Wiewiórowski brał udział we wtorek w Brukseli w obchodach Europejskiego Dnia Ochrony Danych Osobowych. W wypowiedzi dla polskich dziennikarzy wymienił swoje wątpliwości do wzbudzającego kontrowersje międzynarodowego traktatu o ściganiu piractwa (ACTA), do którego 26 stycznia ma przystąpić UE. Podkreślił, że traktat ten zakłada wymianę informacji pomiędzy "różnymi podmiotami zajmującymi się ściganiem naruszeń praw własności intelektualnej". "Rozumiemy, że tworzy to de facto pewną alternatywną wobec źródeł policyjnych sieci wymiany informacji, w którą będą zaangażowane także instytucje prywatne" - powiedział. Dodał, że ACTA nałoży dodatkowe obowiązki informacyjne, przede wszystkim na operatorów telekomunikacyjnych oraz na dostawców usług internetowych. Wyraził nadzieję, że traktat nie będzie rozumiany jako przeważający nad polskim prawem np. tajemnicą telekomunikacyjną. "Uważam, że traktat jest zbyt ogólny, żeby formułować samodzielnie normy, które upoważniałyby do wymiany informacji dotyczących osób, które są zamieszane w łamanie praw własności intelektualnej" - ocenił. Przypomniał, że chodzi nie tylko o osoby ściągające nielegalne pliki z internetu, ale także na przykład o "osobę, która kupiła podrobione dżinsy, nawet jeżeli została oszukana, bo myślała, że kupuje markowy produkt". Zaznaczył, że taka osoba może być wezwana na świadka w postępowaniu o złamanie praw własności intelektualnej. "Jeżeli robi to policja, to wszystko jest ok i takie sytuacje przewiduje polskie prawe. Natomiast jeżeli ktoś miałby rozumieć ten traktat tak, że przyznaje on takie uprawnienia także prywatnym organizacjom, które mogą od przedsiębiorcy wymagać przekazania tego typu danych - to jestem temu całkowicie przeciwny" - zadeklarował. "Uważam, że nie można tego przeczytać wprost z traktatu, natomiast obawiam się, że za kilka miesięcy, rok, a może dwa lata spotkamy się w sądzie, gdzie ja będę twierdził, że tam nie ma takiego uprawnienia, a inne organizacje, np. zbiorowego zarządzania prawami autorskimi będą twierdziły, że jak najbardziej takie uprawnienia się znajdują. Chciałbym więc, żeby ci, którzy dzisiaj dyskutują nad podpisaniem tego traktatu, powiedzieli wprost: tam takiego uprawnienia nie ma" - argumentował inspektor. W poniedziałek Wiewiórowski w opinii dla resortu administracji i cyfryzacji przestrzegał, że podpisanie i ratyfikacja konwencji ACTA są niebezpieczne dla praw i wolności określonych w konstytucji. W Brukseli powtórzył, że GIODO nie było odpowiednio konsultowane. "Ta umowa nie była konsultowana z inspektorem po przyjęciu ostatecznego tekstu, wcześniej trafiał do nas tylko w formie nieoficjalnych tekstów na poziomie międzynarodowym" - powiedział. Dodał, że uczestniczył w pracach w grupie ogólnoeuropejskiej zrzeszających wszystkich rzeczników ochrony danych, gdzie w 2010 r. przygotowano wstępną opinię. Wyraził wątpliwość, czy została uwzględniona. Zdaniem GIODO przyjęcie przez Polskę ACTA jest niewskazane, a wystarczającą podstawę do ścigania poważnych naruszeń praw autorskich dają przepisy o wymianie informacji między organami ścigania krajów UE. Premier Donald Tusk poinformował we wtorek, że upoważnił polską ambasador w Tokio do podpisania umowy ACTA. Od weekendu w proteście przeciw ACTA hakerzy zablokowali w Polsce kilka stron internetowych administracji państwowej. Czasowo nie działały m.in. strony Sejmu, premiera, MON i resortu kultury. Niektóre strony blokowane są nadal.