Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury w Słupsku Beata Szafrańska, Zbigniew S. jest oskarżony o przyjęcie od maja do czerwca 2006 roku 5,5 tys. zł od pięciu pacjentek oraz żądanie 3,5 tys. zł od dwóch innych kobiet. - Pieniądze te oskarżony miał wziąć lub ich żądać w zamian za osobiste wykonanie umówionych wcześniej zabiegów - powiedziała Szafrańska. Zbigniew S. nie przyznał się do zarzutów. Za przyjmowanie łapówek przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnianie od nich określonych działań Kodeks karny przewiduje do 10 lat więzienia. Zbigniewa S. pod zarzutem korupcji policja zatrzymała w styczniu br. razem z 11 innymi osobami. Ginekolog decyzją sądu spędził w tymczasowym areszcie 72 dni. Wyszedł z niego w kwietniu za poręczeniem majątkowym w wysokości 100 tys. zł. Lekarz jest pod dozorem policji, nie może opuszczać kraju, zabrano mu paszport. Choć Zbigniew S. uchodzi za najwyższej klasy specjalistę w swojej dziedzinie, po opuszczeniu aresztu miał problemy z powrotem do pracy. Dyrekcja Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku, gdzie jest zatrudniony, chciała go zwolnić w związku z korupcyjnymi zarzutami. Od swoich zamiarów szef szpitala odstąpił dopiero po mediacji z udziałem słupskiej posłanki PiS Jolanty Szczypińskiej. Aktem oskarżenia razem z doktorem S. objęte są dwie inne osoby - Agata S. i jej życiowy partner Jacek M. Agacie S. prokuratura zarzuca oszustwo i posługiwanie się nieprawdziwym dokumentem. Chodzi o dwa wystawione przez ginekologa zwolnienia lekarskie, dzięki czemu zupełnie zdrowa - zdaniem prokuratury - Agata S. wyłudziła 423 zł zasiłku chorobowego. Jacka M. prokuratura oskarżyła o podżeganie ginekologa do wystawienia poświadczających nieprawdę zwolnień. Prokuratura jeszcze nie zdecydowała, czy postawi zarzuty kobietom, które wręczały doktorowi S. łapówki. - Materiały dotyczące pacjentek Zbigniewa S. zostały wyłączone do odrębnego postępowania - poinformowała Szafrańska.