Podkreślają, że chodzi im tylko o możliwość używania jej w obronie rodziny i domu, przeciwko napastnikom, bez prawa noszenia w miejscach publicznych. Szukają poparcia wśród polityków. A ci - z PO - nie mówią "nie". Na stronie internetowej www.giwera.pl wydawca pisma o tym samym tytule zamieścił list otwarty do Komendy Głównej Policji. Jego prośbę o liberalizację przepisów popierają nie tylko fani broni palnej, członkowie klubów strzeleckich. Co najważniejsze, "za" są cytowani przez "Polskę" specjaliści od kryminalistyki. Skutki restrykcyjnej polityki regulującej dostęp do broni pokazują statystyki. Szeregi posiadaczy broni topnieją. Pod koniec 2004 r. było ich 29,5 tys., w połowie czerwca br. 23,3 tys. Przy staraniu się o pozwolenie na posiadanie broni dla obrony rodziny obowiązują takie same procedury - badania lekarskie i psychologiczne, wniosek z uzasadnieniem oraz egzamin - jak przy pozwoleniu na posługiwanie się bronią poza własnym mieszkaniem i posesją. Zwolennicy złagodzenia przepisów mają koronny argument: statystyki pokazują, że w krajach, w których dostępu do broni nie chronią restrykcyjne przepisy, zmniejsza się przestępczość. Amerykański ekonomista John R. Lott ustalił w wyniku badań: "jednoprocentowy wzrost liczby właścicieli broni odpowiada 4,1- procentowemu spadkowi liczby przestępstw z użyciem przemocy". W USA w tych stanach, gdzie prawo nie zezwala na noszenie broni, przestępstw z użyciem przemocy jest o 81 proc. więcej, a morderstw o 127 proc. więcej niż w stanach, gdzie prawo jest liberalne. W Szwajcarii (uzbrojona) na 100 tys. mieszkańców popełnianych jest 1,23 zabójstw, W Japonii (bez broni) - 1,20 zabójstw na 100 tys. mieszkańców, a w Anglii (prawo restrykcyjne) - 1,35 zabójstw. Minister infrastruktury (PO) uważa, że sprawa łatwiejszego dostępu do broni jest warta przeanalizowania. W podobnym tonie wypowiada się jego partyjny kolega Grzegorz Dolniak, wiceszef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.