Kampania społeczna "Nie moja wina, ale moja kara" została zainicjowana przed siedmioma laty przez Children of Prisoners Europe, ogólnoeuropejską sieć zajmującą się przestrzeganiem praw i zapewnianiem opieki i zdrowego rozwoju dzieciom więźniów. Po raz pierwszy w Polsce W tym roku za sprawą Małopolskiego Stowarzyszenia Probacja po raz pierwszy kampania gościła w Polsce. Wśród jej celów organizatorzy wymieniają m.in. dotarcie do środowiska szkolnego, a także oddanie głosu najmłodszym - cichym ofiarom przestępstw. Sytuacja dzieci osadzonych w kraju, a według różnych prognoz rodzica za kratkami może mieć nawet 50-100 tys. osób, poprawia się, ale wciąż pozostawia sporo do życzenia. Głównie dlatego, że jest tematem tabu w wielu środowiskach. Próba przełamania tabu Rodzice nie chcą chwalić się w szkole, że ich partner poszedł do więzienia, chcąc w ten sposób chronić dzieci przed stygmatyzowaniem i wytykaniem palcami w środowisku, zostawiając przez to na ich barkach ciężar, jakiego nie są w stanie udźwignąć. W trakcie trwającej przez cały czerwiec kampanii dzieci odwiedzające swoich rodziców w wybranych jednostkach penitencjarnych w Małopolsce otrzymały kartki pocztowe, na których same lub z pomocą dorosłych pisały, co czują, kiedy przychodzą do więzienia. Pisały i rysowały, żeby przełamać tabu. * Czteroletni Oskar nie umie pisać. Lubi za to rysować. Na swojej kartce narysował kilka postaci. Jedne są smutne i płaczą, inne się uśmiechają. Bo kiedy przychodzi do taty, towarzyszą mu skrajne emocje, a on radzi sobie z nimi tak, jak tylko potrafi to zrobić przedszkolak. * Wpis jest krótki. Oceniając charakter pisma, może należeć do nastolatka. "Nie jest to miejsce przyjazne dzieciom, ale można o tym zapomnieć, gdy jestem z rodzicem. Jest trochę strasznie, ale przytulenie się z rodzicem jest ważniejsze." * Na tej kartce słowa syna zapisał tata. Obok - rysunek przedstawiający rodzinę. "Jak przychodzę do taty w odwiedziny, to bardzo fajnie spędzamy czas. Bawimy się książkami i klockami. Opowiadam mu co u mnie w przedszkolu się dzieje, gdzie chodzę na wycieczki. Lubię z moim tatą spędzać czas, chociaż mamy go tak niewiele. Bardzo go kocham i za nim tęsknię." * Swoje emocje przelali na papier również dorośli. Relacja matki "Kiedy moja dwuletnia córka mnie odwiedza, widzę że jest zadowolona mimo przepełnionej sali widzeń, w której rozchodzi się głos tłumu ludzi. Małej ciężko skupić się na kontakcie ze mną, nie rozumie, że z mamą ma tylko godzinę. Godzinę szczęścia i radości. Rozstania bywają ciężkie, słychać płacz, czuć wzrok ludzi, którzy przyszli odwiedzić swoich bliskich. Córka nie rozumie dlaczego od wejścia przez dużą metalową bramę słychać brzdęk kluczy, nie rozumie dlaczego jej mama nie może iść z nią do domu jak kiedyś." * Relacja ojca "Michaś bardzo cieszy się z wizyt tutaj. Zawsze wspólnie się bawimy, dużo rozmawiamy. Problemem jest wytłumaczenie mu, ile nocek jeszcze tutaj muszę być, aby wrócić do domu. Moja rozstania z nim nie są dla niego traumą. Ma świadomość, że za kilka dni znowu przyjdzie. Początkowo był zawiedziony, że on wychodzi, a ja zostaję. Dzisiaj to nie jest problemem." * Relacja babci "Spotkania organizowane przez Probację są bardzo potrzebne ponieważ jest pełny luz, dzieci czują się jak w domu, mogą się bawić z rodzicami bez jakiegokolwiek stresu, a my dorośli możemy porozmawiać spokojnie bez dozoru, dlatego jestem za tym, żeby te spotkania odbywały się jak najczęściej." Kobieta za kratkami Spotkania przyjazne dzieciom więźniów organizowane są w całej Polsce dzięki współpracy Służby Więziennej z organizacjami pozarządowymi celującymi we wzmacnianie więzi rodzinnych osadzonych i ich dzieci. Często oprócz wspólnych zabaw w specjalnie przystosowanych pomieszczeniach organizowane są przedstawienia i inne atrakcje dla najmłodszych. To też, podobnie jak praca i funkcjonowanie z dala od patologii, skuteczna forma resocjalizacji. O tym, jak nauka roli ojca/matki może wpłynąć na więźnia napisano opasłe tomy. Znacznie mocniejszy od opracowań jest jednak głos matki. K. jest w zakładzie karnym w Nowej Hucie. Jej córka - na wolności. Dzięki współpracy SW i Probacji, K. opowiedziała o swoich doświadczeniach przed kamerą. Nagranie pokazano podczas towarzyszącej kampanii niedawnej konferencji pt. "Nie moja wina, ale moja kara. Sytuacja dzieci i rodzin osób przebywających w izolacji penitencjarnej". - Gdyby na tej konferencji pojawił się tylko ten jeden głos, powiedziałby wszystko - skwitowała szefowa organizacji, Barbara Wilamowska. Dzięki uprzejmości Probacji, prezentujemy jego zapis. Relacja K. "Jestem kobietą. Jestem matką. Jestem w więzieniu. Samo mówienie tych słów sprawia, że bardzo się wstydzę. Do tego dochodzi ocena i krytyka innych ludzi, szufladkowanie, stereotypy; to nie ułatwia procesu wewnętrznej przemiany. Najgorsza w odbywaniu kary pozbawienia wolności jest jednak świadomość, że moja córka odbywa karę razem ze mną. O ile ja zasłużyłam, żeby ponieść konsekwencje za swoje czyny, to moja córka jest niewinna. Myśl, że to ja skazałam dziecko na takie cierpienie jest najtrudniejsza. Ona cierpi, tęskni, żyje w izolacji, ma poczucie wstydu... To dla mnie największa kara, a nie samo pozbawienie przywilejów korzystania z wolności. (...) Z pomocą kompetentnych ludzi rozpoczęłam zmiany w życiu moim i mojej córki. Zburzyłam cały jej świat. Muszę budować go na nowo, żeby opierał się na prawdzie. Musiałam zamknąć zakłamany i przestępczy etap mojego życia, (...) i stawić się do zakładu karnego. Przygotowywałam siebie i moją córkę do tego prawie rok. Dobrze wiem, ile przez ten czas musiała przeżyć. Wiedziała, gdzie pójdę. To było dla mnie tak trudne, że czasami miałam ochotę się poddać, ale wiedziałam, że jeśli zadbam tylko o swój dobry byt, nigdy nie będę mogła go zapewnić mojemu dziecku. (...) Przez pierwszych osiem miesięcy w zakładzie karnym moja córka mnie nie odwiedzała. Bała się spotkać, bo bała się rozstania. Rozmawiałyśmy za to przez telefon. Raz dziennie, czasem częściej. Podczas każdej rozmowy zadawała mi ból. Tak trudno było jej powiedzieć, że jest smutna, że bardzo się złościła. Słyszałam, jak wzmaga w niej agresja. Za wszystko mnie winiła, oczerniała. Wiedziałam, że muszę dać jej do tego prawo. (...) Uczyłam się być matką. To jest bardzo trudne. Dla mojego dziecka byłam i jestem tylko głosem w telefonie. Po ośmiu miesiącach córka zdecydowała, że mnie odwiedzi. To był dla mnie dowód na to, że coś się przełamało, a mój wysiłek nie poszedł na marne. Wolałabym nie cieszyć się z tego, że córka odwiedziła mnie w więzieniu. Ale skoro takie było moje życie, jest to dla mnie dużym sukcesem. Najważniejsze w tej chwili jest dla mnie to, że zasłużyłam na to, żeby odbudowywać jej zaufanie. (...) Musiałam nauczyć się trzymać moje rozchwianie emocjonalne w ryzach, aby stawać się dla mojej córki stabilnym rodzicem. Bo zapewnienie bezpieczeństwa dziecku wymaga stabilności rodzica. Sama chcę się poczuć bezpieczna, mocno stąpać po ziemi, żeby to poczucie miała moja córka. Może to oczywiste i banalne, ale bardzo wiele dla mnie znaczyło, kiedy zrozumiałam, że w życiu są tylko dwie drogi: dobra i zła. Zawsze byłam na pograniczu. Szłam środkiem. Rozstanie z córką dodatkowo mu uświadomiło, że będę szła tylko tą jedną drogą, bo widzę, ile na tym zyskuję. Nie tylko ja, przede wszystkim moje dziecko. Nie zdawałam sobie sprawy, że mając córkę nie odpowiadam już tylko za swoje życie, ale mojego dziecka." Głos przemilczanych Organizatorom kampanii społecznej "Nie moja wina, ale moja kara" szczególnie zależało na tym, żeby wybrzmiał głos rodziców przebywających za kratkami i ich dzieci. Kartki napisane przez lub w imieniu najmłodszych mają trafić na biurko płk. Andrzeja Leńczuka z Centralnego Zarządu Służby Więziennej. - Bardzo się cieszę, że jest zainteresowanie dyskusją o rozwiązaniach systemowych, o zajęciach nastawionych na rodzinę w każdym zakładzie karnym w Polsce - podkreśla Ewelina Startek z Probacji. - O resocjalizacji rodziców w więzieniu i ich dzieciach decyduje się bez ich udziału. Posłuchajmy ich. Współpraca organizacji pozarządowych ze Służbą Więzienną rozwija się, jesteśmy na dobrej drodze do tego, aby podnieść znaczenie resocjalizacji poprzez wspieranie więzi i roli rodzica - dodaje nasza rozmówczyni. Dlaczego to tak ważne? Bo, podkreślają organizatorzy kampanii, więźniowie i ich rodziny nie funkcjonują w próżni. Nawet jeśli nie chcemy pomyśleć o nich, pomyślmy o sobie. Dariusz Jaroń