W sobotę na konwencji w Katowicach premiera Mateusz Morawiecki powiedział m.in., że "rząd nie jedzie na wakacje". "Od wczesnego rana do nocy pracujemy do 12 października, niech będzie 11, bo cisza wyborcza, w sobotę można odpocząć" - powiedział szef rządu, co komentowano jako wskazanie terminu 13 października, jako daty wyborów parlamentarnych. Gliński pytany w niedzielę przez dziennikarzy kiedy odbędą się wybory stwierdził, że będzie to październik albo listopad. Dopytywany o słowa premiera Morawieckiego, które mogły zasugerować termin, wicepremier stwierdził: "co w tym jest ważnego, no tak pan premier Morawiecki przewiduje, że najprawdopodobniej te wybory się odbędą w październiku". "No ale cóż to takiego atrakcyjnego" - dodał. "Wszyscy wiemy o tym i każdy komitet musi się przygotować do wyborów, musi brać pod uwagę to, że mogą się one odbyć wcześniej albo później. Nie sądzę żeby pan prezydent poczuł się dotknięty; wszyscy wiemy, że to są kompetencje prezydenta" - dodał. Pytany czy PiS woli by czasu na kampanię było więcej, czy mniej Gliński podkreślił: "Jesteśmy gotowi w każdej chwili na wybory". Zgodnie z konstytucją wybory do Sejmu i Senatu zarządza prezydent nie później niż na 90 dni przed upływem czterech lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu, wyznaczając wybory na dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 30 dni przed upływem czterech lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu. W kontekście sobotniej wypowiedzi premiera, rzecznik prezydenta Błażej Spychalski mówił w niedzielę w Polsat News, że nie ma jeszcze decyzji Andrzeja Dudy co do daty wyborów, ani tego kiedy on tę datę ogłosi. Podkreślał, że zarządzenie wyborów do Sejmu i Senatu leży w gestii prezydenta. Byliśmy trochę zdziwieni słowami pana premiera - stwierdził Spychalski.