jednostek należy do innych armatorów polskich, na których pracuje około tysiąca marynarzy. W PŻM załogi wszystkich statków składają się jedynie z Polaków, statki są własnością armatora polskiego z siedzibą w Polsce, ale jednostki zarejestrowane są pod obcą banderą. Z uwagi na to na statkach tych nie mogły być utworzone obwody głosowania. Mimo apeli PŻM do PKW, ministerstwa infrastruktury i MSZ, prawo wyborcze nie zostało zmodyfikowane - podkreślił Nahajowski. Marynarze nie mogą głosować przez pełnomocnika, nie uda im się też wysłać swojego głosu pocztą. "Poinformowanie o zamiarze głosowania dwa tygodnie przed terminem wyborów polskiego konsula w danym kraju jest praktycznie niewykonalne. Z takim wyprzedzeniem jednostka nie jest w stanie przewidzieć do jakiego portu i w jakim czasie wejdzie" - tłumaczył Nahajowski. Zanim polscy armatorzy przeflagowali swoje jednostki, wybory odbywały się na wszystkich statkach. Wyniki trafiały do specjanego zespołu w siedzibie armatora drogą radiową, skąd przekazywano je do okręgowej komisji wyborczej. Frekwencja marynarzy przy urnach wynosiła niemal 100 proc., a wybory były często urozmaiceniem monotonego rejsu. Nahajowski przypomina, że armatorzy zaczęli odchodzić od narodowej bandery na poczatku lat 90. Powodem był brak konkurencyjności polskiego rejestru statków (wysokie koszty pracy, duże obciążenia fiskalne itd.) wobec rejestrów tzw. tanich wygodnych.