W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces cywilny z powództwa szefa MSZ o ochronę dóbr osobistych. Chce on, by sąd nakazał pozwanemu przeprosiny w mediach oraz 20 tys. zł zadośćuczynienia. Według pozwu wpisy na forum widniały nawet przez trzy miesiące i były przez wydawcę "tolerowane". Wydawca "Faktu" wnosi o oddalenie pozwu. Podkreśla, że wpisy z forum usunięto, a Sikorskiego już za nie przeproszono. Giertych uzasadnił wniosek o zawieszenie procesu tym, że kilka dni temu stołeczny sąd nakazał prokuraturze śledztwo z wniosku szefa MSZ w sprawie publicznego znieważania innych osób z powodu przynależności narodowej czy rasowej przez antysemickie wpisy na portalach, w tym na fakt.pl. - Rozstrzygnięcie sprawy karnej miałoby wpływ na ten cywilny proces - powiedział Giertych, który uważa, że nie można wykluczyć zarzutów dla któregoś z pracowników "Faktu" za tolerowanie bezprawnych wpisów. Adwokat pozwanego mec. Rafał Zięba był przeciwny zawieszeniu procesu. Nie widzi on związku między tym procesem, a ewentualnym skazaniem autorów wpisów. Sąd podejmie decyzję w tej sprawie 30 stycznia. W poniedziałek autor opinii informatycznej biegły Zygmunt Bieńko zeznał, że jeśli specjalny program używany na stronie fakt.pl wykrywa w kilka minut wśród wpisów na forum słowa, które są niedopuszczalne, to zostają one usunięte. Program ten usunął np. 24 wpisów pod inkryminowanym tekstem o Sikorskim, z adnotacją w systemie "cenzura skrypt". Biegły dodał, że być może administrator dokonywał też "moderacji ręcznej", ale system nie odnotowywał takiej moderacji. Giertych podkreśla, że inny biegły uznał, że wiosną 2011 r. na fakt.pl było w sumie kilkaset automatycznych moderacji, a kilka tysięcy ręcznych. - A więc ktoś to sprawdzał, co przesądza odpowiedzialność - dowodził adwokat szefa MSZ. Prawnicy "Faktu" dowodzą, że metodologia badań tych biegłych była inna. Powołują się też na prawomocne oddalenie oddzielnego pozwu Giertycha wobec wydawcy "Faktu" o bezprawne wpisy na fakt.pl o nim samym. Giertych złożył już kasacje w tej sprawie do SN. Spór prawny toczy się o to, czy internetowe wydanie gazety połączone z forum internetowym także jest rodzajem prasy (podlegającym Prawu prasowemu z 1984 r.), czy też "usługą hostingową" świadczoną na podstawie Ustawy o usługach świadczonych drogą elektroniczną - jak twierdzą prawnicy pozwanej spółki. Pozwany podkreśla, że pracownik portalu usunął obraźliwe wpisy, gdy tylko został o nich powiadomiony. Jak przekonuje, ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną właśnie tak nakazuje postąpić i nie można obarczać wydawcy winą za naruszenie prawa dopóki nie udowodni się, iż wiedział o obraźliwym wpisie. Giertych mówi, że wpisy na forum to jak listy do redakcji, za które redakcja odpowiada. W maju 2011 r. wydawca "Faktu" (jak i gazety "Puls Biznesu", którą szef MSZ także pozwał) przeprosił Sikorskiego. "Jest nam niezwykle przykro, że pan Radosław Sikorski i jego żona zostali obrażeni komentarzami opublikowanymi m.in. na forum fakt.pl i z osobistych powodów zdecydowali się wstąpić na drogę prawną" - oświadczył Ringier Axel Springer Polska. Dodano, że antysemickie komentarze wydawca uważa za "ohydne i niedopuszczalne". 11 stycznia br. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa na wniosek Giertycha uznał, że prokuratura musi wszcząć śledztwo w sprawie publicznego znieważania grupy ludności albo danej osoby z powodu jej przynależności m.in. narodowej, etnicznej i rasowej. Art. 257 Kodeksu karnego przewiduje za to do 3 lat więzienia. Wcześniej prokuratura umorzyła śledztwo, które prowadziła w sprawie pomówienia Sikorskiego takimi wpisami (grozi za to do roku więzienia). Uznała bowiem, że minister może ścigać sprawców z oskarżenia prywatnego (ustaliła numery komputerów, z których dokonano wpisów). W kwietniu 2011 r. Sikorski zawiadomił o podejrzeniu przestępstwa propagowania w sieci treści antysemickich. Chodziło o wpisy na kilku portalach głównych mediów związane z korespondencją Sikorskiego z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem, w której wzywał do ścigania rasistowskiej mowy nienawiści. Minister złożył w prokuraturze wydruki z sieci z przykładami wpisów, np.: "Hitler zaczął, my skończymy. Do pieca, smażyć się, żyduchy, do pieca" albo: "Przyjdzie czas, że dalej się będziecie k... po piecach i piwnicach chować". Seremet mówił niedawno, że anonimowość w sieci niektórzy błędnie utożsamiają z bezkarnością za takie wpisy. Wydał też wytyczne prokuratorom, jak pomagać pokrzywdzonym takimi wpisami.