Czas akcji: rok 1863, czas powstania styczniowego, które dla Polaków zakończyło się klęską. Miejsce akcji: lasy horeckie na Polesiu litewskim. Tytuł: "Gloria victis"! oznacza chwała zwyciężonym. Pisarka celowo zmieniła treść słów pochodzących z Plauta, mianowicie "Vae victis"! - biada zwyciężonym. Klęska bowiem może być sukcesem. Ten okrzyk to próba uwznioślenia powstania styczniowego. To powstańcy dzielnie walczyli z zaborcą, nie poddawali się, poświęcali życie w obronie ojczyzny. Powinniśmy im oddawać hołd. Na Polesie przylatuje wiatr, a leśne kwiaty i drzewa opowiadają mu straszliwą historię powstańczego oddziału. W latach 1863/64 na polanie zjawił się oddział powstańców. Byli to młodzi ludzie, którzy walczyli z rosyjskim zaborcą. Żołnierze postanowili rozbić obóz właśnie w tym miejscu. Dowodził nimi Romuald Traugutt. Jest on przedstawiony przez narratora (stary dąb) jako męczennik, który poświęcił się dla ratowania kraju. Opuścił żonę i dzieci, postanowił walczyć w obronie ojczyzny. Mamy tu nawiązanie do mitologii. Głos R. Traugutta bowiem przypominał Leonidasa (króla Sparty). Jagmin został mianowany dowódcą jazdy. Był to młodzieniec podobny do Heraklesa. Ważną postacią w oddziale okazał się Marian Tarłowski. Wraz ze swoją siostrą, Anielą, przybył do pobliskiego miasteczka. Był przyrodnikiem i wspólnie z dziewczyną zajmował się różnymi badaniami dotyczącymi ów tematu. Rodzeństwo bardzo się kochała. Pewnego dnia pojawił się Jagmin. Zaprzyjaźnił się on z Marianem, natomiast do Anieli zapałał ogromną miłością. Wybuchło powstanie styczniowe. Młodzieńcy wyruszyli, aby walczyć w obronie ojczyzny. Jagmin obiecał, iż zaopiekuje się bratem ukochanej. W tym momencie obowiązki narratora przejmuje na siebie świerk. Opowiada on o życiu powstańców oraz ich walce z Rosjanami. R. Traugutt i jego oddział stoczyli mnóstwo bitew z wrogiem. Wódz był wdzięczny młodym ludziom za ich poświęcenie i wytrwałość. Pewnego dnia publicznie podziękował Marianowi Tarłowskiemu, gdyż ten uratował mu życie. Wszyscy obecni ogromnie się cieszyli i gratulowali młodzieńcowi. Ten jednak w głębi serca czuł, iż wojna nie jest jego żywiołem. Kochał przyrodę, tęsknił za domem i siostrą. O tych emocjach Mariana mówi leśna brzoza, gdyż na ten temat wie najwięcej. Do roli narratora powraca stary dąb. Opowiada on o tragicznych wydarzeniach z 1863 roku. Rosjanie otoczyli oddział powstańczy. Mieli znacznie większą przewagę. Powstańcy postanowili jednak stawić opór. Przygotowali więc zasadzkę. Ukryli się za drzewami i czekali na nadejście zaborców. Był tam również Marian, który schował za koszulę list od siostry. Dostarczył mu go posłaniec, lecz młodzieniec nie zdążył go przeczytać. Wybuchła zaciekła walka. Polacy nie poddawali się, mimo ogromnej przewagi nieprzyjaciela. Ranni powstańcy byli przenoszeni do namiotów, a tam opiekowało się nimi dwóch lekarzy. Wśród rannych był też Marian. Rosjanie w okrutny sposób wszystkich pozbawili życia. Mordowali bezlitośnie bezbronnych i konających powstańców. Na ratunek ruszył Jagmin wraz ze swoim oddziałem. Ich oczom ukazał się przerażający widok. Ciało Tarłowskiego podnoszone było ku sklepieniu namiotu na ostrzach pik. Chłopiec bardzo cierpiał. Rzucił do przyjaciela chustę ociekającą krwią i poprosił, aby oddał ją Anieli. Jagmin nie mógł spełnić prośby Mariana, gdyż także zginął. Dąb zakończył swoją historię, wiatr zapłakał. Leśne kwiaty opowiedziały mu o niewielkim krzyżu, który wieńczy powstańczą mogiłę. To Aniela, wiele lat po tragicznych wydarzeniach, umieściła ów krzyżyk na grobie, po czym odeszła. Mijały lata. Czas płynął bardzo szybko i szeptał smutne słowa o pogardzie dla zwyciężonych: "Vae victis"! Wiatr, po wysłuchaniu tej smutnej i przerażającej opowieści ruszył w drogę. Wędrując wołał: "Gloria victis"!, co oznacza "Chwała zwyciężonym"!.