Jak zaznaczył Gliński, w Gdańsku "przez lata całe wytworzyła się pewna bardzo dziwna świadomość elity, która rządzi tym miastem od ponad 20 lat". "Te osoby uważają, że mają jakieś szczególne prawa wynikające z mandatu samorządowego wobec różnego typu instytucji, które mają jednak charakter w mojej ocenie ogólnopolski" - powiedział szef MKiDN. W jego opinii "jest oczywiste, że wspólnota narodowa musi się opierać na skutecznych, odpowiedzialnych instytucjach państwa, także w obszarze polityki historycznej czy polityki symbolicznej". "Racja stanu każdej wspólnoty narodowej jest związana także z prawidłową polityką w tych kwestiach: w kwestiach oceny historii, kwestiach różnego typu symboli, które integrują wspólnotę narodową" - podkreślił. Gliński wskazał na Niemcy, które prowadzą własną politykę historyczną. "Wszystkie państwa na świecie to robią. Polska też musi o to dbać jako odpowiedzialne państwo (...). Samorząd lokalny ma swoje kompetencje, ma swoje zadania i powinien się na tym koncentrować. Nie może rywalizować z państwem w kwestii takich symboli narodowych jak Westerplatte, jak ocena II wojny światowej czy jak 'Solidarność'" - zastrzegł. "Miasto Gdańsk przez lata nie zrobiło nic" Odnosząc się do kwestii muzeum na Westerplatte, szef MKiDN podkreślił, że "Westerplatte to jest symbol Polski". "To jest "własność" całego polskiego narodu i jest to rzecz oczywista" - ocenił. Jak ocenił, "takie miejsca mówią o tym, co w historii było ważne i jakie wybory są ważne, żeby trwała wspólnota narodowa". Gliński dodał, że przez 30 lat miasto Gdańsk nie zrobiło nic, jeżeli chodzi o upamiętnienie tego miejsca. "Wręcz przeciwnie, dopuściło do tego, że to miejsce w niektórych fragmentach wyglądało jak wysypisko śmieci (...). Oni w tej chwili tam zrobili porządek, to prawda, no ale w związku z tym, że nagle stwierdzili, że będą z nami (walczyć). Nie wiem z kim chcą walczyć, o co, i czego bronić" - powiedział. Przypomniał, że PiS dwukrotnie podjęło działania w kierunku upamiętnienia Westerplatte. Pierwszy raz w 2005 r., kiedy powstało tam Muzeum Westerplatte, które później przekształcono w Muzeum II Wojny Światowej. "Drugi raz (...) od razu w końcu w 2015 r. powołaliśmy na nowo Muzeum Westerplatte, ponieważ uważaliśmy, że jest to obowiązek każdej polskiej władzy, żeby o ten symbol dbać. Powołaliśmy to muzeum, później połączyliśmy je z Muzeum II Wojny Światowej i w tej chwili mamy oddział Muzeum II Wojny Światowej, który się mieni oddziałem Westerplatte i wojny obronnej 1939 roku" - wyjaśnił. "Archeolodzy zostali wyrzuceni" Dodał, że od trzech lat prowadzone są tam badania archeologiczne. "Czyli nieprawdą jest, że było ono sztucznie powołane. Od razu zaczęło prowadzić różne działania" - mówił Gliński. Poinformował, że w ciągu czterech sezonów archeologicznych odkryto tam prawie 50 tys. artefaktów. "To są oczywiście drobne rzeczy na ogół, ale niektóre bardzo charakterystyczne, jak orzełki żołnierzy, którzy tam polegli" - zaznaczył. Podkreślił, że choć po przebadaniu zaledwie kilku procent terenu archeolodzy "zostali wyrzuceni", to dzięki konserwatorowi zabytków badania prawdopodobnie będą kontynuowane. "Miasto się wypowiedziało: 'uciekajcie stamtąd, nie chcemy was'. Nic nie robili, a nie pozwalają państwu polskiemu przeprowadzać tam badań i przygotowywać się do odpowiedniego upamiętnienia, czyli do pewnego odtworzenia tego miejsca, tej bitwy" - ocenił. Według Glińskiego Muzeum Westerplatte to typowe muzeum poświęcone bitwie. "Naprawdę, polskie państwo powinno wziąć odpowiedzialność za to miejsce. Ja nie mówię o gigantomanii, jakimś wielkim, nowym muzeum. Raczej chodzi o odtworzenie tej strażnicy, tak jak ona mniej więcej wyglądała w momencie niemieckiego ataku, żeby uświadomić sobie dokładnie jak on przebiegał" - zaznaczył.