- Arytmetyka jest taka, jaka jest - powiedział Gliński. - To, że taki wynik może być, wynikało już z debaty - dodał. W głosowaniu za odwołaniem rządu Donalda Tuska i powołaniem Glińskiego na premiera zagłosowało 155 posłów, przeciw było 236, 60 wstrzymało się od głosu.- To wotum miało trzy zadania. To była kwestia odwołania się jeszcze raz do decyzji parlamentarzystów w sytuacji kryzysu państwa. Po drugie to była kwestia konieczności podtrzymania debaty na temat powodu, dlaczego jesteśmy w kryzysie, rząd przecież twierdzi, że państwa nie ma i wypowiada się pogardliwie o społeczeństwie. Po trzecie to był rodzaj protestu moralnego, a w demokracji to też jest ważne, bo to jest odniesienie do podstawowych wartości, które stoją u podstaw wspólnoty politycznej. Te wartości są niszczone przez obecny rząd i dlatego trzeba było protestować - mówił Gliński. Jeszcze raz powtórzył, że nie czuje się w żaden sposób upokorzony udziałem w skazanym z góry na niepowodzenie głosowaniu. - To dopiero drugi taki wniosek, a konstruktywne wotum nieufności to normalny oręż opozycji w demokracji, na pewno nie jest w żaden sposób nadużywane - zapewniał. - To powód do normalnej dyskusji o państwie w sytuacji problem - dodał. Gliński zapytany, czy jeszcze raz podjąłby się na prośbę PiS podobnej misji, odpowiedział, że "to zależałoby od sytuacji". - Nie przewiduję tego, żeby w najbliższym czasie to było konieczne, ale nie wiem, co się stanie w tym kraju, bo obecna ekipa jest dostatecznie skompromitowana i powinna odejść - powiedział. Wniosek PiS o konstruktywne wotum nieufności poparło w piątek 135 posłów PiS, 12 posłów SP oraz 8 niezależnych; przeciw było 201 posłów PO, 31 z PSL oraz czterech niezrzeszonych. Kluby lewicowe - Twój Ruch i SLD wstrzymały się od głosu