Jest to reakcja LPR na apel Szczygły, aby ograniczyć w kampanii wyborczej tematy związane z zaangażowaniem polskich wojsk w misjach zagranicznych. LPR emituje w telewizji spot wzywający do wycofania polskich wojsk z Iraku. - Chęć dostania się do parlamentu powoduje, że część polityków naraża życie naszych żołnierzy. Już w sierpniu zaapelowałem, by partie polityczne ograniczyły tematykę związaną z naszym zaangażowaniem wojskowym za granicami Polski. Kierowała mną wyłącznie troska o bezpieczeństwo polskich żołnierzy - powiedział Szczygło na konferencji prasowej w Warszawie. W ocenie szefa Ligi, wypowiedź Szczygły, będąca "próbą przerzucenia odpowiedzialności" na tych, którzy od początku sprzeciwiali się wysłaniu polskich wojsk do Iraku jest "skandaliczna". Jak dodał Giertych, na poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie, już sama wypowiedź Szczygły powinna doprowadzić do jego dymisji. - Uważam tego typu insynuacje za rzecz obrzydliwą, szczególnie w ustach człowieka, który współodpowiada za wojnę, która nie jest naszą wojną. Współodpowiada za sam fakt wysłania wojsk polskich do Iraku, bo popierał Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego w tej operacji, a także za niepotrzebne przedłużanie tej misji w ciągu następnych lat - mówił lider LPR. - Wzywam pana premiera, jeżeli już się ocknął z tego nokautu, który przeżywał, żeby podpisał wniosek do pana prezydenta o natychmiastowe odwołanie pana ministra Szczygły - oświadczył Giertych. Jak argumentował Giertych, szef resortu obrony powinien podać się do dymisji "w kontekście ataku na ambasadora, ataku na polskich żołnierzy w helikopterze, zapowiedzi dalszych ataków ze strony ugrupowań szyickich oraz całej tej atmosfery, która powoduje, że giną w Iraku osoby cywilne". Według szefa LPR, nie ma związku między niedzielnymi wyborami w Polsce a nasilającymi się atakami w Iraku. Jak ocenił, ataki mają związek z zaognianiem się sytuacji w tym kraju wynikającym m.in. z "wycofywaniem się kolejnych państw, z powstaniem narodowowyzwoleńczym, które tam ewidentnie jest". - Można oczywiście być przeciwnikiem, tak jak ja jestem, tych racji, które stoją za islamem i za tymi, którzy walczą o prawa fundamentalistów islamskich, ale bez wątpienia w Iraku jest coś więcej niż tylko Al-Kaida. Jest tam rodzaj partyzantki stosującej terrorystyczne metody, ale partyzantki, która ma głębokie osadzenie w ludności miejscowej - mówił Giertych. Jak powiedział, "Polacy powinni dobrze wiedzieć, że metody walki z siłami okupacyjnymi bywają czasem bardzo drastyczne". "Dzisiaj my sami doznajemy tego, co kiedyś stosowała wobec wojsk okupacyjnych różnego rodzaju partyzantka w Polsce" - ocenił szef Ligi. Według niego, interwencja w Iraku to "wojna nielegalna" w świetle prawa międzynarodowego, bo nie była poprzedzona uchwałą Rady Bezpieczeństwa ONZ, a więc była naruszeniem Karty Narodów Zjednoczonych. W niedzielę dwa zbrojne ugrupowania szyickie zadeklarowały swą odpowiedzialność za zamachy na polskie cele w Iraku, motywując te ataki rzekomym torturowaniem Irakijczyków przez polskich żołnierzy. Deklarację taką złożyły nieznane dotąd Brygady Imama Husajna i Imama Musy al-Kadimiego. Przesłały nagranie wideo agencji Reutera. Zamach bombowy na polskiego ambasadora i inne ataki na Polaków miały być dla Polski ostrzeżeniem, że utrzymując swe wojska w Iraku "utonie w bagnie, tak jak Wielka Brytania". 3 października w zamachu w Bagdadzie na konwój z polskim ambasadorem Edwardem Pietrzykiem zginął funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu Bartosz Orzechowski. Dyplomata i kilku innych ochroniarzy BOR zostało rannych. Kilka dni później, 8 października, w pobliżu polskiej ambasady w stolicy Iraku doszło do czterech eksplozji. Nie ucierpiał nikt z personelu placówki, nie było też większych zniszczeń. W ostatnich dniach dochodziło także do ataków na polskie wojska. 11 października polski patrol został zaatakowany przy użyciu dwóch min pułapek. W wyniku eksplozji trzech żołnierzy doznało lekkich stłuczeń. 5 października ostrzelano tymczasową bazę patrolową w Diwaniji, w której służbę pełnią żołnierze Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. Nikomu nic się nie stało.