Czwartkowe posiedzenie SN w tej sprawie trwało blisko trzy godziny, samo uzasadnienie wyroku blisko godzinę. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-sad-najwyzszy,gsbi,28" title="Sąd Najwyższy" target="_blank">Sąd Najwyższy</a> uznał, że zarzuty zawarte w kasacjach obu obrońców są całkowicie bezzasadne, a sądy niższej instancji, w tym sąd apelacyjny - prawidłowo oceniły stan faktyczny.B. był lokatorem domu w Milanówku, należącego do Drzewińskich. Skazany został za podżeganie w latach 2005-2006 do zabójstwa małżeństwa Drzewińskich oraz o podżeganie w 2011 r. za kwotę 10 tys. euro do uprowadzenia i ewentualnego zabójstwa ich synów. Według śledczych motywem był narastający konflikt o dom małżonków. Na B. wskazał w trakcie śledztwa jego znajomy Andrzeja J. To właśnie on zgłosił się do prokuratury w 2011 r., informując, że B. nakłaniał go kiedyś do zabójstwa Drzewińskich, a obecnie do zabójstwa ich synów. W wyniku policyjnej prowokacji B. spotkał się następnie z rzekomymi płatnymi zabójcami - w rzeczywistości byli to dwaj podstawieni funkcjonariusze. W swych kasacjach obrońcy skazanego zwracali uwagę przede wszystkim na dwie kwestie - według nich sąd apelacyjny nie odniósł się do dowodów potwierdzających brak wiarygodności świadka (zaznaczali, że zmieniał zeznania, zachowywał się agresywnie, ukrywał swoją karalność); a także, niewystarczająco ocenił kwestie związane z błędami popełnionymi podczas działań operacyjnych policjantów. Sędzia Andrzej Tomczyk uzasadniając oddalenie kasacji podkreślił, że nie można rozpoznawać kwestii związanych ze świadkiem i jego wiarygodnością w sposób oderwany od pozostałych dowodów. Zaznaczył, że rozmowy Piotra B. z podstawionym funkcjonariuszami policji "jednoznacznie wskazują na jego zamiary". Wskazał również, że błędy dotyczące pracy policjantów, choć były i zostały potwierdzone w trakcie procesu, nie wpłynęły na ustalenia faktyczne. Sędzia przypomniał m.in., że nagrano jak Piotr B. oferował po 5 tys. euro za uprowadzenie każdego z synów małżeństwa Drzewińskich. SN nie zgodził się również z zarzutami obrońców dotyczącymi sędziów orzekających w sprawie. Chodziło m.in. o przewodniczącą składu sędziowskiego w niższej instancji; zdaniem obrony jej postawa w trakcie procesu była tendencyjna, utrudniała obrońcom m.in. zadawanie pytań. Sędzia Tomczyk podkreślił, że z protokołów rozpraw nie wynika, by takie sytuacje miały miejsce. "Bezsporne jest to, że rzeczywiście przewodnicząca składu sędziowskiego korzystała ze swoich uprawnień i starała się sprawnie kierować rozprawą" - dodał. Piotr B. został skazany w grudniu 2014 r. na 15 lat pozbawienia wolności, w sumie za cztery próby zlecenia morderstwa każdego z członków rodziny Drzewińskich. Mężczyzna konsekwentnie nie przyznawał się do winy, dlatego jego obrońcy złożyli apelację. W październiku 2015 r. oddalił ją sąd apelacyjny. Ciał małżonków dotąd nie odnaleziono. Sprawa była głośna w mediach. Według nich zniknięcie Drzewińskich nie było jedyną sprawą, w której pojawiało się nazwisko B. We wrześniu 1994 r. doszło do ostrej awantury między Piotrem B. i jego sąsiadem Adamem Krawczykiem. Kilka godzin później Krawczyk i jego żona zostali zastrzeleni przez nieznanych sprawców. Sprawy nie rozwiązano, a śledztwo ostatecznie umorzono.